Czego można się spodziewać po tej książce? O czym opowiada? Po opisie na odwrocie „Klątwy tygrysa” niewiele można się dowiedzieć, więc mniej więcej nakreślę fabułę.
Kelsey to zwyczajna nastolatka, która niedługo wybiera się na studia, więc aby zarobić trochę pieniędzy idzie pracować do cyrku, gdzie musi opiekować się białym tygrysem. Między dziewczyną a zwierzęciem tworzy się nić porozumienia, ale nastolatka jeszcze nie wie, co to oznacza. Wkrótce okazuje się, że na Renie ciąży klątwa i to właśnie Kelsey ma wyruszyć do Indii, aby go uwolnić. Rozpoczyna się przygoda, poszukiwanie niezwykłych artefaktów, przeprawa przez kolorową dżunglę oraz wiele innych niespodzianek. Brzmi ciekawie?
Na początku Kelsey- główna bohaterka, wydawała mi się bardzo dziecinna, a było widoczne, że autorka chciała wykreować postać zaradną, która w każdej sytuacji jest na wszystko przygotowana. Tylko koniec i decyzja dziewczyny uratowały moje zdanie o Kelsey. Charakter Rena już trudniej określić, ale według mnie był egoistą, który obrażał się o głupoty. Nie wiem, czy taki był zamiar Colleen Houck, więc skupię się na innej postaci. Pan Kadam to bohater bardzo ważny i niby odgrywa znaczącą rolę, ale cały czas miałam wrażenie, że jest miłą, domową gosposią i okazjonalnym szoferem, więc mam nadzieję, że w kolejnych częściach autorka naprawi ten błąd, bo szkoda marnować ciekawego (wbrew pozorom) bohatera. Natomiast kwestia rodziny jest dla mnie niezrozumiała, dlaczego w niemal każdej młodzieżowej lekturze rodzice głównej bohaterki nie żyją i nie odgrywają żadnej istotnej roli? Czego pisarze się tak boją? Nierozwiązana zagadka.
W „Klątwie tygrysa” jest więcej tajemnic, ale na szczęście są one zamierzone, bo czym byłby stary grobowiec bez sekretów? Same poszukiwania i akcja niestety nie są rozbudowane tak, jak bym chciała. Byłam rozczarowana, że wątek przygodowy nie był na pierwszym miejscu, a autorka opisywała do znudzenia takie codzienne czynności, jak krojenie owoców, czy mycie włosów. Po co to komu? Raz, dwa można wspomnieć, że bohaterka siada, je, ale nie lubię, gdy w książce wspominane jest o tym cały czas. Colleen Houck musi popracować nad fabułą.
Literatura dla młodzieży przeżyła niedawno atak mitologii greckiej i rzymskiej. „Klątwa tygrysa” jest o tyle interesująca, że tym razem to mity indyjskie grają pierwsze skrzypce. Jak na złość, zawsze jest jakieś „ale”. Otóż ta lektura nie jest dla tych, którzy spodziewają się dokładnie opisanych legend i wierzeń. „Mity” w „Klątwie…” ograniczają się do tak zwanych bajek „na dobranoc”, które tak naprawdę są tylko cieniem interesujących opowieści.
Nie ukrywam, że książkę szybko się czytało i historia była nawet ciekawa. Chciałabym, aby było więcej takich przygodowych powieści, jednak lepiej by było, gdyby napisano je porządnie. „Klątwa tygrysa” ma kontynuację, więc możliwe, że Colleen Houck poprawi swój warsztat.
Według mnie, oprawa graficzna jest jedyną rzeczą pozbawioną wad. Ładna okładka jest adekwatna do fabuły, a ozdobniki dodają klimatu. Warto też wspomnieć, że książka ma około 350 stron i małą czcionkę, więc na jedno chłodne popołudnie, jako lekka lektura, ta historia jest w sam raz.
„Klątwa tygrysa” nie jest książką złą, ale niedopracowaną. Z chęcią przeczytam kolejne tomy, bo autorka ma ogromne pole do popisu. Powieść mi się podoba ze względu na oryginalny pomysł, ale nie mogę milczeć o minusach, więc moja ocena to słabe 8/10. Wybór należy oczywiście do Was, jednak zanim kupicie tę książkę, to porządnie się zastanówcie, czy to coś, czego szukacie.