“Dom słonia”, debiut autorstwa Pani Oliwii Ciesielskiej, to książka skierowana głównie do młodszego odbiorcy. Nie mam oczywiście na myśli małych dzieci, gdyż jest to wręcz idealna lektura dla młodzieży, o czym od razu można przeczytać w informacjach o klasyfikacji gatunkowej. To powieść z głębszym przesłaniem i z fabułą, którą warto podsunąć każdemu nastolatkowi wkraczającemu powoli w dorosłość. Nieskomplikowane słownictwo, bardzo trafnie w niej używane, jest stosowne właśnie do tej grupy wiekowej. Książkę czyta się lekko i ze sporym zainteresowaniem, a pomimo stosunkowo dużej objętości woluminu i drobnej czcionki, strony umykają w bardzo szybkim tempie. Dzieje się tak dzięki oryginalnej i dosyć ciekawie zbudowanej akcji. “Dom słonia” opowiada historię siedemnastoletniej dziewczyny, Christiny Wright, która niespodziewanie budzi się w obcym, w ogóle nie znanym sobie miejscu, nazywanym właśnie tytułowym Domem Słonia. Co więcej, ona nawet nie pamięta niczego ze swojej przeszłości! Dodatkowo ślady na jej ciele - siniaki i rany, świadczą o tym, że musiało wydarzyć się coś złego. Po początkowej panice i dezorientacji, zrozumiałych po takim przebudzeniu, młoda kobieta dowiaduje się od osób zamieszkujących ten przybytek, że znalazła się w przestrzeni zawieszonej gdzieś pomiędzy życiem, a śmiercią. Z uzyskanych informacji wyłania się obraz czyśćca dla osób znajdujących się w śpiączce, ale mających jeszcze szansę na wybudzenie, o ile uda im się zdobyć antidotum ukryte w lesie podczas udziału w cotygodniowej, tajemniczej GRZE. Życie w purgatorium pozwala jego mieszkańcom na rewizję swojego dotychczasowego życia, które stopniowo każdy z nowo przybyłych sobie przypomina i niejako daje możliwość odkupienia win, bądź na pogodzenia się z koniecznością wiecznego odejścia. Książka skłania Czytelnika do myślenia i pobudza ukryte w nim pokłady wrażliwości. Jest to naprawdę wartościowa, młodzieżowa fantastyka.
Czy masz czasem niejasne przeczucie, że jakaś historia ma zostać Ci opowiedziana w odpowiednim momencie Twojego życia? Wierzę, że książki “przychodzą” do mnie wtedy, kiedy trwa najlepszy czas na ich odbiór przeze mnie. Gdy mogę wyciągnąć z nich najwięcej i jednocześnie zanurzyć się w ich głębię. Nie ukrywam, że ta pozycja oczekiwała ładnych kilka tygodni na moim stoliku nocnym na swoją kolej. Ciągle czułam, że to jeszcze nie teraz. Co więcej, miała ona poczekać jeszcze dłużej, przed siedmioma innymi. Jednak kilka dni temu poczułam, że to już i przesunęłam ją w kolejce na sam początek. Teraz, już po jej przeczytaniu wiem, że to przeczucie było niewiarygodnie trafne. Książkę otwiera scena kiedy dochodzi do wypadku samochodowego z udziałem kierowcy, który w swojej zuchwałości nie liczył się z innymi uczestnikami ruchu. Początkowo nie wiemy kim są poszkodowani, nie wiemy czy przeżyli, możemy jedynie snuć insynuacje. Teraz zdradzę Wam, dlaczego ta książka mnie w niewytłumaczalny sposób wezwała. Kiedy zaczęłam ją czytać to dosłownie kilkanaście godzin wcześniej w Krakowie, bardzo niedaleko mnie, zdarzył się ten dosyć mocno nagłośniony wypadek samochodowy żółtego Renault Megane, prowadzonego przez syna pewnej telewizyjnej celebrytki. Straciło w nim życie czterech młodych chłopaków... Myśli o nich i o ogólnie o sensie egzystencji zaprzątnęły moje myśli w ogromnym stopniu na kolejne dni. “Dom słonia” wpasował się idealnie w te przemyślenia, ponieważ przedstawia pewne spojrzenie na kwestie związane z esencją istnienia… I również pojawia się tam wątek nielegalnych wyścigów samochodowych.
Bardzo polecam tę publikację każdemu młodemu duchem Czytelnikowi. Choć momentami bywa przewidywalna i być może odrobinę naiwna, to jednak jest oparta na innowacyjnym pomyśle i wnosi wartość dodaną do każdej ludzkiej duszy. Jest warta przeczytania. No i oczywiście potrafi zapewnić świetną rozrywkę, kiedy razem z bohaterami mamy możliwość brać udział w pędzącej akcji. Polecam!