Ale z naszymi umarłymi recenzja

Kamień milowy popkultury – recenzja Ale z naszymi umarłymi J Dhenel

Autor: @Gilgamesh_Klaudiusz ·4 minuty
2020-02-20
Skomentuj
2 Polubienia
Najnowsza powieść Jacka Dehnela nawiązująca swoim tytułem do dzieła Marii Janion jest niejako odwrotnością zwyczajowego trendu: pisarz - fantasta przenoszący się ze swoją twróczością do nurtu głównego. Tym razem pisarz o uznanym dorobku główno nurtowym, postanowił napisać powieść popliteracką. Co zaskakuje, właściwie żadnemu krytykowi nie potrafi przejść przez gardło połączenie nazwiska Dehnel ze słowem fantastyka. Jakby dokonywało to desakralizacji osoby pisarza. Znamiennym jest to, że książka powstawała przez wiele lat, jej początki można odnaleźć w ”Dzienniku roku chrystusowego”, początkowo mając być filmem, serialem. To również mocno rzutuje na sposób i formę w jakiej przedstawiane są fakty, jako połączenie popkulturowych wątków z romantyczną manią fantastyczności. Sam Dehnel, kiedy wspomina o wczesnych wprawkach do dzieła, nazywa je „powieścią o Zombie”. Przychylne i negatywne recenzje, skupiają się wyłącznie na odniesieniach i hiperbolizacjach realiów Polski, a jednak, jest to powieść postapokaliptyczna, świat się niby kończy, a bohaterowie są zmuszeni do życia w jego pozostałościach. Można ją czytać nie tylko odnosząc się do ukrytych aluzji, ale też zupełnie je czy pomijając, zabawa jest taka sama.

Powieści patronują: myśl Marii Janion „ Do europy tak, ale z naszymi umarłymi” i „Pieśń Konfederatów Barskich” Słowackiego. To nowy kamień milowy popkultury, ironiczny oraz skądinąd obrazoburczy. Doskonały dowód na to, że można napisać dobrą powieść w konwecji popularnej. Jest ona nie tyle prześmiewcza w swojej grotesce, co wręcz przerażająca. Żywe trupy pełnią tu rolę alegorii staczającego się społeczeństwa. Kiedy tyko rodzime zombie, ale nasze, dobre, bo polskie, czyli z odpowiednią nazwą – antenaci, zaczynają odnosić pod przewodnictwem historycznych wodzów narodu zwycięstwa, trupomania szerzy się wszędzie. W telewizji, gdzie dziennikarze pobrzebierani w żupany i kontusze, wyśpiewują peany na cześć dzielnych zdobywców, w sejmowych salach w których najpierw nieśmiało, a potem coraz częściej mówi się o odrodzeniu Rzeczypospolitej i sprawiedliwości dziejowej, na ulicach, które przypominają XVI. wieczną Warszawę, przemieszaną z tekstylnym patriotyzmem, a także w duchowieństwie, które po upadku Watykanu skupia się na wyborze spośród siebie nowego papieża, dotując nowopowstałe, na wzorcach gotyckich, kulty martwych. Trupy nie krzyczą, ale polacy już tak. Parafrazują Gott mir uns! Albo my, albo nikt, bowiem martwi Polacy wszystkich krajów łączą się. 

Sprężyna absurdu nakręca się do granic możliwości, a kiedy pęka, nikt już nie może jej powstrzymać. Autor początkowo lubuje się w opisach wodzów i ich działań. Pokazuje też swoje spojrzenie na dzisiejszą historiozofizację. Pomimo tego, że wstaje każdy bohater narodowy, Dehnel wstrzymuje się z opisem działań właściwie każdego antenata zmarłego po II Wojnie Światowej. Szczególnym smaczkiem są Skamandryci i ”Inni pożal się boże artyści”, którzy zamiast krzewienia polskości poza granicami, zajęci są odzyskiwaniem swoich ulubionych kafejek i restauracji. 

Wszystko stoi na głowie do momentu, kiedy sam pisarz wycofuje się ze swojej wizji. W swoim rozliczeniu ze wszystkim i wszystkimi, udowadnia, że zawsze można się cofnąć. Na dowód przytoczyć można dwie postaci z historii nowożytnej naszego kraju, które oszczędza. Zapewne pamiętając najsławniejsze zdanie jednej z nich. Pozostaje pytanie, czy powodowany jest tu szacunkiem, czy strachem. Dla mnie jest to dowód, że nie istotne jak mocno zabrniemy w jakąś ideologię, zawsze możemy zrewidować swoje przekonania. 

