Jego babeczka recenzja

Jego babeczka, to kolejny romans z dużą dawką komedii, w pisarskim dorobku Penelope Bloom. 
Teoretycznie każda z tych książek jest osobną opowieścią, łączą się one bohaterami, w taki sposób, że postaci poboczne w jednej części, grają pierwsze skrzypce w kolejnej. Jednak nasi poprzedni główni bohaterowie również się pojawiają, w mniejszym lub większym stopniu. Wielka szkoda się nie stanie, jednak jeśli ktoś chce czytać całą serię, mimo wszystko najlepiej trzymać się kolejności ;)
Tym razem historia skupia się na Ryanie, którego mogliśmy poznać w wisienkowej części i w którego życiu odrobina się pozmieniała, oraz Emily- młodej artystce, która chwilowo pracuje w domu starców, ucząc ich sztuki i nieoczekiwanie, dzięki Williamowi, dostaje od Ryana propozycję stworzenia plakatów i dekoracji na imprezę Halloweenową w Galleonie. 
Ktoś tu chce się pobawić w swata. Ale czy William i jego bujna wyobraźnia żartownisia rzeczywiście mogą pomóc? Czy może zaszkodzić? ;)
Poza tym, na Emily czekają upragnione, wymarzone studia w Paryżu! Dwa miesiące i fruuu! To nie czas na szybciej bijące serce na widok pewnego przystojniaka!

Na szczęście, po małym rozczarowaniu przy drugiej części serii, w Babeczce znów było głównie śmiesznie, a nie żenująco i naprawdę dobrze się bawiłam przy tej lekturze. Czyta się szybko, jest naprawdę lekka i zabawna, z odrobiną pikanterii. Idealna na rozluźnienie po ciężkim dniu :)