Stephanie Plum znowu w akcji! Łowczyni zostaje zlecone odnalezienie zaginionej osoby, jednakże tym razem nie chodzi o typowe niestawienie się w sądzie, a w pracy. Bowiem Vinnie postanowił rozwinąć działalność i zająć się poręczaniem za imigrantów przybyłych do Ameryki, do pracy. Tak więc Stephanie zostaje dane z pozoru dość łatwe zadanie, jednak szybko okazuje się, że i w tym przypadku naszą bohaterkę czeka coś więcej niż rutynowe działanie, a ona sama ponownie znajdzie się w niebezpieczeństwie.
"Kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa." [s. 97]
W tym tomie autorka postanowiła bardziej pomęczyć naszą główną bohaterkę niż zwykle. Stephanie znajduje się na celowniku szalonego człowieka, dla którego gra o ludzkie życie to przednia zabawa. Niejednokrotnie ten pokazuje jej, że gdyby chciał, już dawno mógłby ją zabić, zamiast tego jednak postanawia ją podręczyć, strzelając do niej ze strzałek usypiających, odwiedzając jej mieszkanie, jak swoje własne, i zostawiając dla niej dość okropne upominki. Biedna łowczyni nagród czuje się bardziej zagrożona niż zwykle, a jej dwaj troskliwi przyjaciele - Morelli i Komandos - niezwykle bezradni. Czy uda im się znaleźć i unieszkodliwić szaleńca zanim ten znudzi się grą ze Stephanie?
Janet Evanovich nie daje zarówno głównej bohaterce, jak i czytelnikom, chwili wytchnienia. Zresztą, fani Śliweczki powinni być przyzwyczajeni, że z taką osobą, jak nasza łowczyni nagród, nudzić się nie można. Jak nie szuka ona pomniejszych kryminalistów, czy raczej stara się złapać ich tak, aby samej nie doznać żadnej krzywdy, to ostatnio coraz częściej zastanawia się nad swoim życiem. Tak więc, główna bohaterka coraz częściej myśli o rzeczach związanych z założeniem rodziny, jednak nadal nie potrafiłaby się zdecydować, którego z dwóch przystojniaków, miałaby wybrać do roli męża - szczególnie, że żaden nie bardzo się do niej nadaje.
Muszę przyznać, że z części na część autorka wzbudza we mnie jeszcze więcej pozytywnych uczuć względem bohaterów. I tak tutaj Lula, z jej kolejnymi dietami, oraz babcia Mazurowa, czy nawet niedawno włączona do stałych bohaterów siostra Stephanie - Valerie, niejednokrotnie wywoływały u mnie głośny śmiech, powodują wzrost sympatii do nich, choć już myślałam, że to niemożliwe. Takich bohaterów nie sposób nie lubić. Są oni zdecydowanie mocnym atutem tej książki, jak i całego cyklu.
"Jaja sobie ze mnie robisz?! Niebezpieczeństwo to moje drugie imię!" [s. 140]
"Wystrzałowa dziewiątka" to naprawdę dobra kontynuacja cyklu. Autorka ani trochę nie obniżyła poprzeczki. Nadal wyśmienicie się bawiłam, rozwiązując zagadkę szalonego mordercy i przyglądając się perypetiom bohaterów. Książka jest lekka i przyjemna. Czyta się ją szybko i można bardzo łatwo zatracić się w jej lekturze. Spora dawka humoru, czy to w zaistniałych sytuacjach czy samych wypowiedziach bohaterów powieści, może powodować niekontrolowane wybuchy śmiechu. Naprawdę nie potrafię dopatrzyć się w tej pozycji złych stron, a dzięki tak dobremu stylowi pisarki i sympatycznym bohaterom wielotomowość tego cyklu ani trochę nie odstrasza. Mam tylko nadzieję, że kolejne tomy są równie dobre, co te wcześniejsze.
Przy tej książce nie można się nudzić, gdyż autorka powoduje, że nawet zwykłe czynności stają się, w wykonaniu postaci tej powieści, na swój sposób interesujące. Nigdy nie wiadomo, co możemy zastać na następnej stronie, a sami bohaterowie niejednokrotnie zaskoczą nas swoją pomysłowością. Książka ta jest wyśmienitą lekturą po ciężkim i męczącym dniu. Idealnie nadaje się na chwile relaksu i jako ucieczka od nudnych obowiązków. Szczerze ją wszystkim polecam, a niezaznajomionych z cyklem odsyłam do tomu pierwszego - "Jak upolować faceta. Po pierwsze dla pieniędzy".
"Coś musisz robić dobrze. Ktoś chce cię zabić. To zawsze dobry znak." [s. 152]