Po niechlubnym spotkaniu z literaturą wojenną, w której pewna autorka umieściła niedorzeczną historię miłosną, a sporym niedopowiedzeniem będzie, że wyobraźnia nieco ją w tejże poniosła, bardzo sceptycznie podeszłam do książki zaserwowanej przez Barbarę Wysoczańską. Obawy, że ponownie ktoś sprzedaje mi denną historię, powołując się na wydarzenia historyczne, towarzyszyły mi przez sporą część "Narzeczonej nazisty". Czy autorka wykorzystała mój kredyt zaufania właściwie, czy może to kolejna ckliwa historia, która nie powinna była nigdy ujrzeć światła dziennego?
Hanna Wolińska studiuje w przedwojennej Warszawie, a dzięki jej umiłowaniu do języka niemieckiego, przed młodą kobietą otwiera się świat luksusu, dostatku i życia, jakiego nie może doświadczyć większość jej rówieśniczek. Znajomość języka i splot przychylnych wydarzeń sprawiają, że na jej drodze staje Johann - niemiecki prawnik. Z mniejszymi i tymi większymi perturbacjami młodzi mają się ku sobie, choć cały świat jakby sprzysiągł się przeciwko temu związkowi.
Nie ma co obruszać się na autorkę, że właśnie taką historię postanowiła stworzyć dla czytelnika. Nie ma co również zaprzeczać, że i takie historie miały miejsce w przededniu wojny, napiętnowane wyłącznie dlatego, że on lub ona był po drugiej stronie barykady, którą stworzył jeden chory, owładnięty skrajnym nacjonalizmem człowiek porywający za sobą tłumy i będący dla nich gwarancją lepszych czasów. Będę wręcz nalegać na to, że nigdy nie ma podziału na czarne i białe, tak więc nie można dzielić ludzi w konflikcie wojennym na "my" i "oni", ci źli i ci dobrzy. Są i ci, rozdarci pośrodku między jedną a drugą wartością czy tożsamością, między tym, co "muszę" a czego "chcę". Ta historia jednoznacznie pokazuje ten moralny konflikt i nie można zaprzeczać, że tego typu sytuacje i perturbacje nie mogły mieć miejsca. Barbara Wysoczańska wykreowała realnie brzmiącą historię, wykorzystała w pełni swój atut, jakim jest posiadane przez nią wykształcenie historyka, zawiodła odbiorcę w świat bezwzględny na linii Monachium-Warszawa, ale przyznać należy, że skupiła się w głównej mierze właśnie na losach dwojga młodych ludzi umieszczając ich relację w tle zawirowań wojennych.
Autorka posługuje się prostym, ale barwnym językiem, przekształcając pomysł w dobrze brzmiące wykonanie, tonuje emocje we właściwych miejscach zgodnie z wymogiem aktualnie przedstawianej sytuacji.
Moim zdaniem, poznając "Narzeczona nazisty" należy skupić się na odsłonie literatury obyczajowej traktując w tym przypadku zawieruchę wojenną jako tło, oddzielając literaturę faktu właśnie od losów dwojga młodych, na których relacji w głównej mierze chciała skupić się pani Barbara. Nastawiona na tę odsłonę książki spędziłam miło czas i w efekcie przypadła mi do gustu historia Hanny i Johanna.