Ta książka porusza bardzo aktualną tematykę. Ale zastanawiam się, czy Pani Izabela Jung rzeczywiście miała na celu wpisać się w światowy dyskurs na temat Islamu. Strony, obrazki i teksty, przeciw islamizacji Europy, powstają jak grzyby po deszczu. Kolejnym ważnym zagadnieniem poruszanym w powieści jest sytuacja ludzi żyjących w Czeczenii. Pisarka przybliżyła ten problem, w sposób jasny i sprawiła, że zaczęłam Czeczenom współczuć. Pewne ich desperackie i niekiedy nielogiczne kroki są krzykiem rozpaczy.
Ewa, tytułowa chuliganka, to osoba z uporządkowanym życiem. Energiczna matka, żona, spełniona zawodowo kobieta. Ziściły się jej wszystkie sny i marzenia. Owszem, przechodzi małżeński kryzys, ale zdarzają się one w najlepszych związkach. Główna bohaterka remontuje dom, dlatego zatrudnia uchodźców z Czeczeni. Dostrzega wśród nich Zeliema - przystojnego, dziesięć lat młodszego od niej Muzułmanina. Z jednej strony wrażliwego, empatycznego i ambitnego, a z drugiej wierzącego, głęboko osadzonego w swojej patriarchalnej kulturze, otoczonego murem obojętności. Mimo różnic dzielących tę parę, wybucha między nimi pożądanie. Jak skończy się ten ekscytujący romans? Co może wyniknąć ze zderzenia kultur? Czy miłość rzeczywiście pokonuje wszystkie przeszkody?
Teoretycznie w fabule nie ma nic intrygującego. Ot, znudzona perfekcyjnym życiem kobieta wdaje się w romans z egzotycznym przystojniakiem. Autorka tchnęła w tę powieść jednak mnóstwo niebanalności. Siłą książki jest to, że porusza problemy, które spotykamy na każdym kroku. Taka Ewa żyje wśród nas. Powinna być zadowolona. Ma wszystko to, czego każdy powinien pragnąć. A jednak czegoś jej brak. Warstwa obyczajowa została świetnie naszkicowana. Od razu widać, że Izabela Jung jest psychologiem, bo największą uwagę poświęciła człowiekowi. Pisarka wie, że poczucie bezpieczeństwa i dobrobyt materialny nie jest gwarancją szczęścia i spokoju wewnętrznego. Kolejny poruszany problem to zderzenie się kultur. Świat robi się coraz bardziej multikulti i na każdym kroku spotykamy się z ludźmi z innych kręgów kulturowych. Nie wszyscy sobie z tym radzą. Pogłębiają się różnice, zamiast zniknąć, w trakcie obcowania ze sobą. „Chuliganka” tym głębokim realizmem i dotykaniem rzeczywistych problemów, różni się od innych powieści tego typu.
Postacie są doskonale wykreowane. Naturalnie autorka skupiła się na bohaterce tytułowej. Ma ona mentalność chuliganki. To dziecko uwięzione w okowach codziennego kieratu. To dzika chuliganka, które chce żyć, istnieć, czuć i śpiewać. Ewa to dziecko, dlatego zakochuje się jak dziecko. Ale przy tym wszystkim ma świadomość siebie i stara się, trzymać ster życia w swoich rękach. Jest to postać niejednoznaczna. Mam wobec niej mieszane uczucia, bo Ewa to naprawdę dziecko, a dzieci to samolubne stworzenia. Jeśli czegoś pragną, to działają, by to dostać za wszelką cenę. Z jednej strony nie potrafię, nie potępić jej za infantylizm, brak dumy, nieumiejętność przyjęcia „nie” do wiadomości, a z drugiej strony podziwiam odwagę, w byciu właśnie takim dzieciakiem. Mówi głośno, że stateczna, spokojna miłość, taka dojrzała i wychwalana przez wszystkich to dla niej za mało. Ona chce płonąć, jarzyć się od emocji i doświadczać. Nie zważa na potępienie społeczne. Doskonale zdaje sobie sprawę, że w jej wieku „nie wypada” zakochiwać się na zabój. Że to nieeleganckie szaleć za mężczyzną. Ale niczym dziecko nieświadome norm społecznych, robi, co chce. Powiem tylko, że jakkolwiek by nie oceniać głównej bohaterki nie pozostawia ona czytelnika obojętnym. Zeliema trzeba poznać samodzielnie. Nie da się oddać krótkimi słowami złożoności tej postaci. Na kształtowanie jego osobowości wpłynęło tak wiele czynników, że krótka relacja nt. jego charakteru zbytnio go uprości.
Chciałam skrytykować nieobecność męża głównej bohaterki. Romans toczy się w najlepsze, a on stoi gdzieś tam z boku rzadko wspominany. Miałam to skrytykować, bo przecież kryzys przechodzą obie strony, ale zrozumiałam, po wysłuchaniu powodowań pisarki, że to był celowy zabieg, podkreślający bezbrzeżną samotność Ewy. Mąż jest w tle. Nigdy obok niej. Nie dzieli z nią życia. Kobieta skazana jest tylko na siebie.
Język powieści nie do końca przypadł mi do gustu. Styl dość przeciętny, nic specjalnego, lekko niedoświadczony. Momentami zbytnio przesłodzony – zbyt wiele kochanie i misiaczków na metr kwadratowy, a w innych momentach pisarka wulgaryzowała bez potrzeby.
Całą tę nietuzinkową historię zbanalizowało zakończenie. Jest zbyt proste, zbyt cukierkowe. Nie chcę nic więcej zdradzać, ale zdenerwowało mnie uproszczenie tej opowieści w ten sposób.
„Chuliganka” to powieść wzbudzająca naprawdę wiele emocji, dzięki żywym i autentycznym bohaterom. Wydają się tacy realistyczni, a wydarzenia w powieści przesycone namiętnością, graniczącą z szaleństwem. Niestety mimo tej intensywności przeżyć ukazanej w książce, zdarzały się momenty dłużyzny, jednak w ogólnym rozrachunku było ich niewiele i namiętność unosząca się nad stronami „Chuliganki” przeważa.