Recenzja na:
http://gabrysiekrecenzuje.blogspot.com/2016/04/39-laura.htmlWyobraź sobie, że tam, między gałązkami drzew a świeżo wyrośniętym mchem, czai się coś niedobrego. Rozległe konary obdarowane gromadą zielonych liści, malowniczo przystrojonych niesfornymi promykami zachodzącego słońca, trzepoczą na wietrze. Drałujesz między pniami, doglądając niesamowicie niebieskiej tafli zimnego jeziora, które dostrzegasz tuż za linią ostatnich widocznych sosen i buków. Czujesz jak pojedyncze igiełki wpadają Ci za koszulkę, a drobne kropelki potu zalewają twoje czoło i dłonie. Nagle coś słyszysz. Przypomina to szybki i nieprzyjemny trzask małej gałązki. Serce niemal wyskakuje Ci z piersi, gdy zdajesz sobie sprawę, że wybrałeś się na tą przechadzkę zupełnie sam. Odwracasz się gwałtownie w lewo... a potem widzisz już tylko ciemność.
Kryminał to jeden z najbardziej rozchwytywanych i najchętniej czytanych gatunków literackich. Dobry właściwie dla każdego miłośnika zagadek, tajemnic, sekretów, policjantów i detektywów, niewyjaśnionych zgonów, licznych tropów, podejrzanych osób i dziwnych miejsc. Mimo to ja z kryminałami nie byłam i nadal nie jestem za pan brat. Ale "Laurę" przeczytałam dlatego, że udało mi się ją zdobyć z jednego internetowych konkursów. Wcześniej nawet nie słyszałam o takiej książce i autorze - no właśnie, tylko że autor nie jest jeden. J.K. Johanson to tak naprawdę grupa fińskich pisarzy i scenarzystów, którzy nie chcieli ujawniać swych prawdziwych nazwisk, ale ogromnie ciągnęło ich do wydania własnej książki. Po zebraniu sił powstała cała trylogia "Miasteczko Palokaski".
"Oj, Laura, Laura, tęsknię za tobą. Tak bardzo tęsknię za tobą".
W miasteczku Palokaski zaginęła pewna młoda dziewczyna Laura Anderson. Nikt nie wie, co się z nią stało, wyszła z domu i nigdy do niego nie wróciła. W miejscowym liceum, do którego uczęszczała zaginiona, zaczyna pracę była policjantka i aktualny pedagog Miia Pohjavirta. Mimo zakazów od śledczych, kobieta coraz bardziej angażuje się w sprawę zniknięcia nastolatki. Tropy prowadzą do jej brata, Nikke, który również pracuje jako pedagog szkolny. Miia wie jednak, że jej brat nie mógłby zrobić czegoś nastolatce. Kobieta stara się ochronić brata i postanawia na własną rękę odnaleźć prawdziwego sprawcę. Podczas śledztwa na jaw wychodzą mroczne tajemnice zaginionej nastolatki, a pewien trop doprowadza byłą policjantkę do historii, która rozpoczęła się kilkanaście lat wcześniej - do jej siostry Venli, która również zaginęła.
Pamiętam, że po przeczytaniu tej książki na wakacjach ubiegłego roku, byłam bardzo podekscytowana, może nawet i oczarowana "Laurą". Nie dość, że była jednym z pierwszych kryminałów, jakie przeczytałam, to jeszcze historia wydała mi się genialna, niesamowicie dopracowana, spójna i bardzo przemyślana. Prawie że istne arcydzieło! Teraz, kilka miesięcy po przeczytaniu, pamiętam dobrze całą historię, ale już chyba otrzeźwiałam, bo zaczęłam dostrzegać w niej wiele minusów, których nie zauważałam wcześniej. Jesteście gotowi je poznać?
"Sama zresztą wiesz, że statycznie rzecz biorąc, przypadki zaginięcia młodych niemal zawsze kończą się dobrze. Tylko kilka procent ma inny finał."
