Kolejna wstrząsająca książka o pedofilii w polskim kościele, pisana z pozycji ofiar molestowania (ale mamy też wywiady ze specjalistami zajmującymi się tą tematyką). Katolickie małżeństwo, psycholog i adwokat, przeprowadziło szczere rozmowy z osobami potwornie skrzywdzonymi przez panów w czarnych sukienkach. Molestowanie wpędziło ich w depresję, częste były próby samobójcze, trudno im było zbudować normalne życie, a odpowiedzialni za ten stan rzeczy z reguły mają się dobrze i nic im nie grozi. Zaś gdy pokrzywdzeni ujawniają, że byli molestowani, to się im nie wierzy, odwracają się od nich rodzina i najbliżsi. Dlaczego? Jak mówi Marek Lisiński: „U nas duchowni mają tak niesamowity wpływ na ludzi, że każda informacja, która ich dezawuuje, jest wypierana. W Polsce ludzie wolą myśleć, że to jakiś jednostkowy przypadek i są w ogóle zgorszeni, że tego typu sprawy się nagłaśnia.” Na szczęście w ostatnich latach to się zmienia, ale bardzo powoli.
Typowy jest mechanizm molestowania. Oto kapłani wiedzą wszystko o dziecku poprzez spowiedź, ministranturę, chodzenie po kolędzie itd.. Wykorzystując swój wielki autorytet, wybierają sobie na ofiary dzieci z rodzin biednych, rozbitych, alkoholowych. A potem, gdy się zdarzy, że ofiara ujawni akty pedofilii, mamy słowo pasterza przeciw słowu człowieka z nizin społecznych, z rodziny patologicznej. Chyba wiadomo, komu trzeba uwierzyć? Co za perfidia panów w czarnych sukienkach!
Niebywała jest rozmowa z ofiarą egzorcyzmów. Ta osoba, w celu wyrzucenia z niej szatana, była przez lata traktowana w sposób straszny, dochodziło do tortur, i co? I nic. To w ogóle niezwykłe, że ta średniowieczna praktyka u nas kwitnie, mamy w kraju ponad 200 egzorcystów. Natomiast w Niemczech egzorcyzmy są zakazane od czasu, gdy doprowadziły w latach 70. do śmierci młodej dziewczyny. Panoszenie się egzorcyzmów i egzorcystów jest dla mnie koronnym dowodem na wsteczność i średniowieczność naszego kościoła.
A jaka jest postawa polskiego kościoła wobec pedofilii księży? To już wiadomo z innych źródeł, ale warto powtarzać: każdy ujawniony przypadek traktowany jest jako atak na kościół, dezawuowany, marginalizowany, zaś ujawniające się ofiary poddawane są ostracyzmowi. A księża pedofile często nie są nawet odsuwani od pracy z młodzieżą (vide niedawny przypadek księdza Dymera). Nikt nie wie, ilu jest księży pedofilów, kościół nie chce ujawnić żadnych liczb. Statystyki z innych krajów mówią o 5 do 10% księży. Wynika z tego, że u nas ich ilość idzie w tysiące! Ale, jak piszą autorzy, ujawnia się mniej niż 10% przypadków pedofilii wśród księży, mamy więc do czynienia z wierzchołkiem góry lodowej.
Polityka polskiego episkopatu stoi w jaskrawej sprzeczności z postawą episkopatu w krajach europejskich, USA czy Australii, gdzie problem pedofilii duchownych jest od lat przedmiotem publicznej debaty: powołano komisje, które upubliczniły skalę zjawiska, pokrzywdzonym diecezje wypłaciły olbrzymie odszkodowania, doszło do publicznych przeprosin itd.. W Polsce nie ma o tym mowy, bo nasz episkopat po prostu stawia „znak równości między mówieniem o pedofilii a walką z Kościołem”. Jak piszą autorzy: „Podejście Konferencji Episkopatu Polski do kwestii pedofilii wśród księży to ewenement w skali światowej.” Na szczęście wziął się za czyszczenie tego szamba Watykan, to jedyna nadzieja.
Trudna, czasami, wstrząsająca książka, ale bardzo ważna, trzeba dawać świadectwo złu, które wciąż tak wielu neguje i zamiata pod dywan.