Raczej nie jestem zapalonym czytelnikiem poradników. Zdarza mi się po nie sięgać, jeżeli ciekawi mnie tematyka lub mają bardzo dobre opinię, mimo znanego mi zagadnienia. W przypadku książki Marie-Estelle Dupont skłaniam się bardziej w stronę tej drugiej sytuacji. Temat toksyczności własnej oraz umiejętności odkrywania jej źródła jest mi raczej dobrze znany, bo kiedyś mocno go zgłębiałam, natomiast książka "Jak oswoić swoją mroczną stronę" miała swój moment na instagramie, gdzie większość znanych mi twórców szeroko ją zachwalała. Postanowiłam sięgnąć i niestety dość mocno się zawiodłam.
Według opisu, z tej książki mamy się dowiedzieć co składa się na nasze "toksyczne ja", które zaprząta nasze myśli, hamuje nasz rozwój i obniża naszą samoocenę. Ponoć ma nam ona pomóc rozpoznać kiedy mamy z nim do czynienia oraz nauczyć się z nim walczyć, tak aby móc żyć pełnią życia, dokładnie tak jak chcemy. No i poniekąd tę rolę spełnia. Faktycznie jest dość dokładnie opisane co może stać się tą naszą mroczną stroną i dlaczego tak się dzieje, natomiast ja mam z tą książką ogromny problem - nie dlatego, że nie jest merytoryczna i osobom, które nigdy kompletnie w temacie nie były pewnie dowiedzą się dużo nowego. Co jednak jeżeli jest się osobom, która już tę część ma za sobą? Wie dokładnie skąd się biorą złe myśli i hamulec do zadania? Według mnie znajdzie rady, które niezbyt jej pomogą, bo takie odczucie miałam i ja.
Autorka ogranicza się do dość dużych banałów. Zanim przejdzie do udzielania rad, opisuje swoją historię, jak i innych ludzi, którzy postanowili się takową podzielić. Mam wrażenie, że chyba po to ta książka poniekąd powstała - żeby ulżyć pani Dupont i wylać swoje żale na papier. Rady jakie dostajemy my są radami, które pojawiają się w każdej tego typu książce i pojawią się też zapewne po wpisaniu pytania w google. Kolejny raz słyszymy, że mamy medytować, uprawiać jogę, ogólnie skupić się na zwiększeniu aktywności fizycznej i pójść do terapeuty. O ile ta ostatnia rada jest zdecydowanie na miejscu, tak pozostałe nie sprawdzą się u każdego i podejrzewam, że osoba która na każdy swój problem otrzymuje radę pt. "pomedytuj" reaguje trochę tak jak na znane i używane w memach "masz depresję? idź pobiegać". Bardzo ogólne rady, co stanowiło dość spory kontrast do części w której szczegółowo poruszany jest sam temat toksyczności. Co do autorki, mam wrażenie, że raczej bym się z nią nie polubiła. Wplątała w tę cieniutką książkę bardzo dużo swoich osobistych opinii, które niekiedy były po prostu nie na miejscu. No trudno, może kiedyś dostaniemy poradnik, który będzie lepiej skonstruowany.
Pewnie część osób uzna, że książka spełniła jego wymagania, ale raczej tylko w przypadku jak kompletnie tematu nie znają i zaczynają swoją przygodę z odkrywaniem go.