„Prawdziwy cud” to jedna z powieści Nicholasa Sparksa - „Mistrza romantycznych historii”, jak pisze na okładce książki. Tym razem pisarz opowiada nam historię Jeremiego Marsha i Lexie Darnell. Na początku historii dzieli ich prawie wszystko. Jeremy jest dziennikarzem śledczym demaskującym zjawiska nadprzyrodzone i mieszka w Nowym Jorku. Lexie jest bibliotekarką i mieszka w niewielkim miasteczku Bone Creek na południu Ameryki. On urodził się i wychował w dużej rodzinie, ma pięciu braci. Ona wcześnie straciła rodziców i wychowali ją dziadkowie. To co ich łączy to trudne doświadczenia z poprzednich związków, on rozwiódł się z żoną, a ona przyłapała narzeczonego na zdradzie.
Pewnego dnia Jeremy zjawia się w Bone Creek zaproszony do odkrycia czym są „duchy” pojawiające się w czasie mgły na miejscowym cmentarzu. Przy okazji zbierania informacji o miasteczku, jego historii i legendzie związanej z „duchami” poznaje Lexie. Od początku coś ich do siebie ciągnie, są sobą zauroczeni, zaciekawieni, zafascynowani.
Sparks przepięknie opisuje ten początek rodzącego się uczucia, kiedy między dwojgiem ludzi coś już jest, w spojrzeniu, dotyku, ale jeszcze nie w słowach. Kiedy oboje czują się zagubieni w tym co czują. Do tej pory Lexie dwa razy „sparzyła się” lokując uczucia w mężczyznach z dużych miast, ona kocha swoje Bone Creek i nie może zostawić babci. Czy Jeremy będzie umiał i chciał to zrozumieć? Z kolei Jeremy po rozwodzie unikał zaangażowania i dłuższych związków, czuł się wybrakowany i niepełnowartościowy. Czy będzie potrafił powiedzieć Lexie o tym?
Opisy okolicznej przyrody i widoków tworzą piękne tło i przeplatają toczące się wydarzenia. Czytając o życiu w Bone Creek czujemy atmosferę małego miasteczka, gdzie wszyscy się znają, opiekują się sobą, wspólnie spędzają czas, a wiadomości rozchodzą się bardzo szybko.
Fabuła nie jest skomplikowana, nie ma tu nagłych zwrotów akcji, a w zasadzie jest tylko jeden, ale razem z bohaterami przeżywamy ich rozterki związane z rodzącym i rozwijającym się uczuciem.
Osobiście drażniło mnie zachowanie Lexie. Z jednej strony flirtowała, podpuszczała, Jeremiego, a potem się wycofywała i udawała niedostępną, igrała z jego uczuciami. Wymagała od niego, a sama niewiele chciała zmieniać w swoim życiu. Większą sympatię wzbudził we mnie Jeremy.
Przesłanie powieści to pokazanie wartości życia w małym mieście, swoistą magię takich miejsc, gdzie relacje międzyludzkie są bliższe.
A także pokazanie, że nawet ci, którzy nie wierzą w cuda kiedyś znajdą swój cud. Bo cudem jest znalezienie swojej drugiej połówki, kogoś kto będzie naszym dopełnieniem mimo różnic. Cuda dzieją się codziennie, tylko trzeba je umieć dostrzec.
„Prawdziwy cud” to ciepła, klimatyczna, odprężająca, romantyczna książka, pokazująca wiarę w ludzi, dobry świat i prawdziwą miłość.
Pasuje do niej ciepły koc i dobra herbata. Lektura wprawia w dobry nastój i wywołuje uśmiech.
Nikolas Sparks jak zawsze niezawodny w tworzeniu romantycznej historii. Tak jak Nora Roberts napisała „Oblicza śmierci” to książki Sparksa mogłyby z powodzeniem utworzyć serię „Oblicza miłości”.