Dzień coraz szybciej umiera za oknem, na uczelni pozorny spokój, a w domu piętrzy się stos cudownych światów, dla których nareszcie mam czas. Zadowolona wybrałam ze sporego stosiku ”Dogonić rozwiane marzenia” Elizabeth Flock i usiadałam w ulubionym fotelu. Książka skusiła mnie swoim zapachem i okładką w delikatnych, pastelowych barwach zapowiadających lekką, przyjemną lekturę. Jednak, gdy rozpoczęłam czytanie przypomniałam sobie stare porzekadło, że nie ocenia się książki po okładce.
Miłość jest piękna tylko na początku. Tak było w przypadku Samathy i Boba. Kiedy Sam spotyka przystojnego Roberta uważa, że to prawdziwy dar od kapryśnego losu, ale z czasem miłość gdzieś się ulatnia, a kobieta dostrzega, że ją i jej ukochanego nic już nie łączy. Ich więź rozluźnia się, co powoduje, że para odsuwa się od siebie. Zwłaszcza wtedy, gdy Sam nie może zajść w wymarzoną ciążę. Friedmanowie postanawiają adoptować dziecko, żeby „naprawić” swoje małżeństwo. Dwuletnia Cammy jest swojego rodzaju plastrem na ohydną ranę rozpadającego się związku, który ma na powrót zbliżyć Sam i Boba, ale niestety dziewczynka zamiast połączyć małżonków jeszcze bardziej ich dzieli.
Cammeron, jako adoptowane dziecko teoretycznie szczęśliwych rodziców, nie potrafi znaleźć swojego miejsca w świecie. Gwałtownie wkracza w okres nastoletniego buntu. Dziewczyna diametralnie zmienia styl bycia. Z grzecznej, ułożonej dziewczynki zmienia się gwałtownie w arogancką gotkę, co wcale nie podoba się jej przybranym rodzicom. Nieszczęśliwa i zagubiona Cammy poszukując akceptacji postanawia uciec w narkotyki i przygodny seks z chłopakiem ze szkoły. Depresja wciąga zrozpaczoną nastolatkę w coraz większą pustkę, tak wielką, że…
Nie, nie zdradzę wam zakończenia, bo pozbawiłabym was zupełnie przyjemności czytania. Do tej pory nie potrafię wyjść z szoku, jaki wywołała na mnie powieść Elizabeth Flock. Dlaczego? Spodziewałam się naprawdę przyjemnej, lekkiej lektury o kolejnej idealnej, do porzygu, rodzinie, której jedynym problemem jest rozstanie z dorastającą córką, która postanawia wyjechać na studia do sąsiedniego stanu. Zamiast tego dostałam psychologicznym obuchem w głowę i obraz rodziny, która z dnia na dzień drastycznie się rozpada, mimo, że na zewnątrz Friedmanowie wyglądają na niemalże cukierkową, idealną rodzinkę: on, ona, nastoletnia córka i rozbrajający bliźniacy, których nie można nie kochać. Kto by się spodziewał tak szokującego rozkładu? Ten okropny obraz rozpadającej się rodziny czytelnik poznaje z punktu widzenia Samanthy i Cammy. Dzięki dwutorowej narracji poznajemy lepiej obie bohaterki i rozumiemy ich motywacje do tego, a nie innego działania. Autorka w swojej najnowszej powieści idealnie pokazuje czytelnikowi, co robi z człowiekiem zagubienie, destrukcyjna samotność i nieudane poszukiwanie sensu życia, a także jak szybko można stracić kontakt z najbliższymi stawiając wokół siebie mur najeżony niedopowiedzeniami, kłamstwami i nieporozumieniami. Mur, który sprawia, że członkowie rodziny stają się obcy i niepotrzebni.
”Dogonić rozwiane marzenia” z czystym sercem polecam wszystkim, a przede wszystkim tym, którzy mają kochających rodziców, a ich niedoceniają. Wierzcie mi, że nie każdy ma wokół siebie życzliwych ludzi, którzy go wspierają i szanują. Nie każdy ma tyle szczęścia, co wy.