Twórczość Whitney G. jest mi znana już od kilku lat. Jej seria Domniemanie Niewinności całkowicie mnie porwała i sprawiła, że nie potrafiłam oderwać się od kolejnych jej tomów. Kilku jej nowszych tytułów nie czytałam (ale je nadrobię!), natomiast mój wzrok przykuła jej najnowsza powieść - Dwa tygodnie i jedna noc. Z dużymi nadziejami podeszłam do tej lektury – w końcu znając tę autorkę, mogłam spodziewać się czegoś wielkiego. Czy tak się właśnie stało?
Tara nie może znaleźć sobie pracy. Choć jej wykształcenie jest imponujące, ciągle jest odrzucana. Pewnego dnia jednak los się do niej uśmiecha - sam Preston Parker, mister Nowego Jorku i właściciel kilkunastu luksusowych hoteli ją zauważa i postanawia zatrudnić. Żaden jego asystent nie wytrwał na swoim stanowisku dłużej niż dwa tygodnie. Czy Tarze uda się pobić firmowy rekord i nie pozbawić przy tym swojego okropnego szefa życia? Zobaczymy.
Główna bohaterka tej powieści, Tara jest tak charyzmatyczna, odważna, wygadana i pewna siebie, że chwilami brakowało mi słów. Od pierwszej strony wzbudziła moją sympatię i muszę przyznać, że z ogromną ciekawością śledziłam jej poczynania i kolejne sukcesy odnoszone w pracy. Trzeba też przyznać, że jej upór i siła budzi podziw – ja na przykład nie wytrzymałabym ani chwili z tak upartym, złośliwym i bezczelnym szefem. Rzuciłabym tę robotę jeszcze tego samego dnia.
Właśnie, skoro wspomniałam już o Prestonie... Jak się można spodziewać, on mnie z początku nie zachwycił. To, w jaki bezczelny sposób odnosił się do swoich pracowników i jak mocno wierzył w to, że skoro on nie potrzebuje snu, to inni też zdecydowanie mnie odpychały. Z pewnością nie jest on materiałem na dobrego pracodawcę. Z czasem jednak zaczęłam się do niego przekonywać, a autorka sprytnie zaczęła wprowadzać zmiany w jego postępowaniu - oczywiście tak, bym się tego nie domyśliła od razu.
Whitney G. ma bardzo dobry styl pisania, a przez tę historię dosłownie się płynie. Siadając do niej po południu, kompletnie nie spodziewałam się, że skończę ją już kilka godzin później. Właściwie to skończyłam ją w jakieś trzy godziny, więc zdecydowanie jest to lektura na jeden wieczór. Kreacja Tary i Prestona jest bardzo dobra, a co więcej: autorka nie zapomniała też o bohaterach pobocznych. Choć nie odgrywali oni ważniejszej roli, to jednak byłam w stanie ich poznać i stwierdzić, czy ich lubię, czy też nie.
Głównym wątkiem tej powieści jest praca Tary. Czytając o tym, jak dużo obowiązków nagle na nią spadło, sama czułam się w pewnym sensie przytłoczona. Dlatego też cieszę się, że autorka podniosła ten temat i pokazała, że tak ogromne poświęcenie dla pracy – bez względu na to, ile wynosi wynagrodzenie – jest niezbyt zdrowe i nie wpływa pozytywnie na relacje z bliskimi. Myślę, że może to być przestroga dla wszystkich młodych ludzi, którzy są na przykład po studiach i szukają pracy – wszystko z umiarem.
Dwa tygodnie i jedna noc to książka, która niesamowicie mnie wciągnęła i oderwała moje myśli od zbliżającej się sesji. Cieszę się, że mogłam ją przeczytać i z pewnością będę sięgać po inne tytuły spod pióra tej autorki. No, a jeśli Wy poszukujecie dobrego romansu/erotyku, to z pewnością mogę polecić Wam ten tytuł.