„Już nikt mnie nie skrzywdzi” autorstwa Marcela Mossa to już piąty tom z serii Liceum Freuda. Powiem Wam, że jest to jedna z trudniejszych książek, które miałam okazję ostatnio czytać. Przeczytałam ten tytuł tydzień przed premierą, jednak historia stworzona przez Mossa za bardzo mnie ruszyła - przez kilka następnych dni nie byłam w stanie przeczytać żadnej innej książki oraz nie potrafiłam o niej zapomnieć.
Poznajcie Maksa Hajdera - licealistę, który zostaje znaleziony w domu w pobliżu (zaatakowanych nożem) ciał swoich rodziców oraz brata. Ten ostatni walczy o życie, jednak najdziwniejsze w tym wszystkim jest fakt, iż Maks sprawia wrażenie, jakby nic się nie wydarzyło.
Trwa śledztwo - dwójka policjantów chce, jak najszybciej dowiedzieć się, co takiego wydarzyło się tego feralnego dnia oraz, co było przyczyną dokonania strasznego mordu. Niestety nikt się nie spodziewał, że historia opowiedziana przez Maksa będzie tak okrutna.
Co tak naprawdę wydarzyło się tamtego dnia? Czy Maks mówi prawdę? I czym jest tajemnicza organizacja o nazwie Armia Pokrzywdzonych, której członkowie samodzielnie wymierzają karę sprawcom przemocy wobec nastolatków?
„Już nikt mnie nie skrzywdzi” jest pierwszą książką tego autora, której nie byłam w stanie przeczytać w ciągu jednego wieczora. Jak pewnie wiecie, twórczość Mossa ma to do siebie, że lubi on poruszać w swoich powieściach trudne tematy, czym zdobył moje uznanie. Tym razem na celownik wybrał przemoc psychiczną, oraz fizyczną w domu oraz wśród rówieśników, jednak dzisiaj (z przyczyn osobistych) skupię się na tym pierwszym rodzaju przemocy.
Historia opowiedziana przez Maksa doszczętnie mnie ruszyła. Na początku była dość „niewinna”, jednak z każdym kolejnym rozdziałem było już tylko gorzej. Marcel Moss niczego nie koloryzował - niektóre sceny były tak mocne, że musiałam zrobić sobie przerwę od lektury.
Historia Hajderów pokazuje nam, że za maską porządnego oraz opanowanego człowieka może kryć się prawdziwy potwór. Nikt z nas tak naprawdę nie wie, co dzieje się za drzwiami sąsiadów. Nawet teraz możemy nie zdawać sobie sprawy, że ktoś z naszego otoczenia zamiast oazy spokoju ma piekło we własnym domu.
Postać Maksa została skonstruowana w świetny sposób. Po czasie poczułam, że zaczyna łączyć nas pewna więź, przez co razem z nim przeżywałam niektóre sceny. Tego samego nie mogę powiedzieć o postaci jego matki, której po części nie rozumiałam, jednak nie mogę jej oceniać, ponieważ nie błam na jej miejscu...
Jeśli chodzi o zakończenie, to przyznam, że mocno mnie zamurowało. Słowo, przez kilka pierwszych minut miałam pustkę w głowie. Może i pod względem wątku kryminalnego domyśliłam się, kto pociągał za sznurki, to jednak finał historii Maksa na długo zostanie w mojej pamięci.
Czy książkę polecam? Tak, nawet teraz pisząc tę recenzję, czuję ciarki, a po policzkach spływają mi pojedyncze łzy. Polecam ten tytuł nie tylko fanom thrillerów, ale również wszystkim rodzicom oraz nastolatkom - jestem pewna, że „Nikt mnie nie skrzywdzi” da Wam sporo do myślenia, a zamieszczone na początku każdego rozdziału statystyki Was przerażą.