Miłość, która jest początkiem recenzja

Idealne zakończenie fascynującej trylogii! Jeśli pokochaliście dwa pierwsze tomy, trzeci także Was zachwyci - jest jeszcze lepszy i bardziej emocjonujący. Zabiera czytelników w niesamowitą, inną niż wszystkie przygodę – pełną akcji, niebezpieczeństw oraz… miłości. “Vortex” to zdecydowanie jedna z najlepszych serii ostatnich lat, która zostanie w moim sercu na zawsze!

Trzeci tom jest pełen akcji, a fabuła zmierza do punktu kulminacyjnego, zostawiając jednak dużo miejsca na niespodziewane i szokujące plot twisty. Były momenty, które czytałam z szerokim uśmiechem na twarzy, ale były też takie, przy których wstrzymywałam oddech albo hamowałam płynące z oczy łzy. Emocje, których ta seria dostarcza, są naprawdę niesamowite - nie przesadzam ani trochę!

Jestem ogromnie zadowolona z tego, jak ta historia się zakończyła - bo chociaż w książkach z wątkiem podróży czasoprzestrzennych czasami łatwo jest się pogubić (nie tylko czytelnikom, czasem nawet samemu autorowi), to tutaj wszystko potoczyło się logicznie - na całe szczęście!

Okej, dopiero kiedy w poprzednim akapicie zapisałam "ta historia się zakończyła" dotarło do mnie w pełni, że to już faktycznie koniec. Nie będzie więcej szalonych pomysłów Elaine, uroczych i zaczepnych tekstów Bale'a, docinek Luki i Holdena, scen z kochaną Susie czy najsłodszym na świecie Atlasem. Nie będzie kolejnych podróży Vortexami, niebezpiecznych akcji, zmutowanych czy planów na to, jak ocalić świat. Jasne, jest mi przykro, bo Vortex mógłby mieć dla mnie nawet i trzydzieści tomów i każdy kochałabym tak samo. Ale jednocześnie jestem przeszczęśliwa, że miałam okazję poznać historię, którą pokochałam tak bardzo. I że mogę jej patronować od początku do końca!

Mam nadzieję, że jeśli jeszcze nie znacie Vortexu, czym prędzej postanowicie po niego sięgnąć! To naprawdę wyjątkowa seria, dla której stracicie głowę, serce i rozum!

Moja ocena?
11/10!
I absolutnie mnie to nie obchodzi, że przekraczam skalę. W przypadku serii "Vortex" po prostu inaczej się nie da!