Jeśli pająk mówi do was “cześć” a wy nie dziwicie się i mu odpowiadacie (w końcu do Alicji przemawiał Biały Królik) wdając się później w dyskusję natury filozoficznej, to najprawdopodobniej doświadczyliście halucynacji. Podobnie, gdy uczestniczycie w zawodach psich zaprzęgów, a nagle okazuje się, że w obudowie sań jedzie z wami jeszcze inny mężczyzna, czy gdy ekipa wspomagająca wyścig kolarski zamienia się w kosmitów. Nie martwcie się, prawdopodobnie byliście zbyt zmęczeni, niewyspani, lub pod wpływem stresu. Bo nie zawsze widzenie i słyszenie rzeczy, których nie ma, jest objawem choroby.
Niemniej jednak, jest to ciekawe zagadnienie, obok którego trudno przejść obojętnie. Tym problemem zajął się Oliver Sacks w swoim opracowaniu pt. Halucynacje.
Każdy z nas wie, czym są halucynacje. Chociaż większości te doświadczenia są obce, często utożsamiamy je z chorobą psychiczną. Tak się jakoś utarło, że jest to niejako synonim schizofrenii. Lecz nie było tak zawsze. Były czasy, gdy zjawisko to kojarzono z pisarzami, artystami, a w niektórych kulturach trans i zwidy wywoływane różnymi substancjami dostępne były tylko wybranym, uprzywilejowanym członkom społeczności, szamanom i wróżbitom. Od dawna tak nie jest, bo choć mamy XXI wiek, za sobą czasy przymusowego “leczenia” elektrowstrząsami, czy zamykania w zakładach dla psychicznie chorych, to dalej halucynacje są czymś wstydliwym, do czego lepiej się nie przyznawać.
Najnowsza książka Olivera Sacksa jest czymś w rodzaju przewodnika po rodzajach halucynacji. Ten czynny zawodowo brytyjski neurolog i psychiatra opierając się na zapisach osób, które doświadczyły tego zjawiska, próbuje odpowiedzieć na pytanie o źródła, znaczenie i wpływ halucynacji na jakość życia ludzi, którzy ich doznają.
Sacks prezentuje nam mnogość takich doświadczeń, począwszy od Zespołu Charlesa Bonneta, na który sam cierpi, dziwnych głosów, halucynacji węchowych, autohalucynacji po fantomy, cienie i sensoryczne widma. Każdy rozdział opisuje indywidualne przypadki. Autor cytuje opowieści wielu pacjentów, którzy chętnie podzielili się swoimi doświadczeniami halucynacyjnymi, sprawiając, że publikacja nie jest tylko suchą teorią. Na przykładach bardziej potrafimy poczuć, czasem zabawne, a niekiedy tragiczne skutki widzenia bądź słyszenia wytworów naszego umysłu i bardziej zrozumieć ludzi, którzy z halucynacjami muszą żyć na co dzień. Jedni radzą sobie z tym lepiej, drudzy gorzej, a dla niektórych jest to miła odskocznia od szarej rzeczywistości.
Książkę Sacksa możemy traktować jako antologię halucynacji. Wywołanych chorobami (Parkinsona czy padaczką), czynnikami zewnętrznymi, a także świadomie zażytymi substancjami psychotropowymi. Bo halucynacje to zjawisko ciekawe, często nawet barwne, ciągnące za sobą cały bagaż uprzedzeń, mitów i niedomówień. Sacks obala te fałszywe tezy pokazując, że często jest to coś normalnego, nie zakłócającego w znaczny sposób funkcjonowania i to, że widzimy coś, czego nie ma, nie oznacza choroby psychicznej.
Halucynacje nie należą do publikacji naukowych, przez które ciężko jest przebrnąć. Każdy, kto studiował, wie o czym mowa. Nawet pomimo fachowej terminologii, która w takich opracowaniach jest konieczna, po przeczytaniu nie ma się wrażenia, że do czynienia mieliśmy z mądrze napisanym bełkotem, a autor zrobił nam przysłowiowy reset pamięci. Dlatego tą pozycję możemy polecić każdemu, nie tylko posiadaczom dyplomów z psychiatrii.