Japonia. Kraj kwitnącej wiśni, odmienny kulturowo, niezmiernie nas zachwycający. Żyje w nim ponad 124 mln ludzi, a 1,2 mln nie wychodzi z domu. Mówimy tu o zjawisku hikikomori, które początkowo było umiejscowione tylko w tym kraju, dziś rozprzestrzenia się również na inne. Dlaczego od tego zaczęłam recenzję?
Dlatego, że książka, którą chcę wam zaproponować, dotyczy właśnie takiego zjawiska. I choć nie zostało to nigdzie bezpośrednio powiedziane, to z każdej strony wyczytujemy, z jakim problemem borykają się nasi bohaterowie. W tym przypadku 7 dzieci, których łączy jedna cecha. Panicznie boją się wyjść z domu.
Poznajmy jednak Kokoro, żyjącą wraz z rodzicami i chodzącą do szkoły. Normalne życie, normalna sprawa. Jest jednak wielki problem, gdyż dziewczynka jest brutalnie atakowana przez jedną z uczennic, a do tego wylewa się na nią fala hejtu, za rzeczy, które tak naprawdę nigdy nie miały miejsca. Każdego dnia Kokoro chce zostać w domu i już nigdy nie spotkać znienawidzonej koleżanki. Bo tak. Ona jej nienawidzi z całego serca. Dziewczyna przesiaduje całymi dniami w swoim pokoju, aż pewnego poranka ze zdziwieniem odkrywa, iż jej lustro wydaje dziwną poświatę, a po dotknięciu tafli lustra, Kokoro znajduje się w innym miejscu. Miejsce to jest ogromnym zamczyskiem, a w nim poznajemy jego przewodniczkę. Dziewczynkę w wilczej masce, która zaprosiła do swojej siedziby 7 dzieci.
Dzieci mogą robić tam wszystko, ale tylko w odpowiednich widełkach czasowych. Od 9 do 17 mogą spać, czytać, grać w gry, czy też najnormalniej w świecie poznawać się, I to jest z początku praktycznie awykonalne, gdyż dzieci boją się siebie nawzajem, mając okropne doświadczenia ze świata rzeczywistego. Ten, w którym się znajdują, jest bezpieczny, odcięty od nienawiści, zawiści, hejtu, mediów społecznościowych. Tam mogą być sobą. Mogą również zagrać w grę, w której do wygrania jest klucz. Kto ma klucz, może wypowiedzieć jedno życzenie, które się spełni.
Misja banalnie prosta, a jednak pomimo upływającego czasu nic się w tej kwestii nie zmienia i żadne z nich klucza nie odnajduje. Mało tego, można odnieść wrażenie, że oni tego klucza nie chcą, gdyż zaczynają ze sobą rozmawiać. Poznają swoje tajemnice, odkrywają, że tak naprawdę ich siła może tkwić we wspólnym działaniu. Zaczynają odkrywać radość ze wspólnego przebywania.
I o tym jest właśnie książka, która pomimo tego, iż jest napisana prostym językiem, ma tak ogromny przekaz w sobie. Ile jest w obecnym świecie dzieci, które boją się wyjść, które są ofiarami hejtu i które szukają swojej bezpieczne przystani, w której mogą się schronić. Autorka przeniosła naszych bohaterów, niczym w "Alicji, w krainie czarów", dając im miejsce magiczne, choć nie do końca przyjazne. Jest ich 7, co jest kluczowe. Nawiązanie do kolejnej bajki.
Autorka stworzyła książkę, która ociera się o fantasy, lecz pod przykrywką magii stworzyła jedno z najważniejszych przesłań. Nikt nie jest samotną wyspą i każdy, rozmawiając o swoich problemach, może otrzymać pomoc. Najważniejsze jednak jest, aby wyjść ze swojej strefy strachu i obaw i otworzyć się, bo może się okazać, iż taki jeden gest, może ocalić komuś życie.
Mądra książka, wciągająca, choć akcja jest w niej bardzo niespieszna, wręcz momentami ślamazarna. Możemy zastanawiać się wiele razy nad zachowaniem rodziców, którzy są praktycznie nieobecni w życiu naszych bohaterów. Dla nas Europejczyków może to być szok. Pamiętajmy jednak, że historia dzieje się w Japonii, która kulturowo odbiega od naszych przyzwyczajeń i nie o ocenę zachowań rodziców w niej chodzi (choć temat do dyskusji). Polecam każdemu.