Zacznę może od fabuły, która jest bardzo istotnym elementem tej historii. Mamy tajemnicę, elementy grozy, liczne "niespodziewane" zmiany w śledztwie i nowe tropy, mamy zaginioną nastolatkę, lasy, mgły, dramatyczny zwrot akcji, tajemnice głównej bohaterki i jej brata, ich historię rodzinną, i wiele, wiele innych. Wydawać by się mogło, że to wystarczy, aby czytelnik chodził z wielkim bananem na twarzy i wychwalał tą książkę na lewo i prawo. Otóż nie, nie wystarczy. Nie mogę wypowiadać się jak wielka znawczyni kryminałów, nie przeczytałam ich w swoim życiu dużo, ale te najprostsze rzeczy dostrzegam nawet ja. Po pierwsze: historia jest niespójna, momentami nawet bywa niejasna. Może nie jest męcząca czy nudna, ale nie znajduje się również na liście genialnych opowieści. Dopiero teraz zauważyłam, że wiele zbędnych opisów mogło zostać skróconych czy nawet pominiętych, bo za dużo w tej historii było Mii, jej życia, uzależnień, jedzenia czy nagłych i dziwnych romansów, które niczego nie wniosły, a za mało tytułowej Laury i jej historii.
Kolejnym minusem są bohaterowie, których po prostu nijak nie mogłam sobie wyobrazić. Pomimo wszelkich starań, jakie do tego dokładałam, nic nie poszło po mojej myśli. Bo postacie, a właściwie jedna postać, która była z nami przez cały czas - Miia, była jedną wielką niewiadomą. Macie czasami tak, że pomimo dokładnych opisów, zachowań i podejmowanych decyzji bohater nie chce się Wam ukazać w całej krasie? To był chyba mój pierwszy taki przypadek i jeśli teraz przypominam sobie wszystkie przeczytane przeze mnie książki, takich bohaterów mogłabym pewnie zliczyć na palcach jednej ręki. Niby poznawałam ją w coraz większym stopniu, ale i tak czułam się, jakbym nie wiedziała nic.
"Tak, chcecie pomagać tym młodym ludziom. To jedna z niewielu rzeczy, na które z przyjemnością płaciłabym nawet wyższe podatki."
Ciekawym aspektem było wykorzystanie i umieszczenie w tej książce portali społecznościowych, takich jak facebook, które odgrywają ogromna rolę w dorastaniu młodego człowieka i kształtowaniu jego charakteru, postrzegania wielu spraw i myślenia. Mam oczywiście na myśli niedobry wpływ portali społecznościowych na nastolatków. Wydarzenia z tej książki powinniśmy chyba śledzić z zapartym tchem i bijącym sercem. Kiedy ja ją czytałam, tak było, ale w granicach zdrowego rozsądku. Brakowało mi tu prawdziwego łomotania serca i nieoczekiwanych zwrotów akcji, a nie czegoś co łatwo jest przewidzieć.
Oprócz minusów pojawiły się też plusy, a jednym z nich jest przyjemne pióro autorów, które powoduje, że książkę czyta się w mgnieniu oka. Ja sama spędziłam nad nią całkiem przyjemne letnie popołudnie, bo książka ta jest właśnie w sam raz na wolna chwilę. Nie możemy oczekiwać po niej zbyt wiele, ale pomoże nam się odprężyć i zrelaksować. Narracja prowadzona w trzeciej osobie ukazała niektóre myśli bohaterów i oderwała od głównej bohaterki, zabierając do innych postaci. Klimat "Laury" sprawił, że moja ochota na pozostałe tomy wzrosła, choćby dla samego rozwiązania zagadki o zniknięciu tytułowej bohaterki, bo gwarantuję Wam, że w tym tomie się tego nie dowiecie.
"- (...) Nie można chyba grać na pianinie, jak się nie żyje.
- Nie żyje?
- Tak. Przecież wszyscy to wiedzą."
"Laura" jest więc niezbyt wymagającą lekturą, które po jakimś czasie od przeczytania pozostawia niedosyt. Miejscami bywa zawiła i niełatwa do zrozumienia, ale prosty język i lekkie pióro autorów umilą nam czytanie. Obawiam się, że prawdziwi smakosze kryminałów nie będą zadowoleni tą historią, dlatego proponuje im ominięcie tej książki, ale jeśli chcecie ją przeczytać i przekonać się, czy Wam "Laura" nie spodoba się bardziej niż mi, śmiało, zróbcie to. Pamiętajcie jednak, że na własną odpowiedzialność.