Mam wrażenie, że ostatnio na rynku wydawniczym pojawia się sporo nowych komedii kryminalnych. Można przebierać w nich jak w ulęgałkach, wybierać i sięgać po coraz to inne publikacje tego rodzaju. Ja również postanowiłam się skusić na tego typu powieść, bo ostatnimi czasy potrzebuję lżejszych, nieskomplikowanych, a zarazem choć trochę zabawnych lektur. Mój wzrok padł na "Szczęśliwy los" Małgorzaty Starosty, głównie dzięki ciekawej okładce i opisie sugerującym coś totalnie w moich klimatach czytelniczych. Czy ta książka spełniła moje oczekiwania?
"Szczęśliwy los" to perypetie czterech przyjaciółek, które szczęśliwym trafem wygrywają na loterii i za te pieniądze kupują dom na Podlasiu, w urokliwej okolicy. Mają w planach stworzenie pensjonatu, ale niespodziewana zbrodnia zakłóca ich koncepcje i zamierzenia... Czy uda im się osiągnąć swój cel i przy okazji rozwiązać zagadkę zabójstwa?
Ta powieść to moje pierwsze spotkanie z twórczością pani Starosty, nie wiedziałam czego się spodziewać, miałam jednak nadzieję na sympatyczną i pełną humoru lekturkę, która mnie trochę odstresuje i oderwie od ponurej codzienności. Okazało się, że "Szczęśliwy los" nie tylko spełnił te moje małe nadzieje, ale i zapewnił mi wiele dobrej zabawy, a przy czytaniu tej lekkiej i zabawnej historii uśmiech nie znikał z mojej twarzy.
"Wyglądało na to, że wodniki, utopce i legendarne szeptuchy to pestka w porównaniu do czterech współczesnych i całkowicie realnych kobiet, których pojawienie się w Babiborze uruchomiło lawinę zaskakujących sytuacji"
Dużą zaletą tej książki jest folklor wsi Babibór Podlaski, jaki w wyjątkowo barwny sposób prezentuje autorka opisując zachowania i zwyczaje mieszkańców, ich legendy i wierzenia, a także gwarę jaką się posługują. Wszystko to jest bardzo zręcznie wplecione w całą historię, ubarwia ją i nadaje ciekawego rysu i klimatu. Podobnie miejsce akcji - siedlisko na skraju Puszczy Białowieskiej w pobliżu jeziora, to wprost idealna lokalizacja do rozegrania nastrojowej powieści z wątkiem kryminalnym.
"Szczęśliwy los" to historia, w której trup ściele się gęsto, charakterystyczni i charakterni bohaterowie próbują zorientować się o co w tym wszystkim chodzi, a czytelnik otrzymujący fragmenty sprawy i wycinki z życia postaci usiłuje własnymi siłami rozwiązać kryminalną zagadkę (a wręcz zagadki!). To wszystko z kolei okraszone jest sympatycznym, lekkim, niegłupim humorem, ma też całkiem niespodziewane zakończenie. Ogólnie komizm bohaterów i sytuacji w jakich się znaleźli jest bardzo dobrze wyważony. Nie mamy wrażenia przesady, czy niepotrzebnego rzucania żartami, całość jest naturalna i wzbogacona ciekawym gwarowym słownictwem.
"Co prawda mieszkańcy Babiboru stanowili bardzo ciekawy katalog postaci i niejednokrotnie zaskakiwali go swoimi dziwacznymi pomysłami, ale to, co tu się odstawiało od dwóch dni, nie mieściło się w żadnej kategorii"
Książkę tę czytało mi się wręcz błyskawicznie, jest to bowiem bardzo dynamiczna opowieść i naprawdę dużo się w niej dzieje, a przy tym napisana jest w prostym, przystępnym, bezpretensjonalnym, a zarazem błyskotliwym i bardzo elokwentnym stylu. Perypetie milionerki w czterech osobach mnie przyjemnie zaskoczyły i zauroczyły, a nieco przerysowani bohaterowie i ich zachowania powodowały, że czasem uśmiechałam się pod nosem, a momentami wręcz wybuchałam śmiechem.
Ogólnie rzecz biorąc, jestem zachwycona tą lekturą. Dawno nie czytałam tak dobrej komedii kryminalnej, książki, która by mnie wciągnęła do tego stopnia, że zarwałam noc. To naprawdę bardzo sympatyczna, lekka, przystępna powieść, a na dodatek zabawna i wciągająca, w sam raz na taką jesienną aurę, jaką mamy tej wiosny. Zapewniła mi wiele dobrej zabawy i uśmiechu, zainteresowała i spowodowała, że z przyjemnością oczekuję na dalsze losy bohaterów w kolejnej części cyklu "W siedlisku" ;).
Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl