Dziewiąty tom Koła czasu jest tą częścią, która lekko zatrzymuje mózg. Dech zimy to jak dotąd najkrótsza powieść Pana Jordana, a mimo to objętość i tak robi wrażenie. Ciągle się zastanawiam, skąd Autor brał pomysły na to, aby tak rozwlec fabułę i ciągle mimo tego, że tom dziewiąty jest chyba najmniej zajmujący, cała seria niezwykle mi się podoba.
Drobiazgowa powieść cały czas przyciąga przygodami Randa, który wraz ze swoimi przyjaciółmi przemierza świat w poszukiwaniu… No właśnie czego? Tego nie wie nawet Cadsuane. Kłamcą okazuje się Mazrim Taim, który rządzi Czarną Wieżą, a jego działania i intencje ciągle są sekretem dla wielu. W końcu do Ebou Dar przybywa seanchańska księżniczka, Córka Dziewięciu Księżyców. Właśnie tam poznaje ją Mat. Bohaterowi zostaje przepowiedziane małżeństwo, czy dojdzie ono jednak do skutku?
Mimo wielu fascynujących i ciekawych wątków wiele z rozpoczętych przygód stoi w miejscu, co przyznam, jest lekko frustrujące. Wątek Perrina stoi. Wątek Nynaeve stoi. Heh Mat robi jakiś postęp, ale niewielki. Pisarz bardziej skupia się na opisach otaczającego świata i postaci niż na samej akcji. Trzeba tutaj napisać, że naprawdę Autor jest mistrzem w kreowaniu literackiej rzeczywistości, można mu zarzucić rozwlekłość fabuły, ale opisy bezcenne.
Gdy przeczytałam tom pierwszy Koło czasu, prawdę mówiąc, myślałam, że w każdej z dalszych pozycji akcja zacznie jeszcze bardziej przyspieszać. Bez wątpienia są to książki dla tych, którzy nie są niecierpliwi i mają dużo czasu, aby zrozumieć zamysły Pisarza. Dopiero ostatnie strony naszej Zimy zaczynają nabierać tępa i zachęcają do oczekiwania na dalsze losy bohaterów.
Książki Pana Jordana, są zestawiane w jednym szeregu z dziełami Pana Martina, mam jednak wrażenie, że fabuła u twórcy Sagi lodu i ognia jest o sto kilometrów na godzinę, szybsza. Żywię nadzieję, że kolejna część Koła czasu poruszy w końcu najciekawsze wątki, które z jakiegoś powodu teraz się zagubiły, a także pojawi się więcej Synów Światłości, czy trolloków. Bez względu na wszystkie zastrzeżenia saga Pana Jordana zasługuje na polecenie wszystkim fanom literatury fantastycznej.
Zrezygnowałam z serialu, który moim zdaniem kompletnie nie oddaje ducha książki. Nie mam pojęcia, co myślą reżyserzy, którzy świadomie niszczą świat przedstawiony w powieści. Kiedy porównamy pierwszy tom do odcinków serialu, naprawdę można się zdziwić, że to jedna powieść. Bez dwóch zdań polecam książki, które być może lekko się wloką, ale mają spójną fabułę.
Czekam z niecierpliwością na kolejną część, która być może rozjaśni przygody pominiętych bohaterów.