„Do Nadejścia Ciemności” to debiut Ewy Wnuk, po którym ciężko poznać, że jest debiutem. Fabuła jest interesująca, wciągająca i przemyślana od początku do końca. Poza tym trudno dopatrzeć się w książce błędów, które zdarzają się przecież każdemu, nie tylko debiutującym autorom. Inna sprawa, że czuć w tej książce lekkość, widać, że pisanie jej było dla Ewy przyjemnością, widać, że poczuła tę historię, że żyła nią od początku do końca. No cudo!
Główną bohaterką powieści jest Vittoria, skaza wśród aniołów, potępiona jak ją nazywają, pogardzana przez pobratymców. Dlaczego? Bo jest aniołem, a urodziła się bez skrzydeł, za to z mocami, które przynoszą wiele szkód w jej otoczeniu. Tori musi zmagać się z odrzuceniem, samotnością i poczuciem niższości. Ale nadchodzi dzień, kiedy zostaje wybrana do udziału w igrzyskach zrzeszających najsilniejsze i najmądrzejsze istoty z całego świata. Wreszcie może poczuć się doceniona, jak wybraniec, bo do tych pokojowych igrzysk zawsze wybierani są najlepsi. To dla niej ogromny zaszczyt i szansa, której nie może zmarnować. Bardzo liczy na to, że udowodni swoją wartość i wreszcie anioły zaczną traktować ją jak swoją. Zdeterminowana, aby wygrać, nie wie, jak bardzo się myli w swoich osądach i nadziejach. Jej wyprawa do Sanglant szybko zamienia się w koszmar pełen nieprzewidywalnych wyzwań. Świat, który miał być symbolem pokoju i współpracy między rasami, okazuje się być w rzeczywistości miejscem pełnym kłamstw, zdrad i brutalnych intryg.
Uwielbiam wiele rzeczy w tej książce, a jedną z nich jest jej atmosfera. Jest ciężka, mroczna i duszna, ale niepozbawiona nadziei. Głównie za sprawą cudownych bohaterów, po których nie spodziewałam się, że będąc na igrzyskach, na których muszą walczyć o przetrwanie, będą współpracować. Ten fakt był dla mnie największym chyba zaskoczeniem w powieści, mimo że spektakularnych zwrotów akcji i niespodzianek jest w niej naprawdę dużo. Ale ta ich współpraca i tworzące się powoli między nimi więzi tak bardzo mi się spodobały, że przysłoniły wszystko inne. Z powodu tych więzi zresztą bardzo później cierpiałam, bo autorka nie oszczędza bohaterów i nie tylko rzuca im pod nogi takie kłody, których nie będą w stanie przeskoczyć, ale też pozwala nam się z nimi związać (nawet z takimi, którzy występują epizodycznie), by potem z ich powodu rozerwać nam serce na strzępy. Do tej pory mam w pamięci nie tylko pierwszoplanowe postaci, a wśród nich wampira Dracona – mojego niekwestionowanego ulubieńca, Vittorię, postrzeganą jako wyrzutek, która pokazuje niesamowitą siłę charakteru, odwagę i determinację, z którą łatwo jest się identyfikować i którą łatwo polubić, upadłego anioła Ezekiela, władcę demonów Azazela, elfkę Kirę, ale też Lucasa, który jest tylko słabym człowiekiem, wilkołaka Lykosa (jego z dalszoplanowych postaci najbardziej) czy ragani Bel. Jak widzicie ras jest w powieści sporo, bo aż dwanaście, ale nie sposób się wśród nich pogubić, tak jest w powieści wszystko przemyślane i dopracowane.
