"Zaraza" to jedna z tych książek, która przykuwa oko przepiękna okładką. Lekko mroczną, tajemniczą, coś zdradzającą, ale nie za wiele. A co skrywa się w środku?
Jak w wielu opowieściach post apokaliptycznych - człowiek, jako istota z natury niszczycielska, w końcu się doigrała. Na ziemie zostają wysłani czterej Jeźdźcy Apokalipsy - Zaraza, Wojna, Głód oraz Śmierć - żeby zakończyć nasz nędzny żywot. A na pierwszy plan wysuwa się - Panie i Panowie, dziewczęta oraz chłopcy - Zaraza.
Na jego drodze misji niszczenia świata staje młoda, dwudziestokilkuletnia Sara - dziewczyna, która została wysłana żeby go zgładzić i powstrzymać plagę. Jednak nie wszystko idzie zgodnie z planem.
"Jadę z jednym z jeźdźców Apokalipsy.
Ja pierdziele.
To się nazywa miejsce w pierwszym rzędzie podczas końca świata".
"Zaraza" to powieść, którą można wrzucić do wora - guild pleasures. Jak na paranormal romance przystało nie jest to książka najwyższych lotów, nie doświadczymy tutaj czegoś nowego czy nad wyraz oryginalnego, ale czyta się ją bardzo szybko i stosunkowo przyjemnie. Styl bardziej stoi niż leży, chociaż autorka czasami zaserwuje nam smaczki językowe od których włos jeży się na głowie. Fabuła nie pędzi łeb na szyję, ale akcja dzieje się stosunkowo szybko, a na samą książkę spokojnie można poświęcić 2-3 dni.
Jeśli już zaakceptujemy fakt, że Zaraza jest mężczyzna - i to diabelnie przystojnym i świetnie zbudowanym, tym co najbardziej będzie kuć w oczy i przyprawiać o ból głowy, będzie brak logiki. Sara podróżuje z istotą, która została zesłana na świat żeby zgładzić ludzkość - ją samą, jej rodzinę i wszystkich bliskich. Jest świadkiem potwornej męki niewinnych ludzi, ale nie przeszkadza jej to w zakochaniu się w owej istocie. W niewielkim stopniu próbuję na niego wpłynąć, ale zazwyczaj po kilku zdaniach odpuszcza sobie, ponieważ nie widzi sensu dalszej dyskusji. Sarze w rozmowach najzwyczajniej brakuje racjonalnych argumentów, więc... woli rozbierać wzrokiem Zarazę i zachwycać się nad jego pięknym, nieludzkim ciałem.
Rozbawiła mnie również jedna ze scen, w której główni bohaterowie odwiedzają parę staruszków, którzy... zamiast się zdziwić/zaniepokoić/być przerażonym/wściekłym (niepotrzebne skreślić) wizytą plagi na progu ich domu, to witają ich herbatką i ciasteczkami, ciesząc się z wizyty nieproszonych gości. Tak. To na prawe się wydarzyło.
"Zaraza" już po kilku stronach zaczęła mi przypominać "Angelfall" w wersji dla dorosłych. Jednak w przeciwieństwie do opowieści o aniołach niszczących ziemie, niestety brakuje odrobiny polotu. Nie jest to zła książka, bo ma swoje plusy, jednak nie można jej również nazwać dobrą. Pomijając sam motyw zagłady ludzkości i najazdu czterech Jeźdźców Apokalipsy, powieści brakuje szczypty realizmu oraz logiki. Pomimo roztaczającego się wszędzie odoru zgnilizny i rozkładu ciał, książka jest pozbawiona brutalnych i okrutnych scen. Sam temat śmierci czy cierpienia został bardzo spłycony. Większa uwaga została poświęcona scenom erotycznym. Natomiast samo zakończenie - choć nieco zbyt oczywiste - zachęca, że może jednak jeszcze warto dać szansę i sięgnąć po drugi tom ;) ~ hybrisa