Utwory Saxa Rohmera nie są bardzo znane w Polsce, przez co dostanie ich na polskim rynku graniczy niemal z cudem. Dlatego nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście, gdy znalazłam go, ot tak po prostu, na zakurzonych półkach mojej, szkolnej biblioteki. Jak się okazuje niejeden podarunek losu sprawia, że przez chwilę myślimy, że drogie fatum, choć raz było w lepszym humorze. Niestety, nastrój losu był zupełnie inny, gdy pozwolił, aby „Egipska czarownica” wpadła mi w ręce.
Głównym bohaterem tej książki jest Robert Cairn, syn znanego okultysty i lekarza, który odkrył tajemnicze, złe moce, mające swój początek w Starożytnym Egipcie. Ich ucieleśnieniem jest Antony Ferrara, posiadający mieszkaniu przedmioty, które świadczą o czymś więcej, niż zwykłym zainteresowaniu Egiptem. Dla domyślnego czytelnika fabuła „Czarownicy” jest łatwa do przewidzenia. Ubarwiają ją jedynie epizody.
Książka nie była, co prawda, tragedią, masakrującą od pierwszej strony umysł czytelniczy, jednak, po przeczytaniu, musiałam przełknąć spore rozczarowanie. Utwór Rohmera, zawiera parę naprawdę dobrych pomysłów, które zepsuł zły sposób napisania Szczególnie zawiódł mnie początek – Autor, zamiast zaciekawić, wykłada niemal wszystkie karty na stół, wskazując już od pierwszego rozdziału, główne „Nemezis” dobrych bohaterów – Antoniego Ferrarę.
Innym problemem jest częsta zmiana miejsca akcji bez uświadamiania tego faktu czytelnikowi. Wielce irytującym było stwierdzanie w środku rozdziału, że główny bohater zamiast w Londynie, znajduje się w Egipcie, a kilka stron później, chyba za sprawą jakichś czarów, zjawia się w Szkocji Autor zapomniał najwyraźniej, że czytelnik nie jest Duchem Świętym i dezorientowanie go nie wpłynie na przyjemność czytania. Niektórym może przeszkadzać również schematyczny, czarno – biały sposób kreowania postaci. Rohmer, na szczęście, nie podkreślał na każdej stronie zła, potworności i okrucieństwa Antoniego Ferrary. niestety Autor polubił opisywanie niemal, co pięć stron, pięknej, przypominającej kość słoniową cery, ciemnych, migdałowych oczu i nienaturalnie czerwonych ust.
W „Egipskiej czarownicy” jest również parę błędów, dotyczących egipskiej mitologii – nie trzeba być jej znawcą, aby zauważyć pomyłki. Nie można stwierdzić czy istnieją z winy autora, który był miłośnikiem starożytnego wschodu i trudno uwierzyć, że popełniłby tak podstawowe błędy, czy też może za nie odpowiada tłumacz.
Jedyną dobrą stroną powyższego dzieła były, niektóre pomysły, jakie autor zastosował do urozmaicenia fabuły. Wątek wampirzycy, (która, nawiasem mówiąc, pochodziła z Polski) oraz tajemniczych kwiatów spodobał mi się najbardziej. Niestety, książka, która byłaby całkiem przyjemną lekturą, w moich oczach jest przegrana ze względu na formę. Zdecydowanie nie polecam.