Miasto Niebiańskiego Ognia jest zakończeniem serii ,,Darów Anioła", która początkowo miała być tylko trylogią. Czuć to zarówno w 4, jak i 5 części natomiast tutaj widzimy zaskakująco poprawę. W książce mamy bezpośrednią kontynuację zdarzeń z części poprzedniej, dlatego ta recenzja będzie zawierała spoilery. Jace po wszystkich swoich przeżyciach z Sebastianem staje się normalny... przynajmniej po części, gdyż w jego żyłach zaczyna płynąć magiczny ogień. W międzyczasie Sebastian napada po kolei na różne Instytuty położone w różnych częściach świata. Bohaterowie muszą największą bitwę jak do tej pory, gdyż Sebastian zawarł sojusz z jasnym dworem i z Elfo-wróżkami występującymi na nich. Oprócz znanej nam plejady bohaterów, takich jak mój ukochany Magnus, czy Izzy, poznajemy też nowych bohaterów. Dla przykładu pojawia się Emma i cała rodzina Blackthornów. Od bohaterów też warto zacząć, gdyż mam wrażenie, że Clare stoi bohaterami. Wszyscy się fajnie uzupełniają. Czuć pomiędzy nimi chemię i prawdziwą sympatię. Kocham rozmowy pomiędzy Simonem i Jacem, bo widać, że mimo początkowej nie chęci obydwóch panów wobec siebie darzą się ogromnym szacunkiem. Jeśli chodzi o związki romantyczne, moimi faworytami są Simon i Isabell ora Magnus i Alec. Pierwsza para ma ze sobą niezwykłą dynamikę. Mimo pewnej maski Isabell widać, że zależy jej na wampirze i vice versa. Natomiast Alec i Magnus nie są ze sobą przez większą część historii, natomiast to jak w chwili zagrożenia myślą o sobie nawzajem, jest niesamowite i widać jak bardzo czarodziejowi zależy na nocnym łowcy. Najlepszą częścią tej historii jest jej część druga. Cały etap, który się dzieje w piekle, daje poczucie niepokoju i pewnej klaustrofobi. Zaskakują też śmierci bohaterów, u których najmniej się tego spodziewamy. Najbardziej do klimatu dodaje jednak relacja Sebastiana i Clary. Ta relacja jest niebezpieczna, pełna nienawiści, ale także pewnej pokręconej miłości, która na myśl może przywodzić Cersy i Jamiego. Sam fakt, że Sebastian nie zabija matki Clary, tylko dlatego, że jest matką Clary, jest wystarczająco niepokojący. Jeśli chodzi o styl pisania Clare ma lekkość pióra. Czyta się książkę bardzo przyjemnie i przede wszystkim szybko. Jak wyżej napisałam ta część, jest o wiele lepsza od dwóch poprzednich. Nie ma tu tyle scen prawie seksu, co w czwartej gdzie było to bardzo niezręczne i nie czytało się tego dobrze. Całe szczęście Clare nie poszła w całkowicie słodkie zakończenie. Co prawda naszym bohaterom się udaje. Byłam nieco zawiedziona zakończeniem wątku Simona. Daje sobie otwartą furtkę do następnej części (a jak wiemy Pani Noc i reszta trylogii już jest zakończona). Na pewno cała seria pozostawia bardziej pozytywne wspomnienia. Z wielką chęcią wrócę do tego świata i do tych bohaterów. Z przyjemnością zabiorę się też za czytanie prequeli, tym bardziej że pojawiło się do nich nawiązanie.