Po powieść „Jonathan Strange i Pan Norrell” sięgnęłam z dwóch powodów:
1. Lubię literaturę fantastyczną.
2. Książka ukazała się w tej samej serii wydawniczej, co niezrównany i genialny „Atlas chmur” Davida Mitchella - sięgając po utwór Susanne Clarke liczyłam, iż w me ręce trafi równie ambitna lektura. Niestety czytana przeze mnie powieść nieco mnie rozczarowała.
Powieść Susanne Clarke została podzielona na trzy tomy. Pierwszą część czytałam długo, było nudno, a akcja niesamowicie się wlekła. Tom drugi wypadł lepiej, tutaj akcja nabrała rumieńców. Tę część czytałam z zainteresowaniem. Tom trzeci pożerałam wzrokiem! Dopiero ostatnia część wywarła na mnie spore wrażenie i pobudziła moje emocje. Zżerała mnie ciekawość, jak skończy się historia przedstawiona w powieści.
„Jonathan Strange i Pan Norrell” to utwór, w którym trzeba się rozsmakować, ta książka znacząco odbiega od fantastyki należącej do nurtu literatury popularnej.
Historia wykreowana przez pisarkę toczy się na samym początku XIX wieku, w Anglii. Opowieść snuta przez Clarke jest utrzymana w gatunku historii alternatywnej. Pisarka ukazuje rzeczywistość, w której istnieje magia, dżentelmeni z zapałem oddają się studiom nad tym tajemniczym przedmiotem, a magowie wspomagają wojska w wojnie napoleońskiej.
Magia rozpala umysły, jednak w całym kraju nikt nie potrafi się nią posługiwać, a przynajmniej takie króluje przekonanie. Panowie należący do towarzystw magów z zapałem studiują nieliczne magiczne teksty, by później prowadzić ze sobą zażarte dyskusje – ta aktywność całkowicie satysfakcjonuje większość angielskich dżentelmenów, choć część z nich przejawia ambicje przywrócenia prawdziwej magii, jednak nikt nie wie, jak się za to zabrać…
Pewnego dnia pojawia się człowiek, który twierdzi, że jest magiem praktykującym. Pan Norrell, bo o nim mowa, postanawia udowodnić członkom towarzystwa, iż magia wcale nie zniknęła z angielskiej ziemi. W zamian za zaprezentowanie czarów, Norrell wymusza na magach teoretykach przyrzeczenie, że ci na zawsze zaniechają swych badań.
Gilbert Norrel to jeden z dwóch głównych bohaterów powieści, jest to starszy pan, który strzeże magii niczym pies ogrodnika. Mężczyzna jest zadufany w sobie, zżera go ambicja, a sama myśl, że ktoś oprócz niego mógłby posługiwać się magią wpędza go w czarną rozpacz. Norrell zbiera księgi magiczne (zawierające opisy zaklęć) i księgi o magii (księgi zajmujące się teoretyzowaniem o magii), chomikuje je w swej ogromnej bibliotece, by teksty nie trafiły w ręce innych ludzi, którzy mogliby odkryć tajemnicę prawdziwej magii. Przeciwieństwem Norrella jest Jonathan Strange, który staje się jego uczniem. Strange jest człowiekiem otwartym, który chętnie posługuje się swymi magicznymi umiejętnościami. Jonathan nie miałby żadnych oporów przed dzieleniem się swą wiedzą z innymi, jedyne co go powstrzymuje to zależność od Norrella – tylko on ma materiały, dzięki którym młodszy mag może rozwijać swoją wiedzę.
Fabuła powieści Susanne Clarke koncentruje się na opisie wydarzeń dotyczących życia dwóch praktykujących magów. Czytelnik śledzi poczynania Gilberta Norrella i Jonathana Strange’a, obserwuje, jaki wpływ na rzeczywistość ma działalność obu dżentelmenów władających magią. Powieść wypełniona jest interesującymi epizodami, występuje w niej wielu różnorodnych i ciekawych bohaterów. Moje emocje – niekoniecznie pozytywne - budziła postać dżentelmena o włosach jak puch ostu. Dość intrygującym i tajemniczym bohaterem był służący Norrella – Childermass. Sam Norrell budził raczej moją niechęć i politowanie, choć nie była to jednoznacznie negatywna postać.
Suaanna Clarke napisała interesującą, ale niezbyt porywającą powieść fantastyczną mocno utrzymaną w stylu Jane Austen (przynajmniej jeśli chodzi o styl narracji, kreację postaci i klimat). Ten utworu emanuje atmosferą dziewiętnastowiecznej Anglii i stanowi to dla mnie spory plus - gdyby nie obecność elementów magicznych, to mogłabym przysiąc, że powieść ta została napisana przez jakiegoś dziewiętnastowiecznego pisarza.
Jedna rzecz szczególnie mi się nie spodobała. W książce znalazło się mnóstwo przypisów, w których autorka odnosi się do studiowanych przez bohaterów ksiąg, przytacza w nich dobrze znane mieszkańcom świata przedstawionego opowieści – ten element utworu nie przypadł mi do gustu, jego obecność zaburzała płynność czytania, wybijała z rytmu. Przypisy były niekiedy bardzo długie, zajmowały kilka stron – czytanie ich, a później powracanie w odpowiednie miejsce głównego tekstu powieści było nużącym i irytującym zajęciem. Myślę, że te dodatkowe opowieści można było wpleść w główny tekst – taka forma nie wprowadzałaby najmniejszego zamieszania, a nie zaburzałaby linearności czytania.
Podsumowując. „Jonathan Stange i Pan Norrell” to powieść, która spodoba się dojrzałemu, wyrobionemu czytelnikowi. Osoby, które obcują głownie z fantastyką wpisującą się w nurt literatury popularnej oraz preferują rozrywkowe powieści mogą poczuć się zawiedzione. Powieść jest ciekawa, ale nieco monotonna.