Niestety, słaba. Jedną gwiazdkę dodałam za debiut, ale ogólnie bez zachwytu. Po pierwsze akcja, tak zagmatwana, że szybko się w niej zgubiłam. Nie jest to nic nagannego w kryminale, pod warunkiem, że na koniec autor przedstawi czytelnikowi przekonująco przebieg wydarzeń. Tymczasem ja przeczytałam i nadal do końca nie kapuję, co z zamieszczonych w książce, nieraz sprzecznych wyjaśnień było faktem, a co tylko teorią. Poza tym ilość nagromadzonych w jednym miejscu postaci, które są kim innym, niż się wydają lub noszą inne niż oryginalne imię czy nazwisko przekroczyła jak na mnie próg prawdopodobieństwa.
Ogólnie biorąc zresztą, akcja toczy się w Nibylandii ucharakteryzowanej na podwarszawską mieścinę. W Nibylandii, gdzie przystojny psychiatra prowadzi śledztwo na równi z policjantką, a oboje zdobywają dowody w nielegalny sposób, jakby nie mogli wystąpić o nakaz, gdzie ustalając tożsamość osób policja zwraca się do ksiąg parafialnych, a nie na przykład do Urzędu Stanu Cywilnego, gdzie nastolatka po próbie samobójczej biega sobie bez dozoru po szpitalu, gdzie, w tym samym psychiatryku, inny pacjent bez problemu przechowuje broń palną, gdzie trzynastolatka pisze tonem dojrzałej kobiety (kierując swe przemyślenia i informację o planowanym samobójstwie do ledwie umiejącego czytać przedszkolaka!), gdzie matka - trzeźwa alkoholiczka bez problemu dostaje wyłączną opiekę nad dzieckiem... i gdzie ta sama matka, podobno kochająca, przez ponad miesiąc lekceważy uporczywy kaszel dziecka. Nie wymieniam innych jeszcze fantastycznych okoliczności, żeby nie spojlerować, ale dziwny jest ten przedstawiony świat.
Wiele z wydarzeń opisanych w powieści mogłoby się nigdy nie wydarzyć, gdyby nie uporczywa tendencja praktycznie wszystkich postaci do niemówienia czy nierobienia tego, co powiedzieć lub zrobić powinny (nie dlatego nawet, że jest to ich obowiązek, ale na zwykłą logikę), a także do niesłuchania innych, gdy ci coś powiedzieć próbują. Po trzecim takim epizodzie zaczęłam zgrzytać zębami. A policjant, który lekceważy informację o dziecku w piwnicy w tej samej chwili, gdy wszyscy poszukują porwanej dziewczynki, to nie jest policjant leniwy czy niekompetentny, ale za głupi, żeby samodzielnie chodzić. I to powinien być jego ostatni dzień na służbie. Pomijam już oklepany do szczętu motyw bezpośredniego zagrożenia rodziny prowadzącego śledztwo, do którego nieraz się przyczepiałam. Jak często, w realnym świecie, przestępcy trafiają na żony, mężów czy dzieci policjantów zaangażowanych w ich tropienie?
Kolejna sprawa: po raz trzeci czy czwarty w ciągu ostatnich miesięcy zmuszona jestem powtórzyć w recenzji, że omawiana powieść mogłaby być spokojnie o jakieś sto stron krótsza. Nie wiem, czy przyczyną są wymagania wydawców, czy też przekonanie autorów, że gruba książka jest lepsza niż cienka, ale znów natykam się na utwór napakowany zbędnymi treściami. Przekomarzania policjantki z przeszłością z psychiatrą po przejściach nie bawią, tylko nudzą, część drętwych dialogów oraz epizod z byłym mężem należało wykreślić. Bo akcja trwa raptem parę dni, a jakoś tak się wlecze.
Podsumowując, nie wiem, czy mam ochotę na kolejną historię o policjantce Julii Krawiec. Nawet jeśli kolejne powieści z serii są lepsze niż ta.