„Jeżeli można pieprzyć wzrokiem, to w tym momencie on to właśnie robił. To jego zimne i przenikliwe spojrzenie nie jest spojrzeniem mężczyzny, który pyta. Tacy jak on nie proszą. Oni biorą bez pytania, wnikając w nasze umysły. Bez zbędnych konwenansów i niepotrzebnej kurtuazji wchodzą w nasze fantazje, dotykając bezkompromisowo kobiecych pragnień. Obdzierają nas z godności i przekraczają barierę intymności. Zuchwale niszczą cienką granicę pomiędzy konwencją a perwersją. Są mężczyźni, którzy nie muszą dotykać, ażeby kobieta czuła ich ręce na całym swoim ciele. Wystarczy, że patrzą. Takie spojrzenie powoduje, że z silnych kobiet momentalnie stajemy się posłusznymi dziewczynkami, które w niemym krzyku proszą o więcej.”
Diana dwudziestotrzyletnia kobieta, która niedawno zakończyła nieudany związek i próbuje zagoić po tym wszystkim rany. On dwudziestoośmioletni mężczyzna, który od lat jest zamknięty emocjonalnie dla nowo poznanych kobiet. Czy jeśli ich ścieżki się ze sobą połączą będą potrafili stworzyć udany związek? Czy pod sztandarem tinderowej rozpusty i instagramowej atencji jest szansa na znalezienie wartościowej relacji, która nie będzie oparta wyłącznie na powierzchownych uczuciach? Odpowiedź na to pytanie nie jest taka łatwa, na jaką wygląda…
Jestem dosłownie w kropce…Totalnie nie wiem jakie mam odczucia po skończeniu „Ery Tindera”. Nie wiem co mam Wam o niej napisać. Po raz pierwszy zdarzyła mi się taka sytuacja, że do końca nie jestem pewna co do moich emocji, odczuć. Jakub Przytarski stworzył coś, co na pewno dało mi do myślenia. Książka nie jest łatwa w odbiorze. Można ją pokochać, albo znienawidzić, a ja dalej nie wiem, do której grupy należę. Z jednej strony twórczość autora mi się spodobała, a z drugiej coś mi w niej nie pasowało. Nie potrafiłam oddać się lekturze w całości. Zawsze moją uwagę przyciągała zupełnie inna czynność. Lektura również nie szła mi tak szybko jakbym sobie życzyła. Trochę się momentami z nią męczyłam. Mimo paru minusów na pewno jej nie skreślam z listy dobrych książek.
To, o czym pisze autor na pewno wielu czytelnikom da do myślenia. Jesteśmy pokoleniem IKEA, która niestety patrzy tylko na aspekty zewnętrzne, nie poświęcając ani chwili tym wewnętrzny. Nasze życie poświęcamy coraz bardziej portalom społecznościowym, Instagramie. Zajmujemy się wszystkim tylko nie tym co powinnyśmy. Spójrzmy czasami dalej niż ekran naszego telefonu i spójrzmy na drugiego człowieka. Porozmawiajmy z nim nie przez telefon, tylko twarzą w twarz. Kiedy kogoś spotkamy nie róbmy tak, że za parę chwil sięgamy po telefon ponieważ nie mamy, o czym z tą osobą rozmawiać. Rozmawiajmy o byle czym nawet i o pogodzie, bądźmy mili i życzliwi dla innych bo zauważam, że coraz częściej nam tego brakuje. Przestańmy patrzeć tylko na swoje potrzeby, czasami spójrzmy na potrzeby innych ludzi. Czy nasze życie powinno zmierzać w taką stronę? Nie sądzę.
Może książka nie jest idealnie napisana, to mimo tego warto po nią sięgnąć. To, co zaserwował nam Jakub Przytarski daje nam wiele do przemyślenia. "Człowiek często jest tak zaślepiony, że czując, jak pada mu z sufitu tynk na głowę, z uśmiechem na twarzy strzepuje go na ziemię w przekonaniu, że to śnieg udekorował jego ramiona". Chciałabym Was zachęcić do sięgnięcia po „Erę Tindera”, bo naprawdę warto!