Od momentu, gdy zobaczyłam zapowiedź książki Sam Holland "Echo Man", wiedziałam, że będzie to mocna i wstrząsająca lektura, w której odnajdę się bez problemu. Odliczałam dni do premiery, a gdy widziałam jej przedpremierowe recenzje na różnych stronach czy bookstagramie, to moja ciekawość tylko rosła. Nie mam pojęcia dlaczego, ale od początku czułam, że to książka idealna dla mnie i... Nie myliłam się! Co to była za historia!
Już sam pomysł na fabułę bardzo mnie zaintrygował, gdyż mamy do czynienia z seryjnym mordercą, który - jak wszystko na to wskazuje - wzoruje się na słynnych mordercach sprzed lat. Detektywom ciężko sobie z nim poradzić i tytułowy "Echo Man" jest ciągle o krok przed nimi. Śledztwo prowadzi tak naprawdę kilku bohaterów i każdy z nich ma swój powód, aby schwytać mordercę.
Byłam ciekawa jak autorka nawiąże do tych znanych lub mniej znanych seryjnych morderców i muszę przyznać, że dla miłośników tego typu tematów, będzie to niezły kąsek, bo jest tego naprawdę dużo.
Aż ciężko mi uwierzyć, że jest to debiut autorki, bo wydaje mi się, że nawet nie ma takiej rzeczy, do której mogłabym się przyczepić i podobało mi się dosłownie wszystko.
Styl Holland jest niesamowicie lekki i przyjemny, ale zarazem wszystkie te wydarzenia opisywała w takich dokładny i wręcz brutalny sposób, że aż miałam ciarki na ciele, a w głowie pełno makabrycznych scen. Uważam, że to wspaniała umiejętność dla pisarzy zajmujących się tym gatunkiem, bo niestety nie każdy potrafi tak "malować słowem".
Przez mnogość bohaterów, każdy czytelnik może znaleźć swojego ulubieńca i bardzo podobało mi się to, że nikogo historia nie była pomijana. Gdy autorka zaczęła jakiś wątek, to zawsze go kończyła, chociażby w kilku zdaniach. Miałam momenty, gdy myślałam: "Ooo, mogłaby jeszcze napisać coś z tym...", a po kilku stronach własnie to się działo, więc mam wrażenie, że idealnie autorka trafiła w mój gust i dlatego tak dobrze mi się czytało.
W dodatku coś dla siebie znajdą tutaj także miłośnicy romansów, bo była taka jedna parka, która skradła moje serce.
Uważam, że to jeden z lepszych thrillerów/kryminałów jaki miałam przyjemność czytać w ostatnim czasie, ale zdecydowanie nie jest on dla wszystkich. Zawiera mnóstwo mocnych scen czy drastycznych odpisów, które nie są odpowiednie dla niektórych czytelników. Ja osobiście się zachwyciłam całością i nie potrafię znaleźć żadnego minusa.
Postacie, fabuła, styl autorki, wszystko było genialne.
A samo zakończenie? Wybaczcie, ale spadłam z fotela! Kompletnie nie spodziewałam się takiego obrotu spraw i epilog czytałam chyba trzy razy, nie mogąc uwierzyć w to, co widzę.
Ja gorąco polecam, bo uważam, że to świetna książka.