Jako że sztuka czytania książek jest sztuką powoli zanikającą, obowiązkiem każdego fana literatury powinno być "zarażanie" miłością do słowa pisanego innych. Najlepiej chyba poprzez polecenie książki dobrej, która powinna się spodobać. Takim dziełem bez wątpienia jest "Festiwal strachu" Grahama Mastertona - tym razem jednak nie mamy do czynienia z kolejną powieścią tego mistrza horroru, ale ze zbiorem opowiadań. "Festiwal strachu" to już czwarty taki zbiór na polskim rynku i zawiera dziesięć, nigdy wcześniej nie przetłumaczonych, utworów, powstałych w latach 2002-2004. Co w ciągu tak krótkiego czasu może powstać w główce człowieka, który z równie dobrym skutkiem pisze powieści z dreszczykiem, jak i poradniki seksualne? Zobaczmy!
Na "Festiwal strachu" składają się takie opowiadania jak "Sarkofag", "Burgery z Calais", "Bazgroła", "Epifania", "Posocznica", "Sąsiedzi z piekła", "Anty-Mikołaj", "Wizerunek zła", "Camelot" i "Towarzystwo współczucia". Poszczególne utwory są różnej długości (od 2,5 strony do niemal 40) i są zaskakujące zróżnicowane. Dotykają różnych problemów społecznych, od graniczącego z chorobą odchudzania ("Sarkofag"), przez problem śmieciowego jedzenia ("Burgery z Calais"), obsesyjną fascynację drugą osobą ("Posocznica"), uzależnieniu od seksu ("Epifania"), a kończąc na nieumiejętności pogodzenia się ze śmiercią bliskiej osoby ("Towarzystwo współczucia"). Masterton sprawnie żongluje gatunkami i niejeden fan będzie zaskoczony różnorodnością opowiadań. Nawet "Camelot" i "Wizerunek zła", oba inspirowane wierszem Alfreda Tennysona, są zupełnie inne - jedno to horror w czystej postaci, natomiast drugie ociera się o absurd.
W każdym zbiorze opowiadań znajdzie się jakaś ewidentna pomyłka, jednak tutaj ciężko znaleźć coś, co by nie pasowało do reszty. Osobiście najmniej podobał mi się "Sarkofag", no ale ciężko jest mnie zszokować czymś, co ma ledwie 500 słów (sztuka ta udała się chyba tylko Neilowi Gaimanowi i jego "Dzieciarni"). Są to jednak tylko 3 strony na 292, a reszta opowiadań potrafi chwycić za mordę i nieźle zszokować. Jak to u Mastertona bywa, otrzymamy niekiedy bardzo sugestywne opisy wnętrzności czy zadawanych ran i nie raz czy dwa, wcześniej strawiony obiad będzie próbował wydostać się na zewnątrz. Niektóre opowiadania kipią również erotyzmem i z tego powodu nie zalecałbym kupowania "Festiwalu strachu" młodszym czytelnikom - opisy seksualnych dewiacji z "Epifanii", "Posocznicy" czy "Camelot" to nie jest coś, co powinno trafić w ich ręce.
Teksty składające się na opisywany zbiór są dobrze napisane i szybko wciągają czytelnika. Potrafią go zainteresować i sprawić, że nie odejdzie od książki, dopóki nie skończy konkretnego utworu. Masterton okazuje się człowiekiem o niespotykanej wyobraźni i nawet świąteczne opowieści potrafi zamienić w historie pełne krwi i przemocy (rewelacyjny "Anty-Mikołaj"). Nie sili się także na happy endy czy wyjaśnianie wszystkich zagadek - najbardziej boimy się tego, czego nie rozumiemy i często zostawia on nas ze spekulacjami i domysłami, przez co niektóre teksty dręczą nas jeszcze długo po ich przeczytaniu.
Nie pozostaje mi nic innego, jak gorąco polecić "Festiwal strachu": jest to zbiór wyjątkowo równych jakościowo opowiadań - na pewno jedno lub dwa nie trafi w Wasze gusta, ale większość na pewno Wam się spodoba. Poszczególne utwory są zróżnicowane, wciągające, niekiedy szokujące i ociekające seksem. Fanów twórczości tego mistrza horroru nie muszę chyba bardziej zachęcać - naprawdę warto przeczytać. Jeśli natomiast, drogi czytelniku, nigdy wcześniej się z Mastertonem nie spotkałeś, to będzie to dobry początek znajomości.