Po raz pierwszy zastanawiam się nad tym, czy ocenić książkę na podstawie gwiazdek od 1 do 10... To, co właśnie przeczytałam jest dziwne. Być może powinnam się teraz z tym przespać, trochę ochłonąć, odetchnąć i usiąść z czystą głową. Ale z drugiej strony, tyle emocji i myśli kłębi się teraz w mojej głowie, że czekanie i zwlekanie z recenzją nie byłoby najlepszym pomysłem.
Zaczynając od samego początku. Opis okładkowy informuje nas o tym, że grupa dzieciaków odnajduje rozkładające się ciało miejscowej wiedźmy. ŚLEDZTWO odsłania ponury świat, gdzie przeważa bieda, przemoc i mroczny erotyzm. I teraz tak. Śledztwo, to za dużo powiedziane. Liczyłam i szykowałam się na prawdziwe śledztwo, rozkładanie wszystkiego na czynniki pierwsze. Otrzymałam kilka rozdziałów, z czego każdy rozdział opisuje swego rodzaju patologię, która owszem - łączy się z zabójstwem wiedźmy, natomiast zanim dobrniemy do 3 zdań na końcu rozdziału o tymże zabójstwie, poznajemy takie historie, że chyba są one bardziej makabryczne niż te rozkładające się zwłoki w mętnych wodach kanału. Czy tego oczekiwałam od tej pozycji? Nie, zdecydowanie nie. Czy to źle, że ją przeczytałam? Również nie, natomiast nie na to byłam przygotowana i nie wiedziałam, że otrzymam coś takiego. Ale jakoś tę pozycję wypada ocenić tak więc rozłóżmy ją trochę na plusy i minusy.
Nie mam bladego pojęcia jak wygląda meksykańska literatura (bowiem "Czas Huraganów" jest takową), z okładki otrzymujemy informację, iż autorka ma oko i ucho do poruszania różnych tematów, co niby w tej literaturze jest rzadko spotykane. Okej, może oko i ucho autorka ma, ale styl pisania? Zupełnie do mnie nie przemawia. Wściekły, szybki, okropnie chaotyczny. Jakby autorka pisała na wspomaganiu i za wszelką cenę chciała przekazać jak najwięcej informacji, nie bacząc na to, że zdanie w książce zajmuje pół lub całą stronę. 85 % zdań w tej książce to tasiemce, które są pisane dość szybko, agresywnie. Często zakańczane słowem "co nie/ c'nie?" Dużo wulgaryzmów, niekiedy wyraz po wyrazie. Czasem czytało to się zwyczajnie ciężko. Dodatkowo treść... Rozdziały miały tak ciężką tematykę, że z trudem się to czytało. Prostytucja, stosunki wszędzie i z każdym, przemoc, molestowanie, bieda, podniecanie zoofilią czy pedofilią, nienawiść, agresja. Naprawdę nie szykowałam się na coś takiego. Ale chyba najbardziej denerwował mnie język, jakim posługiwała się autorka. Miałam wrażenie, że przez książkę przeszedł tytułowy huragan. Rzucane opowieści, gradobicie wulgaryzmów, wir zagmatwanych zdań, trudni bohaterowie, których właściwie nie nadążamy poznawać (raczej śledzimy ich patologiczny styl życia i bycia, takie odniosłam wrażenie). To bardzo trudna opowieść. Brudna opowieść. Ciężko więc oceniać ją na podstawie gwiazdek. Nie potrafię tego zrobić bo czuję, że ocena nie będzie adekwatna... Ale postanowiłam dać 5/10 gwiazdek. Bo z jednej strony książka w wielu aspektach kompletnie mi się nie podobała, z innych zaś poruszała trudne tematy. 5/10 będzie sprawiedliwą oceną.
Na koniec jeszcze pozwolę sobie coś dodać: nagłówki bijące "mistrzowska powieść" to chyba za dużo powiedziane... Mistrzowska według mnie jest "Czarnobylska Modlitwa" czy np. powieści Kinga. To mistrzowskie nie było (chociażby ze względu na chaos w książce) - nie lubię, gdy ktoś zachęca mnie do czegoś w taki sposób, stosując taki głupi chwyt marketingowy. Zaczynam odnosić wrażenie, że im więcej szumu przy jakiejkolwiek pozycji, tym jest ona w mojej ocenie słabsza. A książki, o której nikt nie trąbi i nie wyskakują nam "mistrzowskie" nagłówki są pozycjami, które faktycznie można polecać i czyta się je o wiele przyjemniej.