Z geniuszu i talentu Agathy Christie zdaje sobie sprawę chyba każdy, kto przeczytał choć jedną jej powieść. Uznawana jest ona za mistrzynie kryminałów, zresztą według mnie całkiem słusznie. Oczywiście, zawsze znajdą się ludzie, w których guście nie leżą takie właśnie powieści, jednak zazwyczaj, nawet oni przyznają że Christie miała niesamowity talent do tworzenia tych trudnych zagadek kryminalnych. Jednak gdy autor ma w swoim dorobku tak duża liczbę powieści, zdarzają się też utwory słabe, odstające od reszty. I choć autorka zarzeka się, że pisanie tej książki było dla niej przyjemnością i że jest to jedna z jej najlepszych książek, Ja uważam, że „Dom zbrodni” to raczej jedna z tych przeciętnych pozycji.
O głównym bohaterze, Charlesie Harwardzie wiemy tak naprawdę niewiele. Jego ojciec jest zastępcą komisarza Scotland Yardu. Czeka go wyjazd na 2 lata do Anglii, lecz po powrocie ma zamiar wziąć ślub z poznaną w Kairze Sophią Leonides. Jednak gdy wraca do ojczyzny, dowiaduje się, że dziadek Sophi a zarazem głowa rodziny Leonidesów zmarł i to nie śmiercią naturalną, został otruty eseryną. W związku z nasuwającym się pytaniem, kto w domu miał jakikolwiek motyw, ojciec Charlesa prosi go o współpracę. Ten, chcąc nie chcąc musi udać się do „Krzywego Dworku” by bliżej poznać jakże ekscentryczną i „bezwzględną” rodzinę i spróbować odnaleźć truciciela.
Książka ta składa się głównie z dialogów, a akcji typu szukania dowodów, śledzenia czy czegokolwiek podobnego znajdziemy tu raczej mało. Dlatego też powieść do połowy wydaje się lekko nużąca. Potem jest już coraz lepiej, nareszcie są niespodziewane zwroty akcji i momentami czyta się naprawdę z zapartym tchem. Szczególnie gdy następuje kolejne morderstwo, po tym jak aresztowano podejrzanych, człowiek zaczyna zastanawiać jak to możliwe.
Mamy tutaj około 10 podejrzanych, każdy z nich miał motyw by zabić starego Leonidesa, niektórzy mogli to zrobić dla pieniędzy, inni z miłości do kogoś innego. Trudna sprawa. Podczas czytania, kilka razy zmieniałem swojego podejrzanego a i tak muszę przyznać, że na końcu byłem bardzo zaskoczony. Jak każda powieść Agathy Christie, także ta jest nieprzewidywalna.
To co bardzo mi się spodobało, to właśnie rodzina Leonidasów. Jest Ona bardzo ciekawie przedstawiona, każdy jest inny, i każdy na swój sposób jest, jak to opisano w książce, „bezwzględny”. Znajdziemy tu istny gabinet osobowości.
Nie ma tu ani monsieur Poirota ani panny Marple i trudno określić czy to dobrze czy to źle. Wydaje mi się że raczej dobrze, gdyż tutaj, bohater nie jest kimś nadzwyczajnym, o niesamowitej spostrzegawczości i umiejętności kojarzenia faktów. Jest zwykłym człowiekiem, którego jedynym sposobem na odkrycie prawdy jest rozmowa.
Podsumowując, Dom zbrodni jest książką raczej przeciętną w porównaniu do innych dzieł Agathy Christie, jednak i tak jest ciekawa, intrygująca i zaskakująca. Uważam że można po nią sięgnąć jednak nie jest to pozycja obowiązkowa. Brakuje jej „tego czegoś” co uczyniło by ją jeszcze bardziej interesującą. Myślę że odpowiednią oceną dla tej książki jest 4/5 raczej z tendencją do 3,5.