„Serce trolla” to kolejny, po „Złej królowej” tom cyklu „Elfy ziemi i powietrza”. Kolejny, który zabiera czytelnika do magicznego świata elfów.
W tym tomie poznajemy pewną niepokorną nastolatkę. Valerie wydaje się zupełnie zwyczajną dziewczyną. Uczy się, należy do szkolnej drużyny, spotyka się z kolegami, ma chłopaka. Pewnego dnia umawia się z Tomem, mają jechać razem na mecz hokeja. Chłopak się spóźnia, Val idzie na stację, lecz decyduje się wrócić do domu i tam na niego poczekać. Wraca i zastaje swojego chłopaka w ramionach własnej matki. Jest to dla niej taki szok, że niewiele myśląc jedzie na mecz i już nie wraca do domu. W Nowym Jorku Val poznaje Lolli i Dave’a, którzy zabierają ją do swojego, nieodpowiedniego dla grzecznej dziewczynki, towarzystwa. Odtąd Valerie mieszka na opuszczonej stacji metra z bandą bezdomnych młodych ludzi. Val, która nigdy nie wierzyła w elfy, staje się świadkiem dziwnych sytuacji. Od tego momentu bardzo chce sobie udowodnić, że baśniowe stworzenia istnieją naprawdę. Z pomocą Lolli dostaje się na teren jednego z nich. W ten sposób poznaje Ravusa, trolla alchemika, który tworzy dla elfów lekarstwo, mające chronić ich przed zgubnym wpływem żelaza. Val wplątuje się w sytuację, w której zgadza się służyć Ravusowi i przez miesiąc ma być jego dilerką. W ten sposób jeszcze niedawno odległy dla Valerie świat elfów staje się jej bliski, a ona sama będzie miała w nim do odegrania ważną rolę.
Dziwne, że kiedy dzieją się takie zwariowane rzeczy, trudno jest prześledzić łańcuch przyczyn, impulsów i myśli, które cię do nich doprowadziły.
Nie potrafię zdecydować, czy ten tom podobał mi się bardziej czy mniej od poprzedniego. Jest inny, więcej w nim świata ludzi i pogranicza dwóch światów niż typowego świata elfów. A jednocześnie jest tak samo magiczny. Szczególnie jeden wątek, ten z sercem, na pewno przypadnie Wam do gustu. Historia Val i Ravusa to zupełnie nowa, niezależna od pierwszego tomu, opowieść. Jednak, jeśli nie czytaliście pierwszej części, przypadkowo możecie odrobinę zaspoilerować sobie wydarzenia z poprzedniczki. Bo chociaż powiązanie pomiędzy tomami jest subtelne, to jednak jest.
Dość kontrowersyjna jest ta historia. Szczególnie jej początek. Val kreowana jest początkowo na grzeczną, poukładaną dziewczynę. Kiedy ucieka z domu i odnajduje swoje miejsce wśród ludzi z marginesu społecznego, zaczyna pokazywać swoją drugą twarz. I nie jest to interesujący obraz. Towarzystwo, w którym zaczyna obracać się dziewczyna, nie stroni od narkotyków, alkoholu, nie są im obce kradzieże, rozboje. Ci młodzi ludzie żyją w brudzie i w biedzie i ani myślą zmieniać cokolwiek. Luis, brat Dave’a pracuje dla Ravena i dzięki temu ma dostęp do magicznej substancji, która elfom pomaga, ale u ludzi powoduje zwykły odlot. Przy okazji nastolatki nabierają pewnych magicznych umiejętności, które wykorzystują do kradzieży i ośmieszania ludzi. Val, mimo że wygląda na rezolutną dziewczynę, szybko ulega wpływowi Lolli i próbuje narkotyku. Wydaje się też, że dobrze jej w tym nowym położeniu, w jakim się znalazła. Po co komu szkoła, po co drużyna, przyjaciele, rodzina, po co młodemu człowiekowi jakieś perspektywy na przyszłość. Można być bezdomnym, poszarpanym, brudnym i wolnym od trosk dnia codziennego. Jeśli mam być całkowicie szczera, to muszę przyznać, że ta część życia głównej bohaterki kompletnie nie przypadła mi do gustu. Zauważyłam już w poprzedniej części, że autorka lubi poruszać trudne tematy, nie stroni od nich, nie boi się mówić głośno o tym, co brzydkie i niewygodne. Jednak w tej powieści nie czytało się tych opisów dobrze. To nie jest dla żadnego dziecka normalna sytuacja, dlatego z każdym takim opisem coraz bardziej ściskało mi się serce. Niestety odnosiłam wrażenie, że te dzieciaki, mimo iż znalazły się w niebywale trudnej sytuacji, doskonale się bawią. I to bolało jeszcze bardziej.
Mówię ludziom wszystko. Oni i tak wierzą tylko w to, z czym potrafią sobie poradzić. Dzięki temu wiem, komu mogę zaufać.
Opowiedziana w książce historia toczy się szybko. Akcja jest bardzo dynamiczna i nie ma mowy o tym, aby choć przez chwilę się nudzić. Magiczny, bajkowy świat elfów jak zawsze oczarowuje i sprawia, że chcemy czytać o nim więcej i więcej. Ravus, chociaż różni się od baśniowych istot, które poznałam w innych książkach autorki, tak samo przykuwa uwagę. Już od samego początku sprawia wrażenie tajemniczego, niedostępnego, a jednocześnie groźnego osobnika. To bardzo intrygująca postać, która ze strony na stronę zyskuje coraz bardziej. Z Val natomiast miałam kłopot. Jak już pisałam, została przedstawiona jako dobra, poukładana panienka, która miała w miarę dobre relacje z matką. Mieszkały same i widać było, że matka się o nią troszczy. Trochę nie pasowało mi do tej matki to, co zrobiła córce. Kłóciło się to z obrazem ich relacji, jaki otrzymałam na początku. Ale nie o matce miałam pisać. Val to taka trochę egoistka, myśli przede wszystkim o sobie. Użala się nad swoim losem i nie widzi swoich błędów. Jest też bardzo podatna na wpływy. Można przymknąć na to oko, bo to błędy młodości. Dziewczyna sprawdza swoje granice, poszukuje, błądzi. Val zmienia się z biegiem tej historii na plus. I całe szczęście, bo inaczej straciłabym do niej resztki szacunku. Okazuje się, że kiedy trzeba, Valerie potrafi myśleć o innych, jest zaradna, sprytna, wykazuje się odwagą. Gdyby nie jej wcześniejsze wpadki, mogłaby być bohaterką idealną. Z drugiej strony, dzięki temu, że jednak ma te swoje słabe strony, jest bardziej wiarygodna. Popełnia błędy, potyka się, jest tylko człowiekiem.
Atutem wielkich kłamców jest umiejętność intuicyjnego rozpoznania słabości ofiary.
Na uwagę, oprócz magicznego świata elfów, zasługują w powieści wywołujący ciarki wątek kryminalny i subtelny wątek romantyczny. Ten drugi mógłby być trochę bardziej rozbudowany, ale tak naprawdę nie mam mu nic do zarzucenia. Oprócz głównych bohaterów, o których już pisałam, uwagę zwracają niektórzy bohaterowie poboczni. Luis jest dość intrygującą postacią, podobnie Ruth, przyjaciółka Val z Jersey. Lolli i Dave też są ciekawymi postaciami, mają swoje historie, które warto poznać. Zakończenie miodzio! Satysfakcjonujące w stu procentach, zostawiające z uczuciem pustki i niedowierzania, że to już koniec tej fascynującej opowieści.