"Ferdydurke" to awangardowa powieść Witolda Gombrowicza, która nie należała do moich ulubionych lektur. Czytałam ją bodajże w 7 czy 8 klasie szkoły podstawowej i była wtedy dla mnie kompletnie niezrozumiała. Dziś, po latach, niewiele się zmieniło ;) Choć wiem co autor miał na myśli, jaki był cel książki to w dalszym ciągu jest to dla mnie lektura zbyt abstrakcyjna i niezrozumiała.
Powieść dotyczy funkcjonowania jednostki w społeczeństwie. Bohaterem "Ferdydurke" jest 30-letni Józio Kowalski, który niespodziewanie zostaje odwiedzony przez swojego byłego nauczyciela, profesora Pimkę i cofnięty do swojej starej klasy gimnazjalnej. Czas teraźniejszy znajduje się nagle w czasie przeszłym i staje się czasem realnym bohatera. Szkoła jest miejscem „upupiania”, poprzez wpajanie dobrych obyczajów i wychowywanie w stanie „nieświadomości”. „Upupianie” polega na ponownym wtrącaniu w dziecinność. Szkoła ma produkować ludzi „upupionych”, „zielonych”, czyli niedojrzałych, niedorosłych, niezdolnych do samodzielnego myślenia. W praktyce odbywa się to poprzez przyprawianie młodzieży „gęby”, czyli właśnie narzucenia jakiejś formy.
Przykładem "ugębienia" jest lekcja o Słowackim - uczniowie nie mogą mieć własnego zdania, sprzecznego z ogólnie głoszonym. O Słowackim wolno się wypowiadać w samych superlatywach, z największą czcią, choć twórczość wieszcza jest dla uczniów niezrozumiała. Każdy, kto ośmieliłby się myśleć inaczej, będzie prześladowany, niszczony, bowiem „Słowacki wielkim poetą był”.
Józio jest świadkiem rozpaczliwej próby wyzwolenia się z formy, jaką jest pojedynek na miny między Miętusem a klasowym prymusem, Pylaszczkiewiczem, czyli Syfonem. Pojedynek zostaje zakończony "kupą", czyli ogólną bijatyką, symbolizującą katastrofę, bałagan i bezradność. Walka z formą jest z góry skazana na niepowodzenie. "Forma" to z kolei schemat, który jednostka przyjmuje jako wzór zachowania.
Takich prób walki z "formą" w książce jest całkiem sporo, ale wszystkie one kończą się niepowodzeniem. Rozpaczliwa walka Józia jest z góry skazana na niepowodzenie. Gdy tylko udaje mu się uciec przed jedną formą, natychmiast popada w drugą, nigdy nie może się od nich uwolnić, nigdy nie jest sobą. I tak, według Gombrowicza, dzieje się z każdym człowiekiem. Ludzie są wobec siebie nieautentyczni upozowani, sztuczni, dążenie do autentyczności jeszcze bardziej cechy te pogłębia. Przed formą nie ma ucieczki. Świat otaczający człowieka jest światem chaotycznym, powodującym zagubienie się jednostki w rzeczywistości.
Czym w ogóle jest Ferdydurke? Jest kilka teorii dotyczących wyjaśnienia tego słowa ale dwie najpopularniejsze to te, że słowo to wywodzi się od podobieństwa do imienia Freddy Durkee – bohatera powieści Sinclaira Lewisa, który również przeniósł się do czasów dzieciństwa oraz że jest to fonetyczne podobieństwo do angielskiego „thirty door key” („klucz do trzydziestu drzwi”), co związane byłoby z wiekiem bohatera, w którym rozpoczyna on retrospektywą wędrówkę po swoim życiu i szukanie ucieczki od formy.
Co sądzić o "Ferdydurke"? Nie wiem. Ja mam mieszane uczucia. Jako dziecko nie odnajdywałam się w lekturze. Jako dorosła rozumiem więcej, ale w odbiorze lektury przeszkadzało mi charakterystyczne słownictwo i zbyt ekstrawagancki styl pisarza. No nie do końca odnalazłam się w tej książce, ale klasykę też pasuje znać.
Dobra książka do powrotu do szkolnych lat.