Natalie – żona komandosa jednostki SEAL jest w zaawansowanej ciąży. Jej mąż całkiem niedawno wyjechał na misję, która miała być krótka. Obiecał, że wróci do niej i dziecka, ale jednak los chce inaczej. Zamiast niego – w drzwiach pojawia się dwóch innych żołnierzy przynoszących jej tragiczne wieści z pola bitwy. Jej ukochany mężczyzna ginie. Tak zaczyna się pełna tragicznych wspomnień i tęsknoty historia kobiety. Jedno życie się kończy, a drugie niebawem ma się rozpocząć. Czyż to nie ironia losu? Kiedy wszystko wydaje się nie mieć sensu, na drodze tego cierpienia pojawia się przyjaciel Natalie i Aarona – Liam Dempsey. Od początku wiadomo, że tych dwoje może połączyć jednak coś więcej niż zwykła przyjaźń…
Czy jednak tak się stanie? Czy kobieta zdoła zapomnieć o tym, co było i rozpocząć nowe życie u boku innego mężczyzny? I, wreszcie, czy – mając świadomość, że Liam również jest narażony na śmierć jako żołnierz – będzie chciała przeżywać znów te same rozterki związane z jego ciągłymi wyjazdami? Jak poradzi sobie ze świadomością, iż on również może nie wrócić z następnej misji? Historia opowiedziana przez Caroline Micheals zawiera więc mnóstwo pytań, na które odpowiedź nie jest wcale taka prosta, jakby się mogło wydawać.
Tutaj strach miesza się z fascynacją i z ciekawością jutra. Jest to pełna dylematów opowieści o sile miłości oraz pragnieniu bycia znów szczęśliwą. Powieść niesie ze sobą ogromny ładunek emocjonalny. Nie rozpieszcza czytelnika pięknymi i ckliwymi opisami o wielkim uczuciu. Tutaj śmierć okazuje się początkiem wszystkiego, lawiną nieoczekiwanych zdarzeń. Główna bohaterka nie potrafi zapanować, zapomnieć. Przynajmniej tak nam się ma wydawać na początku.
Liam to mężczyzna niemal idealny, który w oczach Natalie urasta do rangi bohatera. Opiekuńczy, troskliwy, przystojny. Jednak kobieta wciąż czuje, że nie jest gotowa na nowy związek. Wspomnienia po niedawno zmarłym mężu powracają do niej jak bumerang. Ze wszystkich sił próbuje doszukać się tego wszystkiego w swoim starym/nowym przyjacielu. Wiecznie porównuje go z mężczyzną, który jeszcze nie dawno miał dzielić z nią szczęście w postaci wspólnego dziecka. Powoli jednak ten mur kruszy się coraz bardziej. Czy pewnego dnia pęknie? Czy ukojenie przyjdzie, a zakazany owoc zmieni się w coś więcej? Czy przyjdzie pocieszenie po stracie? Przecież cała trójka była sobie bardzo bliska. Mimo że pojawia się więc między tą parą zrozumienie, które prowadzi do zaufania. Liam jednak ciągle ma w podświadomości, że może być jedynie pewnego rodzaju pocieszeniem. Czy to się zmieni? Nikt nie daje mu gwarancji, a czytelnik dostaje odpowiedź niemal na sam koniec tej cudownej historii.
Jest to zarazem opowieść o ogromnej przyjaźni, chęci bycia blisko z drugim człowiekiem, samotności, ale też o żałobie (choć, według mnie, nie jest ona aż tak tragiczna, co niektórych może oburzyć)) oraz sile miłości wdowy do zmarłego męża, która nie pozwala żyć w pełni.
Mamy tutaj romans w tej najdelikatniejszej i najbardziej wdzięcznej osłonie, co sprawia, że czytelnik zaczyna czuć coraz większą sympatię do mężczyzny. To wszystko sprawia, że nie można oderwać się od książki. Chcemy dowiedzieć się czegoś więcej. Poznać dalsze losy bohaterów. Nie ma więc nudy.
Jeśli zatem pragniecie przeczytać subtelną opowieść pełną rozterek i dylematów, ta historia jest dla was. Bohaterowie wzruszają. Często są dramatyczni, ale z drugiej strony, ujmują subtelnością oraz troskliwością. Wszystko to wygląda na szczere i pełne magii uczucie. Dialogi momentami wydają się tak zabawne przez dość pewnego siebie Liama, że niemal zapominamy, o prawdziwym powodzie zmartwień bohaterki. Gdy sytuacja między tym dwojgiem ludzi robi się zbyt napięta, autorka świetnie rozwiązuje ją dość uszczypliwymi, ale zabawnymi potyczkami słownymi pary. Język jest więc bardzo łagodny, momentami frywolny i lekki. Chyba dla kontrastu, aby nieco złagodzić wrażenie smutki po utracie kogoś bliskiego.
Autorka bardzo realistycznie opisuje wszystkie emocje bohaterki, co sprawia, że niemal natychmiast pragnie się jej współczuć niemal od pierwszych stron powieści. Czytelnik wprost chce się z nią identyfikować, wczuwać w jej stan. Skupiamy się zatem tylko na niej, gdyż zabiera nam całą swoją uwagę. I tak jest aż do ostatniego słowa. Co jednak zaskakuje, szybko przekonuję się, że fabuła nie jest aż tak oczywista. Nie można tu liczyć na przewidywalny rozwój wydarzeń. Z każdym rozdziałem dowiadujemy coraz więcej o przeszłości bohaterów i ich tajemnicach aż w końcu stajemy się oszołomieni ogromną przemianą i zwrotem akcji urwanej w najciekawszym momencie, co tylko podsyca ciekawość i chęć poznania dalszego ciągu. Ja już nie mogę się tego doczekać.