Klątwa tygrysa to debiutancka powieść Colleen Houck. Jak głosi, krótka nota o autorce, została ona napisana pod wpływem Zmierzchu Stephanie Meyer. Gdybym przeczytała to zdanie wcześniej, pewnie nie sięgnęłabym po tę książkę. Coraz częściej bowiem dochodzę do wniosku, że więcej jest pisarzy niż Książek. W Klątwie tygrysa tę niechlubną inspirację niestety widać. Nie, nie ma tutaj żadnego wampira. Ale fabuła, bohaterowie oraz przede wszystkim warstwa stylistyczna i językowa książki to wierna kopia sagi o Edwardzie i Belli.
Kelsey Hayes za kilka dni skończy osiemnaście lat. Jesienią podejmie studia, ale by za nie zapłacić, musi znaleźć wakacyjną pracę. Szansę na zatrudnienie daje jej przejezdny cyrk, którego główną atrakcją jest biały tygrys. Kelsey szybko przyzwyczaja się do nowego miejsca i do wręcz rodzinnej atmosfery. Od razu też radzi sobie z powierzonymi jej obowiązkami - sprzedażą biletów, sprzątaniem i w końcu karmieniem tygrysa Dhirena. Zwierze bardzo ją fascynuje. Piękny i majestatyczny dziki kot, o hipnotyzujących niebieskich oczach, wydaje się ją rozumieć. Poza tym, jak na groźnego drapieżnika, jest bardzo łagodny i posłuszny. Kelsey spędza z Dhirenem coraz więcej czasu, odkrywając wzajemną nić porozumienia.
Wszystko wydaje się załamywać, gdy przed Kelsey pojawia się perspektywa zakończenia pracy w cyrku. Na szczęście pojawia się tajemniczy i bogaty Hindus Kadam. Kupuje on Dhirena by umieścić go w indyjskim rezerwacie. Kelsey oferuje też pracę, polegającą na opiece nad zwierzęciem podczas transportu. Skuszona przygodą i dodatkowym czasem spędzonym z Dhirenem, zgadza się na tę egzotyczną podróż. Podróż, która przeniesie ją w świat magii i starodawnych wierzeń.
Dhiren nie jest bowiem tygrysem, ale zaklętym w ciele zwierzęcia hinduskim księciem. Każdego dnia może przybrać ludzką postać tylko na 24 minuty. Do złamania klątwy potrzebuje odpowiedniej osoby, którą okazuje się właśnie Kelsey. Wszystkie działania Kadama, przyjaciela rodziny Dhirena, miały na celu umożliwienie powrotu księcia do Indii i podjęcia misji, której efektem będzie zdjęcie uroku. Kelsey i Dhiren wkraczają więc na ścieżkę wiodącą do wielkiej przygody, dodatkowo rodzącej pomiędzy nimi uczucie...
Ten krótki zarys fabuły, daje nam obraz bardzo schematycznej powieści - młodzi bohaterowie pełni odwagi, podejmują się ważnej misji. On jest ucieleśnieniem męskiego piękna, ona - trochę nieporadną samotniczką. Pomiędzy nimi rodzi się uczucie, które wystawione zostanie na wiele prób. Pojawi się także ten trzeci - całkowite przeciwieństwo głównego bohatera. W całą historię wpleciona jest magia, nadająca całości znamiona sennego marzenia. Nie bez znaczenia jest też umieszczenie akcji w egzotycznych i intrygujących Indiach, co akurat jest zabiegiem bardzo udanym.
Jednak to nie schematyczność jest największym problemem Klątwy tygrysa. Po pierwsze Colleen Houck zaserwowała czytelnikom powieść pełną nieścisłości. Zastanawia postawa Kadama, który nie towarzyszy Kelsey i Renowi w poszukiwaniach. Same poszukiwania zdają się sielanką, a bohaterowie bardzo szybko radzą sobie z wszelkimi zagadkami. Nie jest też wyjaśniona sprawa samej klątwy. Do końca nie wiadomo jak Ren zamienił się w tygrysa oraz w jaką rolę odgrywa Kelsey. Poza tymi ważnymi kwestiami, pojawiają się też mniej znaczące pomyłki. Na przykład gdy Kelsey poznaje Kadama mówi: wydawał się godny zaufania. Przypominał mi mojego dziadka. A kilka stron dalej dowiadujemy się, że: Nigdy nie poznałam żadnego z moich dziadków. Umarli, zanim się urodziłam. Skoro więc dziadka nie poznała, to jak ktoś może jej go przypominać?
Po drugie Klątwa tygrysa to książka bardzo słaba pod względem stylistycznym i językowym. Jako książka dla młodzieży zawiera w sobie trochę trudnych wyrazów jak na przykład: liofilizowany kurczak, śmiać się w kułak. Pojawia się też parę kwiatków - Kruki są niejadalne. Wręcz są trujące. Nawet nie wspomnę o ogromnej liczbie powtórzeń wyrazowych, które spokojnie można było zastąpić innym słowem bądź zaimkiem.
Po trzecie - kuleją tu dialogi oraz opisy relacji pomiędzy Kelsey i Renem. Wszystko nieco przypomina fragmenty wyjęte z Harlequina. Rozumiem, że młodzieńcza miłość jest niewinna i nieco zagubiona, ale chyba nie aż tak! Poza tym bohaterowie są osobami bardzo doświadczonymi przez los - Kelsey straciła rodziców, a Ren ma przecież trzysta lat! Jest jeszcze jedna sprawa - jako, że seria o białym tygrysie ma (jak na razie) pięć tomów, Colleen Houck musiała skomplikować relacje pomiędzy głównymi bohaterami. Dzieje się to jednak w najmniej odpowiednim momencie, a wątpliwości Kelsey wołają o pomstę do nieba (polecam zapoznać się dokładniej ze stronami 266 i 267).
Ale! Klątwa tygrysa potrafi wciągnąć. Możemy uśmiechać się pod nosem, litując się nad nieporadnością autorki, ale mimo wszystko losy Kelsey i Rena są interesujące. Nie możemy też zapominać, że jest to książka skierowana do młodego odbiorcy, a więc czytelnika niewymagającego zbyt wiele, który w zagmatwanej akcji i głębokim przekazie szybko by się zagubił. Pomimo tego, że Klątwa tygrysa niesamowicie mnie irytowała, to z niecierpliwością czekam na możliwość przeczytania kolejnego tomu. W jakiś sposób zżyłam się z bohaterami, podobał mi się klimat Indii z całą barwną kulturą i wierzeniami oraz niewymagająca myślenia fabuła. Klątwa tygrysa to idealna odskocznia od poważnych treści, problemów i szarości codziennego dnia, choć gdy bierze się pod uwagę ryzyko wciągnięcia, odskocznia ta może się ciągnąć przez wiele lat, płynących pod znakiem oczekiwania na kolejny tom.
I jeszcze jedno - na tylnej okładce widnieje zdanie: Sama J. K. Rowling chciałaby napisać tę książkę. Śmiało odpowiem - nie, nie chciałaby. Harry Potter wysoko podniósł poprzeczkę jeśli chodzi o książki młodzieżowe, a nieporadnej Colleen Houck bardzo daleko do perfekcyjności autorki serii o młodym czarodzieju.