Kim był Jean Améry, autor eseju „Poza winą i karą”?
Aby dobrze zrozumieć tę książkę, należy przedstawić kilka faktów z życia autora. Jego prawdziwe nazwisko to Hans Mayer. Urodził się w Wiedniu. Z pochodzenia był Żydem, ale odebrał katolickie wychowanie. Jak sam pisze w książce, w jego rodzinie żydowstwo było obecne tylko w pochodzeniu. W 1938 roku uciekając przed nazistami, wyemigrował do Belgii, gdzie działał w ruchu oporu. Za tę działalność został aresztowany i trafił do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu (Auschwitz), a potem do obozów w Buchenwaldzie i Bergen-Belsen. Był intelektualistą, dziennikarzem i pisarzem. W 1978 roku w wieku 66 lat popełnił samobójstwo.
W swoim eseju „Poza winą i karą” opowiada m.in. o losie niewierzącego intelektualisty – Żyda w obozie koncentracyjnym, w Auschwitz. Więzień, który nie był szewcem, krawcem, czy warszawskim złodziejem, miał bardzo ciężko, właściwie był skazany na śmierć. Zawody umysłowe nie dawały szans na przeżycie.
Obozowa rzeczywistość w Auschwitz była brutalna, przerażająca, trudna do zniesienia.
W tych przeżyciach jest podobieństwo, do tego, o czym mówi się np. o łódzkim gettcie (najdłużej działające getto w Polsce, zlikwidowane w sierpniu 1944 roku). Polscy Żydzi, to była w większości biedota – rzemieślnicy – krawcy, szewcy. Łódzkie getto było jednym wielkim obozem pracy dla III Rzeszy. Gdy przywieziono do nich Żydów z Wiednia, Belgii – bogatych, wykształconych, kupców, prawników, to ich życie kończyło się po kilku miesiącach. Albo umierali w gettcie, albo w obozie Chełmno nad Nerem, dokąd na początku wywożono Żydów z łódzkiego getta.
Tak pisze o Auschwitz Jean Améry cyt.: „Inna była sytuacja kogoś, kto wykonywał zawód inteligencki. Czekał go los kupca, który również należał do warstwy obozowego lumpenproletariatu, to znaczy: przydzielano go do komanda, które kopało doły w ziemi, kładło kable, przenosiło wory cementu, czy żelazne belki. W obozie stawał się robotnikiem niewykwalifikowanym, który robił swoje pod gołym niebem, co było najczęściej równoznaczne z wyrokiem śmierci.”; „Życie obozowe wymagało przede wszystkim sprawności fizycznej oraz graniczącej w razie potrzeby bezpośrednio z brutalnością psychicznej odwagi.”
Ta książka zaskoczyła mnie. Jest w niej dużo mocnych słów, opisów doświadczeń z obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, tortur z fortu Breendonk w Belgii, gdzie najpierw trafił Améry po aresztowaniu przez gestapo w lipcu 1943 roku. Tak opisuje to, co czuje człowiek, poddany torturom cyt.: „ I dopiero okrutna wiedza z późniejszego stadium, znów miażdżąca wszelkie abstrakcyjne wyobrażenia, pokazuje nam wyraźnie, jak te tuzinkowe twarze koniec końców stają się jednak twarzami gestapowskimi oraz jak zło przykrywa i przewyższa banalność. Nie ma bowiem czegoś takiego jak „banalność zła”, a Hannah Arendt, która napisała o tym w swojej książce o Eichmannie, znała tego ludobójcę jedynie ze słyszenia i widziała go tylko przez pancerne szkło klatki”.
Ważne słowa – doświadczenie pisarza, który był ofiarą Holokaustu i pisarki, która bezpośrednio tego nie doświadczyła.
W tej książce, prawie na każdej stronie są zdania warte przytoczenia, rzeczy, o których trzeba mówić głośno. Ta opowieść jest prawdziwa, szczególnie ważna, kiedy pomija się fakty historyczne w imię poprawności politycznej, czy manipuluje się historią.
Ciekawe są słowa autora opisujące okres 20 lat po wojnie, kiedy niewielu zbrodniarzy poniosło zasłużoną karę, a ich potomkowie mówią, że nie obchodzi ich to, co robili ich rodziny cyt. : „Niemniej jednak, szaleństwo czy nie, jest historycznym i społecznym faktem: byłem w Auschwitz rzeczywiście, a nie tylko w wyobraźni Himmlera. I wciąż jeszcze jest rzeczywistością, czemu zaprzeczać mogłaby jedynie kompletna historyczna i społeczna ślepota. Jest tą rzeczywistością w głównych swych krajach, a więc w Austrii i w Niemczech, gdzie nazistowskich zbrodniarzy w ogóle się nie skazuje lub skazuje ma śmieszne niskie kary pozbawienia wolności, z których i tak odsiadują ledwie jedną trzecią”
Jean Améry, jak pisał o sobie – niewierzący intelektualista w Auschwitz, napisał ważną książkę o cierpieniu i samotności człowieka poddawanego torturom w Breendonk, który przeszedł przez 3 obozy koncentracyjne. W tych miejscach nie było Boga, tylko ból i proza obozowego życia.
On nie wymyślił sobie tego, co opisał – to nie jest fikcja literacka - on to przeżył naprawdę!