Książkę zakupiłam w podziemiach Dworca Centralnego, w oczekiwaniu na pociąg. Skusiła mnie naklejka na froncie: "If you liked Memoirs of a Geisha, you'll love this", czyli "Jeśli podobały Ci się Wspomnienia gejszy, pokochasz tę książkę". Blada, elegancka okładka z metalizowanym ciemnoczerwonym napisem spotęgowały efekt i w ten sposób stałam się właścicielką.
Niestety, podróż zadziałała usypiająco, a po niej "Malarka z Szanghaju" wylądowała na półce. A szkoda, bo powinnam po nią sięgnąć zdecydowanie wcześniej.
Książka pisana jest lekkim, zrozumiałym językiem, raz na jakiś czas przeplecionym wyrażeniami chińskimi oraz francuskimi. To coś, co wyjątkowo lubię w lekturze - poznać słowo czy wyrażenie w obcym języku (nie mówię tu już o angielskim, oczywiście).
Zagłębiając się w kolejne rozdziały odkryłam niesamowicie wciągający świat, stworzony przez Jennifer Cody Epstein. Co zadziwiające, ta amerykańska pisarka przedstawiła Chiny pierwszej połowy XX wieku tak dokładnie i namacalnie, że nie potrafiłam wyjść z zadziwienia.
Autorka bazuje na życiu i twórczości chińskiej malarki Pan Yuliang, zaznaczając jednak, że w większości jest to fikcja literacka.
Portret chińskiej dziewczyny, na początku ograniczonej tradycyjnym wychowaniem (w którym wartość kobiety mierzy się długością okaleczonych, skrępowanych stóp), jej podróż przez piekło, kiedy zostaje sprzedana do domu publicznego, niespodziewane ocalenie i długa droga do emancypacji w imię spełniania swoich marzeń - wszystko to czyta się z zapartym tchem.
Tłem dla życia bohaterki są przemiany następujące w XX wieku - postępujący napływ kultury europejskiej i jej zderzenie z tradycją wschodnią, druga wojna chińsko-japońska i jej konsekwencje, zmiany polityczne. Część poświęcona dojrzewaniu artystycznemu Pan Yuliang ma za to miejsce we Francji, wraz z całą jej europejskością, stanowiącą jaskrawe przeciwieństwo Chin.
Jako Europejka niejednokrotnie (choć uważam się za obeznaną z kulturą Dalekiego Wschodu) kręciłam głową z niedowierzaniem, co główna bohaterka książki musiała przejść, jakie przeszkody pokonać, jak wiele bólu kosztowało ją odstąpienie od wielowiekowej tradycji własnego narodu w imię poświęcenia dla malarstwa.
Z czystym sumieniem polecam tę książkę, zwłaszcza sinofilom i osobom zainteresowanym sztukami pięknymi.