Dzień dobry, Irene recenzja

Dzień dobry, Irene

Autor: @finkaa ·3 minuty
2012-02-03
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!
Carole Nelson Douglas to amerykańska pisarka urodzona w 1944 roku. W Polsce pisarka kojarzona jest z opowiadań o Irene Adler – wyśmienitej śpiewaczce, „dorabiającej” jako detektyw. Wokół książek poświęconych Irene panuje aura niesamowitości. Z każdej strony emanuje hasło, iż niesamowita diwa swoimi umiejętnościami logicznego myślenia przewyższa samego Sherloka Holmes’a. Czy tak jest? Nie wiem, bo nigdy nie sięgnęłam po literaturę Arthura Conana Doyle’a. Jednak czy sama Adler zasługuje na aż tyle atencji? Śmiem wątpić.

Od kilku tygodni męczyłam „Dzień dobry, Irene” z nieukrywaną irytacją. Notka na okładce wróży świetną fabułę. We Francji, Irene napotyka topielca z dziwnym tatuażem na piersi. To wydarzenie przypomina jej o identycznej sytuacji, która miała miejsce kilka lat temu w Londynie. Primadonna szybko zaczyna kojarzyć fakty i rozwiązywać zagadkę dwóch jednakowo wyglądających śmierci. W tym pomaga jej przystojny mąż, oraz oddana przyjaciółka. Do tego cała akcja toczy się u schyłku XIX wieku. Pomyślałam, że oprócz kryminalnej gratki, czekają mnie również miłe odkrycia zwyczajowe i kulturowe ówczesnej Europy. Niestety, pomyliłam się.

Słowo, które przychodzi mi na myśl, aby ująć krótko całą powieść to „na wyrost”. Bohaterowie byli przekolorowani. Uroda Irene była podkreślana z takim natężeniem, że po kilku stronach miałam wrażenie, iż czytam o greckiej bogini, a nie zwykłej śmiertelniczce. Pruderyjność jej przyjaciółki, Nell, przyprawiała mnie o mdłości, a kurtuazja i budowa Godfreya – męża Irene – po prostu nie mieściła mi się w głowie. Wszystko w książce działo się z przesadą. Język był napuszony i nierealny, nawet biorąc pod uwagę rok, w którym rozgrywa się akcja. Przesadna dokładność Nell kłóciła się z przesadnym ryzykanctwem Irene, do tego stopnia, że książka nie była spójna i w żaden sposób nie zdołała wciągnąć mnie w intrygę kryminalną, co do której miałam tak wielkie nadzieje.

A propos intrygi, powieść opiera się na poszukiwaniu wspólnego mianownika dla śmierci dwóch marynarzy, którzy utopili się u wybrzeży Tamizy i Sekwany, w odstępie kilku lat. Obu panów zdobił charakterystyczny tatuaż. Kiedy Godfrey, dziwnym trafem, ratuje trzeciego topielca, żaden czytelnik nie jest już zszokowany, tym że i ta ofiara ozdobiona jest wymyślnym wzorem. W sumie oprócz tego oczywistego faktu, cała reszta zagadki jest tak zagmatwana, że nie potrafiłam się w niej odnaleźć aż po ostatnią stronę. Nowe postaci wprowadzane są w zastraszającym tempie, każda wnosząc do sprawy coraz więcej niepowiązanych szczegółów. Irene radzi sobie z natłokiem informacji szokując czytelnika wymyślnymi zmianami tożsamości (które dodatkowo mylą), a także zadziwiającymi zaiteresowaniami i zachowaniami, jak choćby perfekcyjnym posługiwaniem się floretem. Czytając „Dzień dobry, Irene” ma się wrażenie, że główna bohaterka jest lekiem na całe zło, panią złotą rączką, idealną gospodynią i kobietą interesu w jednym. Powiedziałabym, że trochę tego za wiele, aby dać się nabrać.

Na wzmiankę zasługuje również postać Sherlocka Holmes’a, która przewija się przez całą fabułę. Trudno mi oceniać tę klasyczną postać, gdyż, jak wspomniałam, nie wiem o niej zbyt wiele, jednak mam wrażenie, że Carole Nelson Douglas dołożyła wszelkich starań, aby jej bohaterka po prostu okazała się lepsza. Holmes jawi nam się jako drobiazgowy, zwariowany detektyw, który podąża tą samą co Irene ścieżką, ale w zwolnionym tempie.

