" Indira, dorastająca pod wpływem jego nauk, (Gandhiego) była rozdarta między miłością do angielskiej lalki a obowiązkiem wobec ojczyzny. Któregoś dnia wyniosła ukochaną zabawkę na dach i podpaliła ją. Ogień, w hinduizmie symbol oczyszczenia i ponownych narodzin, miał pochłonąć lata kolonialnego ucisku i zwrócić Indiom niezależność."
"Lalki w ogniu" to powieść, o której po raz pierwszy usłyszałam w swojej ulubionej stacji radiowej, gdzie była czytana przez samą autorkę. Już wtedy urzekł mnie piękny, barwny język pisarki i obraz Indii, o jakim do tej pory nie miałam pojęcia.
Nigdy nie interesowałam się Indiami. Nie odpowiada mi gorący klimat, a i kultura nigdy nie była dla mnie frapująca. Po lekturze książki, wiem już na pewno, że Indie nie staną się moim celem wakacyjnym. Czym mogę wytłumaczyć swoją decyzję? Zapraszam do zapoznania się z poniższą recenzją.
Paulina Wilk ukazuje nam Indie jako kraj skomplikowany, brudny, ubogi, w którym ludzie nieustannie walczą o przetrwanie, gdzie kobiety nie maja prawie żadnych praw, gdzie panuje głód a każdy kolejny dzień staje pod wielkim znakiem zapytania. Jej relacja jest prawdziwa aż do bólu. Nie koloryzuje, nie ubarwia. W każdym rozdziale zapoznaje nas z nową historią, elementami kultury i przerażającym obrazem tej części świata.
"Hinduski na wsiach zaczynają rodzić wcześnie, zwykle jako nastolatki. Są pośpiesznie wydawana za mąż, muszą porzucić szkołę już po kilku klasach, a brak podstawowej edukacji, w tym nieznajomość własnego ciała i higieny, sprawia, że nie potrafią zapewnić dzieciom odpowiedniej opieki, pokarmu, czystości. Indyjskie noworodki umierają, bo są brudne, niedożywione, zbyt wcześnie pozostawione samym sobie."
Moją wyobraźnie i zmysły pobudziły opisy targów, straganów obłożonych owocami, warzywami, egzotycznymi przyprawami i ziołami. Przed sobą miałam wachlarz kolorów, która aż bije po oczach i wprowadza klienta w obłęd. Hindusi są urodzonymi handlarzami, dla których handel jest sztuką i wymaga powołania. Są skłonni uchylić nieba nabywcom ich towarów i wkładają w to całe swoje serce. Zadowolony kupiec bowiem wróci i tym samym będzie nakręcał jego interes. No cóż, wiemy, że w Polsce jest nieco inaczej. Czasami aż boję się wejść do osiedlowego sklepu w obawie przez "uprzejmością" sprzedającego.
"Ciemne arbuzy trzymają się blisko pękatych melonów. Czerwone śliwki towarzyszą cętkowanym jabłkom i jasnym gruszkom, z którymi wspólnie przybyły długą i krętą drogę z Doliny Kaszmiru."
Nieomalże do łez doprowadziły mnie opisy ubóstwa, przemocy w pociągach i śmierci, czającej się na ulicach. Niestety w Indiach nie usłyszymy o historiach ubogich, którzy, realizując swój amerykański sen, staną się milionerami. Jest to spowodowane ich religiom. Głęboko wierzą w reinkarnację, a co za tym idzie, w pogląd, że nasze życie jest nagrodą lub karą, za poprzednie wcielenie. Poprzez to Hindusi pogodzeni są z własnym losem i nie zamierzają się buntować, organizować manifesty pod urzędami czy uliczne protesty. Nawet w obliczu tragedii i śmierci, tłumaczą, że to właśnie ich dola.
Książka wywołująca olbrzymie emocje. Napisana w tak interesujący sposób, że momentami zapomniałam o tym, że jestem we własnym mieszkaniu, a nie na ulicach Indii. Znakomity reportaż poruszający najpoważniejsze problemy tamtejszej ludności, dotykający pomijane często kwestie kulturowe i religijne. Jest jak kubeł zimnej wody i przykre zderzenie się, z obcą dla nas, rzeczywistością. Polecam wszystkim miłośnikom reportaży i podróżnikom.