Przygotowując prezentację maturalną na temat "Demonologia jako wyraz ludzkich lęków" miałam zamiar przedstawić satanistów, jako przedstawicieli zła w teraźniejszości. Moja wiedza o satanizmie wydawała mi się spora, w końcu codziennie jesteśmy atakowani informacjami o złych sektach niszczących kościoły, cmentarze, urządzających orgie w nocy, wciągających niewinnych ludzi w swoje szeregi, a później zmuszających do samych najgorszych rzeczy.
Jeszcze parę miesięcy temu uważałam siebie za stu procentową ateistkę.
A później zaczęłam czytać Biblie Szatana... i nagle przeraxiłam się wizją siebie, siebie jako satanistki. Każde słowo tam pisane, było jakby wyrwana mi z głowy myśl. Autor odwraca nasze pojęcie o całym tym "kulcie diabła" do góry nogami, a następnie dobija nas rzeczywistością. Nagle pojmujemy, że jesteśmy jakby w Orwellowskim świecie, gdzie wierzymy w to co podają nam media i sami nie szukamy potwierdzenia.
W rzeczywistości sataniści opisywani przez La Vey'a (a śmiem twierdzić, że to prawdziwi współcześni sataniści, do jego felietonów prowadzą linki z każdej większej strony o tej tematyce) są grupą cyników, egoistów, ale przede wszystkim realistów. Jednakże dla mnie zawsze takie cechy byy zaletami. Wspominane wszem i wobec w mediach czarne msze wzbudzają obrzydzenie nawet w samym autorze, jest spisany kodeks satanisty, który do normalnego kodeksu moralnego dodaje to co i tak wszyscy robimy, co leży w naszej naturze - dbanie przede wszystkim o dobro siebie.
Dlaczego więc ciągle słyszymy o złych satanistach? Bo oni mają w głębokim poważaniu co o nich myślą inny, nie zrezszają się, nie mają wielkich kościołów, nie mają wysłanników, którzy mogli by głosić ich prawdy. Bo byłoby to wbrew ich założeniom. Ale wystarczy by człowiek choćby chciał poszukać, a pozna prawdę.
Jeszcze parę miesięcy temu byłam ateistką, teraz mam wątpliwości, które mnie przerażają...
PS. Nie polecam na pracy maturalnej bronienia satanistów...