Bardzo sensownie zaprojektowana całość. Zdjęcia na tyle duże - ale nie koniecznie na całą stronę - że łatwo dostrzec odcienie w kolorystyce i mniejsze elementy wystroju.
Publikacja Ann Grafton podpowiada co jest wyznacznikiem danego stylu. Mamy krótki przewodnik po stylach oraz bardziej reprezentacyjny po kolejnych pomieszczeniach w mieszkaniach, jak i części zewnętrznej. Są zaprezentowane pomieszczenia w dwóch wariantach, po lekkich zmianach, np.. przy pomocy koloru i materiału. To tkaniny oraz różnego rodzaju materiały na podłodze lub ścianie tutaj królują. To one potrafią diametralnie zmienić charakter pomieszczenia. Nie tylko zaakcentować daną strefę pokoju, ale sprawić, że zmienią się jego proporcje. Mamy zaprezentowane sposoby dekorowania tkaninami, począwszy od okien, przez tapicerkę mebli do dywanów i dodatków w postaci poduszek, obrusów, serwet, pościeli. Wyróżniona zostaje faktura, wzornictwo, sposób łączenia, jak i upinania, drapowania (wyszczególnione są sposoby upięć zasłon i rolet).
Ta publikacja to przede wszystkim cenny towarzysz dla wszystkich, którzy planują większe bądź nawet kosmetyczne zmiany w mieszkaniu. Autorka w treści podchodzi praktycznie do realizowania założonych planów, o czym wciąż przypomina. Sygnalizuje by robić listy potrzebnych mebli i dodatków, sugeruje by wpierw wypróbować kolory neutralne na dużych powierzchniach, a szaleć z dodatkami, tak by nie przytłaczały nas na co dzień. Zwraca uwagę, że niektóre rzeczy nie są tak praktyczne, jak nam się może zdawać, z kolei ich dekoracyjny charakter wynagrodzi to w postaci przyciągających wzrok szczegółów. Dlatego tak ważny jest nasz gust, to w czym najlepiej się czujemy, jakie kolory mają wpływ na nasz stan odprężenia. Również obecne potrzeby domowników będą wymagały wprowadzenia korekty nawet wtedy, gdy za aranżacje mieszkania zabierze się doświadczony dekorator. Wydaje mi się, że mało komu potrzebny jest dom na miarę tego prezentowanego w katalogach. Bardziej cieszy mnie to, co nie jest pod kreskę i co sama stworzę w swoim otoczeniu przestawiając sprzęty, dodając drobiazgi, zmieniając kolorystykę. Dzięki Autorce i inspirującym fotografiom, które wcale nie prezentują idealnych, często a'la loftowych mieszkań, a ciepłe pomieszczenia z duszą, istnieje pokusa, że czytelnik przyjrzy się bacznie swojemu domowi, by od razu choć lekko go zliftingować.
Minusem jest to, że po zapoznaniu się z każdym kolejnym rozdziałem czułam niedosyt. Do tego dochodzi sposób przedstawianych pomieszczeń, a mianowicie, wszystkie niejako wywodzą się z tej samej rodziny stylistycznej. Przeglądam jeszcze raz zdjęcia i widzę chłodny styl skandynawski, słoneczny toskański, z nutą prowansalskiego. Ot sielsko, wiejsko i beztrosko. Można z łatwością stwierdzić, że wszystko nosi znamiona o podobnym charakterze, więc nie każdego zainteresuje.