Czy to możliwe, że nasi bliscy czuwają nad nami nawet po śmierci, a pomaga im w tym... elektronika? Czy świat jest pełen istot, o których szary człowiek nie ma zupełnie pojęcia? A może wokół nas krąży zło, ale nie takie ludzkie, tylko nadnaturalne? Może, może, może- zakładamy, że to istota ludzka stoi za wieloma złymi czynami. Prawda jednak może być zupełnie inna...
Jest krew, będzie i zainteresowanie tłumów; tak jesteśmy skonstruowani. Człowiek zawsze z większym zainteresowaniem śledzi morderstwa, wypadki, zamachy terrorystyczne niż opisy czyichś sukcesów. Czy to świadczy o nas źle? Nie. Jesteśmy po prostu ciekawi i w duchu dziękujemy Bogu, że jeszcze nie teraz, jeszcze nie tym razem to nie naszym udziałem stało się jakieś nieszczęście.
Stephena King'a albo się kocha, albo nienawidzi; uznawany za mistrza grozy, co jakiś czas raczy czytelników na całym świecie nową powieścią grozy. Co prawda nie należę do jego śmiertelnych fanów (trafiałam na jego książki i gorsze, i lepsze), ale mimo to zawsze, gdy tylko mam taką opcję, sięgam po kolejne tytuły z rozległej biblioteki autora. Tym razem pan King zaserwował nam cztery różne opowiadania, na pierwszy rzut oka kompletnie ze sobą nie związane. I choć nie bałam się do utraty tchu, to Jest krew... uważam za jedną z lepszych jego książek.
Jak to w zbiorach opowiadań -mniejszych lub większych- praktycznie zawsze trafiają się gorsze i lepsze. Tutaj mamy ich ogólnie tylko cztery, więc istniała większa możliwość, iż książka ostatecznie nie zostanie entuzjastycznie przyjęta. Ale (o dziwo) osobiście mogę powiedzieć, że wszystkie są bardzo dobre, choć oczywiście mam swój prywatny ranking. Moim absolutnym numerem jeden było opowiadanie rozpoczynające zbiór, czyli Telefon pana Harrigana. Historia utrzymana jest w delikatnym poczuciu grozy, nie przeraża, lecz skłania do refleksji- do czego by doszło, gdyby każdy z nas mógł porozumieć się z bliskim zmarłym, który reagowałby na wszystkie prośby? Usuwał nam z drogi kłody w postaci nieprzychylnych nam ludzi? Cóż, na pewno zapanowałby ogólny strach, a tylko mądrzy ludzie odpuściliby sobie korzystanie ze swego rodzaju "telefonu do przyjaciela". Swoją drogą szkoda, że nie mamy "pewnego połączenia" z zaświatami- wreszcie dowiedzielibyśmy się, co czeka nas po śmierci...
Drugim opowiadaniem, równie dobrym według mnie, jest oczywiście Jest krew, są nagłówki. Nawet nie wiecie, jak ogromnie się ucieszyłam widząc, iż to poniekąd kontynuacja losów naszej odważnej Holly, która zdecydowanie nie jest do pupy! Czytając je czułam się tak, jakbym odwiedzała dawno niewidzianą przyjaciółkę. Niestety, spotkałyśmy się z główną bohaterką w dość nieprzyjemnych okolicznościach- pamiętacie jeszcze, że Holly musiała zwalczyć istotę zwaną outsiderem, która to przybierała formę danej osoby, następnie zabijając dzieci? Cóż, choć bohaterka miała nadzieję, że owe monstrum jest jedynym na świecie, była niestety w błędzie- natrafiła na kolejnego i to bardziej zaawansowanego. Do tego... mężczyzna był osobą publiczną, co dodatkowo komplikowało sprawę. Ale Holly przecież nie pierwszy raz staje do walki z niebezpieczeństwem! Choć przyznam, że tym razem serce lekko mi zadrżało w obawie o jej życie.
Trzecim -już nie tak wciągającym, aczkolwiek nadal dobrym- było opowiadanie Szczur. Kilka razy natrafiłam już na podobny pomysł, choć w nieco innej odsłonie. W tym przypadku mamy do czynienia z pisarzem, który wyjeżdża do domku w lesie, by wreszcie stworzyć powieść swego życia. I choć początkowo czuł, jak historia wrze mu w żyłach, to z biegiem czasu pomysł jakby... usycha. Ale od czego jest nieprzewidywalny los? To opowiadanie poniekąd pokazuje, iż warto być dobrym dla nawet najmniejszych istot, nawet tych szczurów, których tak nienawidzi świat. Chociaż akurat w tym przypadku trudno orzec, czy to szczura można uznać za bohatera negatywnego, czy raczej człowieka, który poświęcił życie bliskiego przyjaciela za niewysychający strumyk weny (chociaż nasz bohater nie zdawał sobie sprawy, iż to małe stworzonko nie jest tylko halucynacją, wytworzoną przez umysł trawiony gorączką).
Mnie osobiście najmniej spodobało się opowiadanie Życie Chuck'a. Nie to, żeby było kompletnie złe, nie; skłaniało do refleksji nad naszą egzystencją, nad codziennymi sprawami, które wykonujemy, by żyć, porzucając marzenia z przeszłości. Zawsze, gdy umiera ktoś nam bliski, zastanawiamy się jak to możliwe, że świat się nie zatrzymał- że ludzie nadal chodzą do pracy, jedzą, piją, kochają się i śpią. Przecież nasz świat właśnie rozpadł się na kawałki. I w tej właśnie historii autor - na przykładzie zgonu Chucka Krantz'a- pokazuje, jak rozpada się świat. Tyle, że cały, nie tylko nasz prywatny.
To opowiadanie jest dobre, aczkolwiek nie mogłam się jakoś w nie "wbić". Było bardziej refleksyjne niż przerażające, co oczywiście nie uznaję za minus. Po prostu to nie mój typ w tym zestawieniu.
Stephen King po raz kolejny dowiódł, że potrafi tworzyć nie zalewające nas krwią książki, lecz takie, które lekko przerażą, ale i skłonią do myślenia. Fanom jego twórczości nie muszę polecać, bo na pewno już dawno macie tę pozycję na swojej półce. A jeżeli ktoś jeszcze nie zna, albo dotychczas przeczytał dwie- trzy jego książki, to zdecydowanie polecam już teraz. Jest krew!
Książkę znajdziecie u wydawnictwa Prószyński i S- ka.