Samotna matka, Klara Silva, z pięcioletnim synem, Victorem, u boku przemierza ulice Sao Paulo w poszukiwaniu pracy i schronienia. Przypadek sprawia, że na jej drodze staje Alonso Bastos, który oferuje jej pracę oraz dach nad głową. Zdesperowana i zmęczona tułaczką Klara przyjmuje jego propozycję. Czy samotnej kobiecie, która w następstwie śmierci matki i tajemniczego zaginięcia ojca, od czternastu lat może liczyć tylko na siebie uda się w końcu odnaleźć spokój i zapewnić sobie i synowi bezpieczną i stabilną przyszłość? Czy prowadzone przez nią z coraz mniejszym zaangażowaniem i wiarą w sukces poszukiwania zaginionego przed laty ojca przyniosą jakiś przełom? Czy Alonso Bastos, tajemniczy wybawca dziewczyny jest tym za kogo się podaje, a jego dom okaże się dla Klary i jej syna bezpieczną przystanią?
„Dziecięcy kram” to historia, która za sprawą umiejętnie zbudowanego dusznego, mrocznego klimatu oraz poprzez niezwykły dar (przekleństwo?), którym obdarzona jest główna bohaterka budzi lęk i grozę. Tę gęstą, przygnębiającą atmosferę można kroić nożem. Realistyczny obraz Sao Paulo, z dzielnicami nędzy, tworzącymi się wokół bogatego, okazałego centrum, które Autor z dosyć dużą dbałością o szczegół, a nade wszystko z zachowaniem ich atmosfery i niebezpieczeństwa czyhającego na każdym kroku opisuje, zdaje się tę grozę potęgować.
Choć początkowo, głównie za sprawą postaci Alonso Bastosa oraz jego nietypowego sklepu miałam skojarzenie z Lelandem Gauntem, bohaterem „Sklepiku z marzeniami” Stephena Kinga, to jednak w toku akcji to wrażenie zniknęło. Postacie stworzone przez Daniela Radziejewskiego są niezwykle wyraziste, barwne, złożone. Szczególnie właśnie postać Bastosa, za sprawą tego, że wywołuje w czytelniku ambiwalentne uczucia na długo pozostaje w pamięci.
„Dziecięcy kram” to historia nieszablonowa, oryginalna, zarówno ze względu na fabułę jak i na miejsce akcji. Historia wielowątkowa, w której Autor stopniowo i bez pośpiechu ujawnia kolejne elementy, a te idealnie do siebie pasują i tworzą spójną i logiczną całość.
Autor korzysta z retrospekcji, które ja osobiście bardzo lubię. Pojawiają się też opisy pewnych zdarzeń prezentowane z perspektywy kilku bohaterów biorących w nich udział, uzupełnione o uczucia i myśli wówczas im towarzyszące. Zabieg ciekawy, który też niezwykle sobie cenię.
„Dziecięcy kram” to nie jest banalna historia pełna zjaw, upiorów i nadprzyrodzonych mocy, która poza rozrywką i dreszczykiem emocji nie oferuje niczego więcej. To w pewnym sensie uniwersalny obraz wielomilionowej aglomeracji pełnej kontrastów i codziennych ludzkich dramatów. To też obraz tego z jakimi problemami musi, na co dzień, mierzyć się samotna matka, aby zapewnić sobie i swojemu dziecku godną egzystencję. Daniel Radziejewski stworzył pełną galerię wyrazistych postaci. Pokazał, że za każdym „złym” człowiekiem stoi jakaś historia, a świat wbrew pozorom pełen jest także ludzi gotowych nieść bezinteresowną pomoc.
Mogłabym się czepiać tych, niekiedy przydługich monologów wewnętrznych głównej bohaterki, pewnych nie tyle błędów, co niezgrabności językowych, czy kilku powtórzeń, które gdzieś tam wychwyciłam, ale tak naprawdę te drobne mankamenty nie wpływają w żaden sposób na moją ocenę. To naprawdę kawał dobrego, wartościowego thrillera z elementami horroru i kryminału. Polecam.