Louise Candlish pisze niezwykle emocjonujące powieści obyczajowe i thrillery z szeroko rozbudowaną płaszczyzną psychologiczną i skomplikowaną siecią intryg. W jej książkach nic nie jest takim, jakim się wydaje, a przeczytana historia pozostaje w naszej pamięci na bardzo długo. Kiedy więc wydawnictwo Muza zamieściło w swoich zapowiedziach najnowszą powieść autorki zatytułowaną "Tuż za ścianą" wiedziałam, że jak najszybciej muszę ją zdobyć. Cieszę się bardzo, że mi się udało, a teraz chcę się z Wami podzielić wrażeniami z lektury...
Pewna ulica w południowym Londynie o nazwie Lowland Way zyskuje sobie prestiż za sprawą ekskluzywnych domów i ich mieszkańców, którzy wspólnie podejmują ciekawe działania obywatelskie. Jednym z takich projektów jest Plenerowa Niedziela, podczas której raz w tygodniu dzieci mogą bawić się bezpiecznie na wyłączonej z ruchu ulicy zamiast poświęcać ten czas tabletom, komputerom i smartfonom. Na Lowland Way nie ma miejsca na izolowanie i anonimowość. Sąsiedzi współżyją ze sobą w zgodzie, mają do siebie zaufanie i dbają o najbliższe otoczenie. Do najbardziej społecznych rodzin należą Morganowie: Ralph i Naomi oraz jego brat Finn z żoną Tess, Sissi Spacek - właścicielka dobrze prosperującego pensjonatu oraz Ant i Em Kendallowie. Ich spokojne i uporządkowane życie zostaje wywrócone "do góry nogami" odkąd do domu o nr 1 odziedziczonego po zmarłej krewnej wprowadzają się Darren Booth i Jodie, jego partnerka. Nowi właściciele nie respektują zasad ustalonych przez resztę sąsiadów, prowadzą uciążliwy dla wszystkich remont, zakłócają ciszę nocną głośną muzyką, a na swojej posesji prowadzą handel używanymi autami. Z dnia na dzień pojawia się coraz więcej problemów, kłótni i sporów, tym bardziej, że nowi mieszkańcy nie są skłonni do żadnych kompromisów wyznając zasadę "wolność Tomku w swoim domku". Kiedy na ich posesji dochodzi do śmiertelnego wypadku desperacja sąsiadów sięga zenitu. Do akcji wkracza policja, a osoby z sąsiedztwa Darrena i Jodie stanowią krąg podejrzanych. A to niestety nie koniec nieszczęść na Lowland Way...
W moim przekonaniu Louise Candlish stworzyła mistrzowską opowieść psychologiczną opartą na przeżyciach wewnętrznych bohaterów, których stabilny i uporządkowany świat zamienia się w matnię. Mieszkańcy ulicy czują się osaczeni przez przybyszy, a ich frustracje, doznania i często skrajne emocje udzielają się nawet nam, czytelnikom. Autorka bardzo trafnie pokazała relacje pomiędzy sąsiadami oraz ich sposób odbierania świata. Policyjne śledztwo i relacja z wywiadu środowiskowego przytaczanego na wstępie każdego rozdziału daje nam szeroki obraz motywów, jakimi kierują się poszczególne postaci. Tym bardziej, że wydarzenia poznajemy z kilku różnych punktów widzenia.
Problemy wrogości, antagonizmu społecznego i niedopasowania nakręcają całą spiralę konfliktów, urastają do rangi apokalipsy i ostatecznie doprowadzają do tragedii. Warto zwrócić uwagę na perfekcyjną, moim zdaniem, grę pozorów jaką stosują bohaterowie nie tylko wobec osób z zewnątrz, ale również we własnych czterech ścianach, w stosunku do członków najbliższej rodziny. Właściwie wszyscy czują się wyśmienicie w odgrywanych przez siebie rolach, niczym aktorzy na scenie teatru bez mrugnięcia okiem manipulują faktami, ukrywają prawdę i tworzą intrygi. Akcja toczy się niespiesznie, stopniowo poznajemy kolejne tajniki prowadzonego śledztwa i odkrywamy różne niespodzianki. Każdy z bohaterów skrywa jakiś sekret, który niekoniecznie musi ujrzeć światło dzienne.
Louise Candlish podarowała nam powieść mieszczącą się w ramach "domestic noir", ale niestety nie chciałabym klasyfikować tej historii jako thriller psychologiczny. Poza wątkami kryminalnymi i gęstą siecią intryg nie znalazłam tu ani rosnącego napięcia, ani niepokoju, ani atmosfery grozy, a akcja biegnie zbyt powoli, nie przyspiesza, brakuje kulminacji. Dla mnie jest to niemal genialna powieść psychologiczno - obyczajowa, ale do dreszczowca sporo jej brakuje. Tym niemniej historia naprawdę warta jest poznania, a jej lektura nie zabierze dużo czasu. Serdecznie polecam.