„Mówi się, że mądrość przychodzi z wiekiem, ale w przypadku większości z nas to nieprawda – starzejąc się, nabieramy tylko więcej doświadczenia w tym, co najlepsze i najgorsze. A co za tym idzie, często więcej w nas cynizmu niż mądrości. Kiedy jeszcze jesteśmy młodzi, nie wiemy nic o tych strasznych rzeczach, które mogą nas kiedyś spotkać. Na szczęście, bo inaczej nigdy nie wyszlibyśmy za próg domu. A już na pewno nie wypuścilibyśmy tych, których kochamy”.
Polubiłam twórczość Fredrika Backmana za Niespokojnych ludzi, pokochałam za Mężczyznę imieniem Ove, więc gdy tylko zobaczyłam, że na rynku pojawiła się najnowsza książka Autora, nie mogłam oprzeć się pokusie. Podskórnie czułam, że się nie zawiodę i fantastycznie spędzę czas na lekturze.
Dwie małe miejscowości położone w leśnej głuszy - Björnstad i Hed, dwie niewielkie skłócone ze sobą społeczności, wiecznie o wszystko rywalizujące, toczące ostre spory aż do cienkiej granicy z nienawiścią. Oskarżali się wzajemnie o wszystko od przepływu gminnych pieniędzy, po miejsca pracy i określeniem, kto z kim ma się spotykać, kończąc na zawodach hokejowych i kibicowaniu. Drużyny i wykrzykujący obelgi kibice. Wieczne napięcie wiszące w powietrzu.
To nie mogło się dobrze skończyć…
Potężna wichura, która doprowadziła do wielu zniszczeń w obu miejscowościach oraz śmierć właścicielki znanego i lubianego baru były asumptem do opisywanych wydarzeń. Ktoś powrócił do domu po długiej nieobecności, by wziąć udział w pogrzebie, ktoś stracił życie, ktoś się narodził, ktoś zakochał, ktoś będzie walczył o swoje małżeństwo, ktoś będzie toczył bój o sprawiedliwość, ktoś kogoś zawiódł, ktoś marzy, by móc wrócić do ukochanej gry na lodzie, ktoś pała nienawiścią, wyruszając na mecz hokeja między dwoma miasteczkami z chęcią dokonania zemsty.
Decyzje jednych wywoływały efekty, które odczuwali inni. Jak kręgi na wodzie po wrzuconym kamieniu poszczególne zdarzenia miały coraz większy, większy i większy zasięg...
W pewnym momencie dojdzie do tragedii...
„Najtrudniejszy do zniesienia fakt związany ze śmiercią jest taki, że życie po prostu toczy się dalej. Czas się nie przejmuje”.
Czy wszystko w książce krąży wokół hokeja? Na pierwszy rzut oka tak, ale to jest tylko spoiwo łączące wszystkich bohaterów i ich życiowe wybory. Dzięki grze można poznać ich prawdziwą naturę. To jest powieść o ludziach, którzy są „za bardzo”. Za bardzo się starają, za bardzo kochają, za bardzo nienawidzą, za bardzo się poświęcają, za bardzo tęsknią. Każdy z nich inaczej definiuje prawdę, sprawiedliwość, nienawiść, rywalizację, kibicowanie. Mają różne wizje przebaczania, życia rodzinnego, przyjaźni, walki z problemami.
Zwycięzcy to świetne ujęcie psychologiczne postaci: bolączki, dylematy, wzloty, upadki, rozważania egzystencjalne, słowem – samo życie we wszystkich jego barwach i w wielu poziomach złożoności.
To nie jest tego typu publikacja, do której można przysiąść na jeden raz, na wiele godzin z arsenałem „umilaczy” płynnych i stałych. I to nie tylko dlatego, że książka liczy sobie prawie 700 stron. Zwycięzcy wymuszają pewien rodzaj zadumy, refleksji, analizy do odniesień i sytuacji, w których Autor postawił swoich bohaterów.
Fredrik Backman posługuje się słowem mistrzowsko! Każde zdanie to majstersztyk. Uwielbiam jego styl, dobór słów, sposób przedstawiania historii i jakże trafne spostrzeżenia dotyczące ludzkiej natury. Każda jego powieść mocno chwyta mnie za serce.
Szwed stworzył długą i rozkosznie skomplikowaną w swej prostocie historię. Warto przenieść się do Björnstad i Hed i zagłębić się w niezwykłe życie zwykłych mieszkańców. Ze mną zostaną jeszcze przez długi, długi czas…
Za możliwość zapoznania się z treścią książki dziękuję Wydawnictwu Marginesy.