Niestety, książka mnie rozczarowała. Fajna okładka i intrygujący opis sprawiły, że wybrałam ją z całej gamy innych proszących się o przeczytanie książek. Dałam jej szansę, mimo, że „Dzień dobry, Irene” jest niejako kontynuacją „Dobranoc, panie Holmes”, a nie lubię zaczynać cyklu od drugiej części (chociaż ci, którzy sięgną po „Dzień dobry, Irene” jako pierwszą, mogą czuć się spokojni, brak wiedzy z pierwszej części jest zrekompensowany krótkim wprowadzeniem.) Nie umiem książek tak po prostu odradzać, bo zawsze mam poczucie, że ktoś włożył dużo serca i pracy w ich powstanie. Nie przypadła mi do gustu twórczość Carole Nelson Douglas, ale jeśli macie ochotę, spróbujcie, tym bardziej, że cykl o Irene Adler odniósł ponoć niesamowity sukces, a autorka napisała kolejnych 7 tomów. Co więcej, ”New York Times” zaliczył „Dzień dobry, Irene” do grona najważniejszych książek roku.

Moja ocena:

Data przeczytania: 2012-01-01
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Dzień dobry, Irene
Dzień dobry, Irene
Carole Nelson Douglas
6.6/10
Cykl: Irene Adler, tom 2

Irene adler, primadonna i detektyw w jednej osobie, oraz jej świeżo poślubiony mąż, przystojny adwokat godfrey norton, spędzają miesiąc miodowy w paryżu. pewnego dnia irene przez przypadek natyka się ...

Komentarze
Dzień dobry, Irene
Dzień dobry, Irene
Carole Nelson Douglas
6.6/10
Cykl: Irene Adler, tom 2
Irene adler, primadonna i detektyw w jednej osobie, oraz jej świeżo poślubiony mąż, przystojny adwokat godfrey norton, spędzają miesiąc miodowy w paryżu. pewnego dnia irene przez przypadek natyka się ...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Irene Adler- piękna, inteligentna, artystycznie utalentowana młoda Amerykana spędza wraz z mężem Godfreyem miesiąc miodowy w Paryżu. Towarzyszy im wierna i oddana przyjaciółka Penelopa, zwana Nell. M...

@Fashionpart @Fashionpart

Jako dziecko uwielbiałam "W-11", "Detektywów" i inne seriale związane z tajemniczymi zagadkami i śledzeniem przestępców. To zainteresowanie minęło z biegiem czasu i nie podejrzewałam, że powieści det...

@Przepowiednia @Przepowiednia

Pozostałe recenzje @finkaa

Dzieci z Lewkowca
Dzieci z Lewkowca

Donata Dominik-Stawicka to pochodząca z Ostrowa Wielkopolskiego poetka, prozaik, doktor nauk humanistycznych. Jest autorką m. in. repetytoriów maturalnych do języka ...

Recenzja książki Dzieci z Lewkowca
Pan Przypadek i korpoludki
Pan Przypadek i korpoludki

Kolejny raz przyszło mi się zmierzyć z twórczością Jacka Getnera – scenarzysty, dramaturga, oraz autora przygód Jacka Przypadka, rodzimego detektywa. To już trzecia część...

Recenzja książki Pan Przypadek i korpoludki

Nowe recenzje

Noc spadających gwiazd
Magiczna noc
@ela_durka:

Jakiś czas temu miałam okazję, a w zasadzie wielką przyjemność przeczytać powieść "Nowe życie Kariny" pani Marty Nowik....

Recenzja książki Noc spadających gwiazd
Wzgórze psów
Recenzja książki "Wzgórze psów" Jakuba Żulczyka
@natala.char...:

Jakub Żulczyk w Wzgórzu psów zabiera czytelników na mroczną podróż do małego miasteczka, które skrywa więcej tajemnic, ...

Recenzja książki Wzgórze psów
Mistrz i Małgorzata
"Jam jest tej siły cząstką drobną, co zawsze zł...
@natala.char...:

Mistrz i Małgorzata Michaiła Bułhakowa to powieść, która za każdym razem odkrywa przed czytelnikiem coś nowego. To pona...

Recenzja książki Mistrz i Małgorzata