Akcja drugiego tomu cyklu „Matki Rzeszy” - „Czas ucieczki” rozpoczyna się w styczniu 1945 roku.
Po ewakuacji ośrodka Lebensborn, w Kunzendorf pozostały Annabelle, Brygid i Ruth z ósemką malutkich, bo kilku lub kilkunastomiesięcznych dzieci. Niestety kiedy wojska radzieckie zaczęły się zbliżać kobiety z dziećmi musiały wyruszyć w drogę do Bad Reinerz (dzisiejsze Duszniki Zdrój). Mimo niewielkiej jak na dzisiejsze czasy odległości, bo jest to raptem 80 km, podróż zajęła im kilka dni. Podróżowały na wozie, z niewielkimi zapasami jedzenia i w mrozie. Zanim dotarły na miejsce Brygid z małym synkiem i niewiele starszą dziewczynką zawrócili, a Ruth nabawiła się ciężkiego zapalenia płuc.
Poznana w Bad Reinerz lekarka Karla Scholz podarowała im kilka tygodni spokoju. Kiedy do miasta weszli żołnierze radzieccy dla wszystkich kobiet rozpoczęła się „noc” - koszmar systematycznych gwałtów. Słysząc o tych praktykach jeszcze przed wejściem armii radzieckiej wiele rodzin wolało popełnić samobójstwo.
W czerwcu 1945 Annabelle i Ruth z Vikotrią wyruszają w drogę powrotną w kierunku Freiburga i Kunzendorf. W kolejnych rozdziałach autorka opisuje ich tułaczkę i spotkania z różnymi osobami.
Opisy przeżyć kobiet są stonowane, ale trudno nie reagować emocjonalnie, nie współczuć. A czasem nie uronić przysłowiowej łzy. Wojna jest okrutna dla wszystkich. Ale wydaje mi się, że to co przeżywają kobiety zmuszane do współżycia z żołnierzem wrogiej armii jest większym upokorzeniem niż to co przeżywają mężczyźni na wojnie. Kobiety zostają sprowadzone do rzeczy służącej zaspokojenia popędu płciowego zwycięzcy, ale też upokorzenia mężczyzn, pokazania im, że nie umieją obronić swoich kobiet.
„Czas ucieczki” to książka bardzo trudna emocjonalnie. Jako kobieta i matka nie umiałam odciąć się o emocji tych kobiet. A one musiały „uciec” od swoich uczuć, żeby jakoś sobie poradzić z tą sytuacją. Autorka pokazuje różne sposoby radzenia sobie z taką traumą – Karlę, która wpada w katatonię odcinając się od świata, Brygid, która zostaje utrzymanką radzieckiego oficera, mimo, że wcześniej chciała razem z dziećmi popełnić samobójstwo, Ruth, która postanawia odciąć się od tego co się wydarzyło.
Rodzi się jeszcze pytanie o odpowiedzialność, czy sprawiedliwość. Ruth ma świadomość, że ona też jest winna skutkom narodowego socjalizmu, ale czy to oznacza przyjmowanie z pokorą tego co przynosi los. Godzenie się na upokarzanie? Czy tak wygląda sprawiedliwość? Czy odpowiedzialność za wojnę i okupację powinien ponieść każdy Niemiec czy Niemka?
W obu częściach w trakcie tych 21 miesięcy widać ogromną przemianę Ruth z młodej naiwnej, prostolinijnej dziewczyny jaką była w chwili przybycia do Lebensborn, zmieniła się w dojrzałą kobietę, gotową na wiele wyrzeczeń, zahartowaną chłodem i głodem. Poznała różnicę między miłością a zauroczeniem i przeszła piekło upokorzenia i gwałtów. Została matką i pojęła czym jest miłość do dziecka. Została też obarczona tajemnicą dotyczącą kradzieży polskich dzieci. Czy będzie umiała podjąć decyzję o jej ujawnieniu? Te kwestię Sabina Waszut pozostawia otwartą.
Uważam, że tematyka poruszona przez autorkę jest bardzo interesująca i ważna. Ciekawa jest perspektywa pokazania III Rzeszy od strony niemieckich kobiet. Książka pozostawiła mnie z mnóstwem przeżyć i refleksji.