Bohaterowie książki są naprawdę różnorodni i pełni kontrastów. Autorka doskonale przedstawia ich relacje, pokazując, jak różne motywacje i cele wpływają na ich działania. Relacje te pełne są napięcia, przyjaźni, miłości, ale też wrogości, bo oczywiście nie brakuje w książce antybohaterów, a przede wszystkim jest taki jeden, któremu kibicuje się w szybkim dotarciu na samo dno i pozostaniu na nim. Relacje między postaciami są skomplikowane i pełne emocji, co sprawia, że naprawdę wyjątkowo łatwo jest się z nimi zżyć i zaangażować w ich losy. Wątek romantyczny jest, ale delikatny jak podmuch wiatru. Jest uroczo, niezwykle romantycznie, ale nie za słodko. Autorce udało się pokazać coś prawdziwego, co nie tworzy się między ludźmi ot tak, a dopiero po zbudowaniu zaufania, przyjaźni, lojalności wobec drugiej osoby. Między bohaterami faktycznie mocno iskrzy, ale to iskrzenie oparte jest na solidnych fundamentach, jak chociażby rozmowa, której między nimi nie brakuje i wspólne przeżycia.
Autorka stworzyła powieść, która pobudza wyobraźnię i pozwala zanurzyć się w fascynującej rzeczywistości, która jest wprawdzie pełna bólu i krwi, daje jednak nadzieję na lepsze jutro. Stworzyła świat, w którym każdy dzień jest walką o przetrwanie, a mimo to w sercach bohaterów tli się wola walki i chęć przetrwania za wszelką cenę. Inna sprawa, że ten świat dosłownie staje przed oczami, tak plastycznie został opisany. Akcja książki jest dynamiczna (czyli tak jak lubię najbardziej) i równa przede wszystkim, a także pełna zwrotów akcji, które naprawdę zaskakują. Ani raz chyba nie zdarzyło się, abym przewidziała to, co nastąpiło. Igrzyska, które są centralnym elementem historii, chociaż kojarzą się z tymi z „Igrzysk Śmierci”, są zupełnie inne. Przede wszystkim jest tu obecna magia, dużo różnorodnej magii, bo przecież mamy do czynienia z przedstawicielami kilkunastu ras. Igrzyska są też brutalne, ale nie z powodu uczestników, którzy, jak pisałam, zachowują się inaczej niż można się po zawodnikach igrzysk spodziewać. Są napięte do granic możliwości i nieprzewidywalne. Autorka umiejętnie buduje w trakcie igrzysk atmosferę tajemniczości i mroku, co sprawia, że finalnie zbieramy szczękę z podłogi z zaskoczenia i niedowierzania z powodu tego, jak potoczyły się wydarzenia.
Autorka pisze lekko i przyjemnie (chociaż sytuacje, w które pakuje bohaterów już takie przyjemne nie są), co sprawia, że przez książkę się płynie, czyta się ją szybko i z niesłabnącym zainteresowaniem. Umiejętnie balansuje między ciężkimi, mrocznymi tematami a chwilami ulgi i nadziei, co sprawia, że lektura jest angażująca i emocjonująca. Naprawdę ciężko jest się oderwać chociaż na chwilę. Chociaż nie to jest jej celem, powieść przemyca również głębsze tematy, takie jak moralność, poświęcenie i walka o tożsamość. Bohaterowie muszą stawić czoła trudnym wyborom i konsekwencjom swoich działań, mierzą się nie tylko z zewnętrznymi niebezpieczeństwami, ale też ze sobą, poddawani okrutnym próbom. Książka dobrze pokazuje, jak w obliczu brutalnych wydarzeń ludzie mogą się zjednoczyć lub podzielić, a także jak różne motywacje mogą prowadzić do skrajnych decyzji. Powieść pozostawia czytelnika z pytaniami i pragnieniem kontynuacji, która jest wyraźnie zapowiedziana w zakończeniu, a to również świadczy o wysokim poziomie tej publikacji.
Autorka udowadnia, że polska fantastyka wciąż potrafi zaskakiwać i dostarczać niezapomnianych wrażeń, a jej bohaterowie, choć pełni wad i wewnętrznych konfliktów, są postaciami, z którymi łatwo się identyfikować i których losy głęboko poruszają. Bogata, pomysłowa i wciągająca fabuła, dobrze zarysowane postaci, świetnie skonstruowany świat przedstawiony to elementy które sprawiają, że ciężko jest oprzeć się powieści. Historia Vittorii to opowieść o walce, poświęceniu i poszukiwaniu własnej tożsamości, która z pewnością zaintryguje i poruszy wielu czytelników. Osobiście kocham i polecam z całego serca!
Współpraca z Wydawnictwem Papierowy Smok.