Tekst nie oszczędza też popkultury, a właściwie jej ponowoczesnej odsłony, subtelnie wyjaśnia różnice między „poliajkowaniem”, a polubieniem. Komiczne sytuacje nie tylko stanowią przeciwwagę dla wartkiej akcji, są dodatkowo żartem w stylu Barei, gdzie najpierw czytelnik uśmiecha się, a potem ze smutkiem kiwa głową. Bowiem w końcu wyśniona okazja do zaistnienia i rozruszania turystyki: rodzime żywe trupy, powstające tylko u nas, przegrywają bitwę o uwagę mediów, nie z podobnie surrealistycznym wydarzeniem, a z „tym co zawsze: aferą korupcyjną w Ministerstwie…” Dehnel podkreśla też nierzadko towarzyszące czytelnikom wrażenie, że, „wiadomości odkleiły się od rzeczywistości jeszcze bardziej niż za czasów dotychczasowej propagandy”, to jednak największą wadą wydaje się dość jednostronny ogląd sytuacji, powieść walczy z wszechobecną manią martyrologiczną, tym, że nic wspaniałego nie dzieje się w kraju nad Wisłą, a jednak, mimo tak ważnego tematu, sam Dehnel, choć nie oszczędza, to też martyrologizuje swoich bohaterów. Co smuci. Bo o ile potrzebny jest kontrast, to skala szarości wypełniona jest tu wątkami postaci epizodycznych. Irytujące jest to, że choć na początku główni bohaterowie mają swoje wady, to na koniec stają się kryształowi, każde z nich pozbywa się swoich przywar, stając się jednoplanową aluzją polityczną.

Mistrzowski język, jednocześnie zawierający czytelne odwołania leksykalne, nowatorska konwencja, odwracająca postać zombie, dodająca ważny argument do dyskusji o literaturze popularnej, bo pomimo, że popularna to, jednak kanoniczna, nadaje powieści prekursorskiego charakteru. Doskonały przegląd toposów literatury pięknej, który jest demaskacją pustego patriotyzmu. Uniwersalność, dzięki nagromadzeniu intertekstualności odnosi czytelnika do niesamowicie bogatego zbioru literatury, jednak niemożliwym jest znalezienie nawiązań do innych tekstów kultury o żywych trupach. 

Niestety razi brak konsekwencji, zaskakującego zwrotu akcji. Sam wątek romansowy, dość szybko przesłania właściwe wydarzenia, można powiedzieć, że stanowi kotwicę, która pozwala udowodnić, że mimo całego absurdu życie toczy się dalej. Ale ich idylliczność i sielankowość stanowią boleśnie przesłodzoną równoważnię dla niezwykle ciekawej fabuły.

Moja ocena:

× 2 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Ale z naszymi umarłymi
2 wydania
Ale z naszymi umarłymi
Jacek Dehnel
7.3/10

„Do Europy — tak, ale razem z naszymi umarłymi”, pisała Maria Janion. Ta myśl stała się punktem wyjścia powieści Jacka Dehnela, w której trochę śmieszno, trochę straszno, a na pewno bardzo aktualnie. ...

Komentarze
Ale z naszymi umarłymi
2 wydania
Ale z naszymi umarłymi
Jacek Dehnel
7.3/10
„Do Europy — tak, ale razem z naszymi umarłymi”, pisała Maria Janion. Ta myśl stała się punktem wyjścia powieści Jacka Dehnela, w której trochę śmieszno, trochę straszno, a na pewno bardzo aktualnie. ...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Zombie. Nieumarli. Albo ci, którzy z umarłych powracają. Rozkładające się, gnijące ciała napędzane - czym? Poczuciem głodu? Potrzebą ciągłego przeżuwania, konsumowania, przełykania? Albo ludzie, któr...

@Chassefierre @Chassefierre

Pozostałe recenzje @Gilgamesh_Klaudiusz

Starość aksolotla
Metafizyczna pielgrzymka na miarę mechanicznego mesjasza – recenzja książki Starość Aksolotla Jacka Dukaja.

Pierwsze książkowe wydanie Starości Aksolotla (2019), powieści jednego z czołowych polskich fantastów Jacka Dukaja, zaskakuje. I to nie tylko popisowym zabiegiem przetwa...

Recenzja książki Starość aksolotla
Pamiętnik księgarza
Gaelski Syzyf walczacy z nowożytną ekonomią, czyli jak prowadzić antykwariat w XX wieku – recenzja Pamiętnika Księgarza. Klaudiusz Mirek

Pamiętnik Księgarza Shauna Bytella wydany w Polsce, nakładem wydawnictwa Insignis w 2019 roku, to z jednej strony autobiografia lub pamiętnik, skupiający się na rozterk...

Recenzja książki Pamiętnik księgarza

Nowe recenzje

Jednorożec
„Jednorożec” Rafał Glina
@martyna748:

Lubicie jednorożce? Ja nawet lubię, bo zawsze kojarzyły mi się z przyjemnymi konikami z bajek, tak więc, kiedy nadarzył...

Recenzja książki Jednorożec
Wenecja. Oblicza miasta na wodzie
Wenecja. Miasto, któremu się powodzi
@sylwiacegiela:

Wenecja, jakiej nie znamy. Taki wizerunek miasta przedstawiają nam Beata i Paweł Pomykalscy w swoim najnowszym, niezwyk...

Recenzja książki Wenecja. Oblicza miasta na wodzie
Wianki i wiano
DUSZE, KTÓRYCH GŁOSY NIE CICHNĄ
@renata.chico1:

„Wianki i wiano” to drugi tom serii „Zakryte lustra” autorstwa Ewy Cielesz. Kontynuacja losów ziemiańskiej rodzi...

Recenzja książki Wianki i wiano
© 2007 - 2024 nakanapie.pl