Urban fantasy to taki gatunek, po który już od jakiegoś czasu sięgam bez większego zastanowienia. Chociaż autor ma w nim duże pole do popisu, tu może coś zmienić, tam odjąć, gdzie indziej dodać, to zauważyłam u siebie, że takie książki najczęściej trafiają w moje gusta. Niezależnie czy byłoby więcej fantastyki czy świata prawdziwego. Chociaż okładka „Grobowej wiedźmy” nadała nową definicję słowom zrażać czytelnika swym wyglądem, to postanowiłam zaryzykować i powieść przeczytać. Najwyżej środek okazałby się tak samo potworny jak początek (czyli bardzo, bardzo!). W razie problemu, możliwa była także opcja zachowania się na strusia – schowania głowy w piasek, jednocześnie uniemożliwiając sobie dalszej lektury książki. Już teraz możecie się zastanawiać jak postąpiłam, i tak pewnie nie zgadniecie. ;-)
Alex Craft jest prywatnym detektywem i konsultantem policyjnym. Do swojego CV lubi dopisywać "wiedźma" i bynajmniej nie jest to żart. Kobieta o wielu zainteresowaniach, dłuższy już okres czasu kumpluje się z samą Śmiercią, choć korzyści z tego nikłe. Niestety jest tak dobra w swojej profesji, że ludzie jej pomoc zwykle traktują jak ostatnią deskę ratunku. Skutek? Brak środków na koncie. I jak w takie sytuacji wyżywić rodzinę(czytaj: psa Peceta)? Najnowsze śledztwo jest dla niej (oczywiście) wielkim wyzwaniem. By rozwiązać zagadkę, kobieta będzie musiała współpracować z tajemniczym i (oczywiście) przystojnym detektywem Falinem. Są bowiem rzeczy, od których nawet Śmierć cię nie uratuje…
Gdy zastanawiałam się w jaki sposób napisać recenzję i opisać swoje, jakże, ogromne emocje, wywołane lekturą książki, słowem, które najczęściej przychodziło mi na myśl, było hmmm… (Tak, z wielokropkiem). „Grobowa wiedźma” jest taka… żałośnie przewidywalna. Jeśli chodzi o samą fabułę, bohaterów czy akcję, to autorka naprawdę się spisała. Interesująca zagadka potrafiła przyciągnąć nawet mój zmęczony działaniem umysł, a wartka akcja stanowiła zapewnienie dla moich dziwnych przewidywań, że lektura będzie ciekawa. Niestety ilość wątków, które są już wręcz wyświechtane i kilka razy łatane, sprawiło, że miałam dość. Pani Price nie popisała się, jeśli chodzi o wydarzenia powiązane, ciągnięte, gdy śledztwo przez chwilkę stało. Zachowania bohaterów były wtedy do bólu przewidywalne. Już nie mogłam się doczekać, aż autorka przedstawi to, o czym akurat myślę, żeby przejść do punktu „b” starannie oznaczonego na mojej liście „do przerobienia w książce”. Rozrywka, rozrywką, ale czy każda kolejna powieść musi mieć takie same motywy?
Mile zaskoczyło mnie nakreślenie bohaterów. Od pierwszych stron widać, że to właśnie przede wszystkim przez postaci, pisarka chce wyrazić wszelkie inne aspekty książki. Bohaterzy pchają do przodu akcję, nie użalają się nad mdłymi sytuacjami, gdy trzeba czekają na zielone światło, aby zacząć działać. Narracja jest pierwszoosobowa, a wydarzenia głównie kręcą się wokół Alex. W pewien sposób monitorowane jest jej życie, gdzie czytelnik, ma możliwość lepiej poznać główną postać i spróbować ją zrozumieć. Było to dosyć dobre posunięcie ze strony autorki, ponieważ dzięki temu miała większe pole do popisu, mogła subiektywnie podejść do śledztwa, wypracowując naszej bohaterce, dogodny dla niej, schemat i sposób działania.
Sam styl pani Price jest przeciętny, czyli bardzo podobny do tego, co można zwykle spotkać na co dzień. Pisarka zastosowała prosty język, przyprawiając to szczyptą humoru i nieoklepanych, świetnie przyciągających dialogów. Troszkę leżą opisy, widać bardzo dobrze, że ten aspekt pisaniny to na pewno nie konik tejże autorki, która skupiła się na biegu akcji niż szczegółowym opisom, pokazującym czytelnikom każdy kwiatek w zasięgu wzroku.
„Grobowa wiedźma” jest lekturką przyjemną, miłą w odbiorze, jednak nic ponad to. Historia opowiedziana przez pisarkę jest naprawdę ciekawa, sama chętnie bym się dowiedziała jak będzie wyglądała kontynuacja, jednak nie będzie to moje kolejne zadanie na ciągnącej się liście „must do it!". Prawda jest taka, że dzięki kulturze masowej, ciężko jest sprostać własnym gustom. Gubiąc się na prostym szlaku, sięgamy po książki, które potrafią przetrwać w dziczy. Troszkę szkoda, ponieważ istnieją pozycje, ukrywające się o cal głębiej, a potrafiące wciągnąć do tego stopnia, że zastanawiamy się, czy tam, tysiące kilometrów stąd, będzie powstawać kontynuacja. *