"Bo jesteśmy lustrzanymi duszami.
Bo jesteśmy bliźniaczym płomieniem.
Bo jesteśmy jednością."
Bliźniaczy płomień" to debiut Maksa Kuznowicza wydany przez @wydawnictwo_wab @neony_w.a.b.
Daiki, gej francusko-japońskiego pochodzenia, a także fan uniwersum Marvela, próbuje wyjść na prostą po traumatycznym wydarzeniu. Przeżył śmierć swojego chłopaka, rozpadając się na milion kawałków. Aktualnie Daiki pomaga w ramenowni rodziców i spędza czas z przyjaciółmi. Wszystko wydaje się być takie w miarę normalne, już może momentami łatwiejsze... Ta jedna, piątkowa noc sprawia jednak, że w chłopaku budzi się coś nieoczywistego - odtąd jakby czuje on, słyszy i widzi więcej...
Aleks, miłośnik literatury i kuchni roślinnej, po stracie bliskich szuka świeżego startu. Nowe miejsce, nowi ludzie... Brzmi jak szansa dla kogoś, kto skrywa zbyt wiele prawdziwych emocji i uważa, że nie może pozwolić sobie na jakąkolwiek wrażliwość. Byle tylko mieć w kimś wsparcie. A Aleks ma je w postaci Hope - suczki rasy border collie, z którą swobodnie się porozumiewa...
Ogólnie to mam problem z tą książką.
Na początku zupełnie nie mogłam przejść do porządku dziennego nad tym, że Aleks potrafi komunikować się z Hope. Wiedziałam o tym z opisu i byłam ciekawa jak to zostanie rozegrane, ale nie mogłam tego zaakceptować w podawanej formie. Na początku wydawało mi się to jakieś, nie wiem, infantylne i nie docierało do mnie, że to, co jest wypowiadane, to słowa Hope. Wolałam chyba, żeby w książce pojawiały się same "migawki", czyli właśnie obrazy, jakie Hope przesyła do Aleksa - wtedy łatwiej byłoby mi to przyswoić i nie występowałby tak ogromny dysonans poznawczy przy tych pierwszych rozdziałach. Rozumiem zamysł realizmu magicznego, ale nie mogłam w to wejść z taką swobodą. Wiem też, że gdy czytam fantastykę, to przychodzi mi to z łatwością, więc nie rozumiem za bardzo, gdzie jest mój problem.
Chyba nie podpasowała mi próba przekazania bardzo istotnych kwestii w połączeniu z niedotyczącym nas trochę obszarem magii (choć też tym określeniem spłaszczam cały zamysł książki, o którym przeczytamy więcej pod koniec przygody z lekturą, więc wrócę do tematu troszeczkę niżej). Tak czy inaczej, gdy odsunęłam swoje ograniczenie i przywykłam do wypowiedzi Hope, zrobiło się lepiej. A „cyrk na kółkach" przekonał mnie do jej tekstów (czyli tak koło 50 strany dałam się przekonać do postaci Hope).
Od razu polubiłam Aleksa. Gościu pała miłością do literatury i kuchni roślinnej, sezonowych warzyw i owoców, jest kosmicznie uroczy, no i ma border collie. No proszę was... Do tego białe szparagi z wegańskim sosem holenderskim, truskawkami i orzechami piniowymi? Albo frytki z vegan mayo? Yes, please.
Podobało mi się to, że w książce normalizowane są takie kwestie jak terapia, korzystanie z pomocy psychiatry, próba pogodzenia się ze śmiercią, ze stratą, obawa przed własnymi emocjami, strach przed dopuszczeniem do siebie prawdy z przeszłości. Widać, że książkę pisała wrażliwa osoba, która nie jest ograniczona, nie ocenia i nie postrzega wszystkiego zbyt wąsko. Tu akurat szacuneczek @bookovicz za podejście do świata.
Ogólnie "Bliźniaczy płomień" jest napisany dość autentycznie - aktualne, bieżące teksty, zachowania bohaterów, nawiązania do popularnych książek (np. Heartstopper, Kosiarze Neala Shustermana, Harry Potter) czy artystów (np. Taylor Swift, Miley Cyrus, Beyonce). Te nawiązania, które były dla mnie ogromnym plusem książki, sprawiły z drugiej strony, że ten magiczny aspekt gdzieś mi uciekał z książki. Rozumiem, że Aleks porozumiewał się z Hope i fączyła ich inna więź niż każda (to jest też wytłumaczone pod koniec książki), a Daiki posiadał bardzo przydatny dar "wnikania" w osobę, ale nie przekonało mnie to wszystko. Realizm mnie przekonywał i to by wystarczyło, ewentualnie zrobiłabym z tego pełną fantastykę. Wracając właśnie do powyższego wątku, jakby tak zrobić z tego dwie książki, to pokochałabym je całym sercem. Aktualnie czuję odbijanie się od wątku do wątku z niewiedzą, gdzie jesteśmy i gdzie zmierzamy. Wolałabym nacisk na jedną stronę, naprawdę którąkolwiek, bo zamysły oba (nazwijmy to aspekt "realizm" i aspekt „magiczny" osobno) są naprawdę świetne, przemyślane i urocze.
Poza tym, nie wytworzyłam więzi z bohaterami jakiejś takiej szczególnej. Oczywiście Aleks był cudowny, Daiki też w porządku, rodzice Daikiego wspaniali, ale reszta była mi dość obojętna.
Plusem książki są dwie perspektywy (Aleks i Daiki), bo bez tego nie byłabym w stanie dobrze zrozumieć żadnego z chłopaków, gdyby ich odczucia nie były nakreślone pierwszoosobowo i na bieżąco. Jeśli chodzi o samo tempo budowania relacji i zażyłości między głównymi bohaterami, to też było to wykreowane w sposób naturalny. Do tego w książce, mając na uwadze ramenownię rodziców Daikiego oraz zamiłowanie Aleksa do gotowania, pojawiały się przeróżne potrawy, które niemalże mogliśmy powąchać, czytając książkę. Czułam te dania i miałam ochotę wszystko zjeść (oprócz kimchi, ha tfu).
Wydaje mi się, że @bookovicz chciał się skupić na zbyt wielu kwestiach jednocześnie. Mamy kwestię orientacji, tożsamości, poznawania siebie, straty bliskich osób, śmierci, a do tego motyw bliźniaczych dusz, przeznaczenia, obszaru magii w realizmie magicznym. Gdy wczuwałam się w książkę i zaczynałam mieć wrażenie, że do mnie przemawia, to nagle mieszały mi się intencje, w jakich miało to wszystko do mnie docierać. I mimo tego, że dzieje się naprawdę wiele, to równie wiele kwestii było koszmarnie przewidywalnych.
Jeśli zobaczyłabym taką propozycję filmu na Netflixie i obejrzała w jakiś chillowy dzień, to odebrałabym to wszystko lepiej. Historia naprawdę ma potencjał filmowy bardziej niż książkowy jak dla mnie, w szczególności, że mimo prostego stylu @bookovicz dość długo ją czytałam i lekko męczyłam - tutaj również przez dość specyficzne dialogi.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję @wydawnictwo_wab @neony_w.a.b