„Życie to sztuka wyboru, więc wybieraj, póki jeszcze możesz”.
Za grzechy popełnione w przeszłości trzeba zapłacić. Jeden zły i nieprzemyślany krok może nas kosztować bardzo dużo. Ceną, jaką musiał zapłacić bohater Jowity, jest wolność. Stracił ją, mając zaledwie osiemnaście lat. Był młody, głupi, zaślepiony, a przede wszystkim zakochany bez pamięci. Chwila zapomnienia, i ból na całe życie.
Ta powieść jest zgoła odmienna niż zdecydowana ich większość. Już na początku dowiadujemy się, że Karol odsiaduje karę dożywotniego pozbawienia wolności. Za co? Za czyn najgorszy z możliwych. Za taki czyn kara nie może być inna. Każda inna byłaby niesprawiedliwa i niewspółmierna do popełnionej zbrodni.
Karola zgubiła ślepa miłość i szaleńcze uwielbienie Jowity. Znajomość rozwijała się stopniowo, spotykali się i Karol żył w przekonaniu, że dziewczyna również jest w nim zakochana. Wszystkie wysyłane przez nią sygnały odbierał i interpretował we właściwy dla siebie sposób. Ale prawda była zgoła odmienna. Koleżanka – owszem lubiła Karola i chętnie spędzała z nim czas, ale czy żywiła do niego głębsze uczucia? Przekonajcie się sami, czy ta miłość miała szansę na przetrwanie? A może to było tylko zauroczenie i wyimaginowane przekonanie? Być może dziewczyna zakpiła sobie z chłopaka?
Karol w więzieniu prowadził dziennik. To z niego dowiadujemy się o motywach postępowania chłopaka, co nim kierowało i dlaczego. Ale też poznajemy tę emocjonalną stronę jego osobowości. Zawsze skryty, będący z boku znajomych, wyobcowany, żyjący w świecie książek. Był też nad wyraz inteligentny, przez co nie zawsze był rozumiany przez kolegów. To, że dziewczyna zwróciła na niego uwagę, dodało mu skrzydeł i poniosło. Odtąd jego życie nabrało kolorowych barw, nabrało sensu, żył oczekiwaniem na każdy nowy dzień.
„Bo przeszłość była jego domem – przytulnym, bezpiecznym – a teraźniejszość stanowiła zaledwie jej ruinę. Ruinę, po której błąkał się jak duch”.
Z jego relacji poznajemy brutalny więzienny świat, stosunki panujące za kratami, więzienną hierarchię. Na co sobie może więzień pozwolić, kogo ma słuchać i czyje zaspokajać zachcianki. Obraz niewiarygodny, ale bardzo prawdziwy i realny, przedstawiony nam z pierwszej ręki, bez zbędnych upiększeń i koloryzowania.
Jowita to wzruszająca powieść o ułudnej i szaleńczej miłości, wyimaginowanym wyobrażeniu o tej jedynej ukochanej, skrywanych namiętnościach i popędach. Zachariasz Suchodolski pokazuje, że miłość czasami jest ślepa i potrafi doprowadzić człowieka do zatracenia, a w konsekwencji do złego zachowania. Z niej również wypływa wszystkim znany morał, że za swoje błędy trzeba zapłacić. Nikt nie może być bezkarny, Pan jest sprawiedliwy i surową ręką Ojca każe winnych. Nikt też nie jest uprawniony do odbierania życia innym, każdy ma takie samo prawo, żaden człowiek nie może sam wymierzać innym kary, według własnego uznania i przekonania.
Zadaję sobie pytanie: czy tej tragedii można było uniknąć? Czy ona musiała mieć miejsce? Być może inne relacje z bliskimi i znajomymi, pewne miejsce bohatera w otoczeniu i jego akceptacja nigdy nie doprowadziłyby do tej sytuacji. Ale gdybać można po fakcie, tak jest najłatwiej.
Mnie ta powieść niesamowicie wzruszyła, ale też zabolała. Bywały momenty, że żal mi było bohatera, zniszczył sobie życie przez zaślepienie. Ale też nie można akceptować takich brutalnych zachowań, należy panować nad swoimi popędami i emocjami, nikogo nie można zmuszać do miłości. Karol postąpił źle i musiał ponieść surową karę za swoje haniebne zachowanie.
Książkę czyta się bardzo szybko, chociaż temat nie należy do łatwych. Nie jest to książka, którą się przeczyta i odłoży w kąt. Nic z tych rzeczy. Ona skłania do refleksji i głębokich przemyśleń, na zawsze jej cząstka w nas pozostaje. Wnika w nas, wzmaga zarówno strach, jak i przerażenie, żal i wzruszenie są z nami przez całe spotkanie z Karolem. Bardzo rozmaite i skrajne emocje targają nami nieustannie. Ich paleta jest nie do określenia i nazwania.
Polecam gorąco, szczególnie dla młodych ludzi. Powinna stanowić przestrogę, że trzeba panować nad swoim zachowaniem, nie wolno się dać ponieść emocjom i popędom. Ale też wyraźnie wskazuje, że każdy zły czyn będzie surowo ukarany, nikt nie będzie bezkarny. I warto zadać sobie pytanie: czy jestem w stanie zawsze zapanować nad swoim zachowaniem, czy przypadkiem emocje nie mają władzy nade mną i to im muszę się podporządkowywać? Umieć panować nad swoimi emocjami to cenna zaleta, ale wymaga też wielkiej pracy nad sobą. Pamiętajcie, bądźcie panami swojego losu, idźcie do przodu ścieżką prawości i uczciwości, nie pozwólcie, aby ktokolwiek lub cokolwiek sprowadziło was z obranej trasy swojego losu.