Wolicie książki wesołe, czy mroczniejsze klimaty?
Często czytając daną historię klasyfikuję ją kolorami. Głupie? Sama się zastanawiam czy to normalne 😅 ale nastrój jaki panuje w książce tak w pewien sposób sobie określam. Jak aurę, która podobno otacza każdego z nas w zależności od nastroju.
Ta książka mimo intensywnie niebieskiej i na swój sposób pięknej okładki, jest dla mnie szarością. Nie jako nijaka historia bez barw. Jest ciężka, mroczna, jak taki pochmurny dzień, w który czuć, że zbiera się na burzę.
Są książki, które porywają nas od pierwszej do ostatniej strony. Są takie, które trudno zacząć, można odnieść z początku wrażenie, że to nie będzie dobre, jednak później te wątpliwości znikają i zastępuje je zachwyt. Ta książka wciągnęła mnie od początku, zaintrygował mnie ten mrok i ból, który wręcz czuć od bohaterów. Lecz czym dalej, tym miałam więcej wątpliwości czy to co otrzymałam, daje mi jako czytelnikowi satysfakcję.
"Życie to najlepszy nauczyciel. Jest bezduszny, surowy i bezkompromisowy."
Główna bohaterka - Francessa, po stracie matki, wciąż nie doszła do siebie. Codziennie stawia czoła życiu, z którego nie potrafi czerpać radości.
"Boli mnie nawet każdy poranek i świadomość, że zaczyna się dzień z tak bezsensowną osobą, jaką jestem ja."
Ma kochającego ojca, brata który się o nią troszczy i przyjaciół, jednak można odnieść wrażenie, że na swój sposób wegetuje. Muzyka, którą kocha i dzięki talentowi tworzy, daje jej chwile wytchnienia. Lecz nie ma zdecydowanie talentu do prowadzenia auta i jest potwierdzeniem, że kobiety nie potrafią parkować o czym doskonale przekonał się Dominic i jego auto.
Tak się poznali, w niezbyt sprzyjających okolicznościach i nie zapałali do siebie sympatią. Wyjątkowo blady aczkolwiek przystojny i wydaje się, że wyjątkowo arogancki chłopak, na starcie wybitnie zirytował bohaterkę. Myślała, że więcej go nie spotka ale życie ma wobec nich zupełnie inny plan.
Zarówno Francessa jak i Dominic są ciekawie wykreowanymi bohaterami. Tacy inni. Ona 18 latka, starająca się funkcjonować, nie odstawać od innych mimo, że nie jest to proste z jej poturbowaną psychiką. A on jest połączeniem skrajnie różnych cech. Z biegiem akcji, przekonujemy się jak wiele tajemnic skrywa ten bohater, jak z jednej strony jest niebezpiecznym i silnym mężczyzną, by z drugiej, przy niej być wrażliwym, nieśmiałym i niepewnym chłopakiem, którego wyjątkowo łatwo zawstydzić.
Podobało mi się to jak byli naturalni, tacy ludzcy oboje. Jak powoli czaili się by poznać się lepiej, zrozumieć, stopniowo zmieniając charakter ich znajomości. Początkowo zdecydowanie nie przepadali za sobą mimo, że ciągnęło ich do siebie. Dlaczego Dominic uważa, że znajomość z nim, może być dla Francis niebezpieczna ? Dlaczego tak wiele osób ją przed nim ostrzega?
Ta książka to taka mieszanina wątków. Widać, że autorka ma masę pomysłów na historię tej dwójki. Może aż nazbyt dużo?
Co mnie tu raziło, to ciągła obecność używek, w szczególności marihuany. Nie jestem jakimś wrogiem ale nie lubię jak jest to uznawane w książkach za tak naturalne. I taka nieodpowiedzialność szczególnie Francessy. Wie, że nie może mieszać leków z używkami i robi to mimo wszystko. Z jednej strony czuć ten niepokój spowodowany jej stanem zdrowia, a z drugiej ręce opadają na brak rozsądku.
Ale prócz tej depresyjnej aury, prócz narkotycznego odlotu, mamy też wątek wyścigów samochodowych i pewnego rodzaju z pewnością nie mafii, ale jakiejś gangsterki. Gdy wychodzą na jaw sekrety Dominica i rola w jego życiu jaką odgrywają zarówno jego przyjaciele jak i wrogowie, Francis powinna wziąć nogi za pas i uciekać nie oglądając się za siebie. Jednak ona akceptuje ryzyko, by tylko trwać u jego boku. Bo przy nikim wcześniej nie czuła się tak jak przy nim. On też nie potrafi z niej zrezygnować. Czy będą tego żałować?
Po zakończeniu mam mieszane uczucia do tej książki. Tak jak na początku mnie porwała, tak teraz nie wiem czego spodziewać się w kontynuacji po takim dramatycznym zakończeniu. Co prawda autorka daje do zrozumienia w jakim zamierza iść kierunku, lecz zapowiada to pewien wątek, który mam wrażenie, że już za często jest używany. I ciekawi mnie ciąg dalszy i jednocześnie boję się rozczarowania.
Taka skrajność - książka mająca zalety i wady. Emocje są tu niesamowicie wyczuwalne, co mi się wyjątkowo podobało. Z przejęciem przeżywałam to czego doświadczyła główna para bohaterów. Ale właśnie nie wszystkie elementy mi do siebie tu pasowały, nie wszystkie zachowania rozumiałam i uważałam za słuszne. Jednak znając siebie mimo wszystko nie odpuszczę i kierując się ciekawością sięgnę po następny tom.
Wiem, że wielu z Was ma już tę książkę za sobą. Jak wrażenia? Dajcie koniecznie znać 😊
Bardzo dziękuję za egzemplarz do recenzji