Lauren Kate zapewne większość z Was kojarzy dzięki cyklowi "Upadli". Ja sama, dzięki niemu zdecydowałam się sięgnąć po jej najnowszą powieść, będącą rozpoczęciem nowego cyklu o tym samym tytule - "Łza". Muszę przyznać, że miałam pewne wymagania co do tej książki. Czy zostały spełnione? Przekonajcie się...
"Kiedy biegała, nie myślała. Jej umysł oczyszczał się, konary dębów obejmowały ją kędzierzawymi pędami oplątwy, stawała się jedynie stopami uderzającymi w ziemię, obolałymi nogami, bijącym sercem, poruszającymi się rękami, roztapiała się w szlakach, aż stawała się czymś odległym."[s. 36, 37]
Jedna łza, mogąca zmienić oblicze świata. Jedno serce, które nie zniesie już więcej bólu. Jedna dziewczyna, która nie wie nic o swoim dziedzictwie. Eureka Boudreaux jest dziewczyną, która myśli, że utraciła wszystko. Po śmierci matki, nie znajduje w sobie dalszej chęci do życia. Czuje się pusta, samotna, ale przede wszystkim czuje wstyd - że ona przeżyła, a jej matka, Diana, nie. Dziewczyna przeżywa ciężkie chwile, nie potrafi porozmawiać z ojcem, jak dawniej, macocha każe jej chodzić na terapie do różnych psychologów; ogólnie czuje się nieszczęśliwa. Jednak jej życie zaczyna zmieniać się jeszcze bardziej. Spotyka tajemniczego chłopaka, Andera, który wyzwala w niej dziwne, niepokojące ją samą, uczucia. Przy pierwszym spotkaniu robi on coś zaskakującego - kiedy dziewczyna z bezsilności i całej masy różnych emocji, które się w niej kotłują, uwalnia samotną łzę, Ander bierze ją na palec i upuszcza do swojego oka. Później, zdaje się być wszędzie tam, gdzie ona. A zarazem nigdzie, kiedy dziewczyna go wypatruje. Po pewnym czasie wyznaje, że grozi jej niebezpieczeństwo, a on jest tutaj, aby ją chronić.
Nastolatka nie przypuszcza, co ją czeka. Owszem, śmierć matki doprowadziła ją do nieudanej próby samobójczej i pozbawiła wszelkich chęci do życia, jednak dopiero to, co ma nadejść, ukaże jej, że jest ona kimś więcej niż do tej pory sądziła. Dziwny spadek po matce - list, wisiorek, tajemniczy kamień i jeszcze bardziej tajemnicza księga, której nikt poza jedną osobą nie umie odczytać - powoli naprowadza dziewczynę na ścieżkę, która była jej pisana od wieków. Dokąd ona ją jednak zaprowadzi? Kogo po drodze jeszcze straci? Czy pogodzi się z tragicznymi wydarzeniami z przeszłości? Aby się tego dowiedzieć, będziemy musieli śledzić losy Eureki, której łza może zmienić wszystko...
Lauren Kate tym razem inspirowana gestem swojego męża i chęcią napisania o micie, jakim stała się Atlantyda, stworzyła historię miłosną, która zmienia oblicze świata. Główną bohaterkę najpierw poznajemy oczami Andera, który to w prologu przygotowuje nas do brutalności tej książki i ukazuje, jak bezwzględni potrafią być Tragarze Ziarna - tajemnicza organizacja, która ściga i zabija dziewczyny/kobiety takie jak Eureka. Już na samym początku mamy scenę, gdzie chcą oni zamordować dziewczynę i jej matkę. Jednak, jak dowiadujemy się później, nie wszystko poszło zgodnie z planem.
"Ale rzeczy, które kiedyś był śmieszne, stały się mroczne, a rzeczy, które były smutne, teraz wydawały się absurdalne[...]"[s. 225]
Książkę czyta się szybko i łatwo. Język, jakim jest napisana, jest prosty i przyjemny. Jednak zabrakło mi w niej obszerniejszego przedstawienia podstaw do tej historii; przeszłości, która zapoczątkowała to wszystko. Dostajemy tylko drobiazgowe wzmianki zawarte w tajemniczej księdze, "Księdze miłości". Pisarka w dużej mierze skupia się na emocjach Eureki, jej walce z samą sobą i ze światem. Niestety, w moim odczuciu, główna bohaterka nie jest intrygująca, a momentami wręcz irytująca. Pozostali bohaterowie... cóż mogę o nich powiedzieć. Niestety mało o nich wiemy, choć kilkorgu z nich udało się wyróżnić i odrobinę mnie zaciekawić - choćby przyjaciółka głównej bohaterki, Cat. Poza tym, wszystko wydaje się skupiać wokół Eureki, a także jej przeznaczenia.
Muszę przyznać, że "Łza" nie jest złą powieścią, ale wiem, że mogło być lepiej. Autorka znowu daje nam zagubioną dziewczynę, która ma problemy. Daje nam także dwóch chłopaków, którzy są nią zainteresowani - tego dobrego, i tego złego. Kolejna miłość, która znajduje ujście w nowym wcieleniu. No, i główna bohaterka, która nic nie wie o swojej spuściźnie. Tylko tło powieści wydaje się zmienione. Tyle podobieństw do tak dobrze znanego nam cyklu..., ale jednak także są różnice. Aczkolwiek, gdybym nie miała podczas czytania, cały czas przed oczami "Upadłych", myślę, że pozycja ta spodobałaby mi się bardziej. A tak, wyszło jak wyszło.
"Łza" jest powieścią schematyczną, nie pozbawioną niedociągnięć. Z żadnym z bohaterów się nie zżyłam, i gdyby nie zaciekawiła mnie sama historia (nie, nie miłosna - przynajmniej nie ta współczesna) oraz to, jak ona się dalej potoczy, to książka ta w moich oczach wypadłaby o wiele gorzej. Możliwe, że bohaterowie w kolejnych częściach jakoś zaskarbią sobie moją sympatię, a dalsze wydarzenia będę czytać z zapartym tchem, ale teraz tak nie było. A szkoda, bo spodziewałam się czegoś więcej. Szkoda także, że nie ma w niej więcej dobrej akcji, bowiem kiedy coś się dzieje, czytelnik prawie wcale tego nie odczuwa. Ponad to, kiedy już dochodzi do ważnej konfrontacji, jeden z bohaterów postanawia objaśnić Eurece tajniki widzianego przez nią zjawiska, zamiast działać - co psuje całą sytuację! No, bo kto widząc, że bliskim grozi niebezpieczeństwo, zastanawia się, dlaczego w danym miejscu nie pada deszcz? A drugi "mądry" jej to spokojnie tłumaczy... Nic, tylko walnąć głową w mur.
Tak czy inaczej, książkę mogę polecić miłośnikom poprzedniego cyklu autorki, "Upadli", entuzjastom tego typu literatury oraz osobom, które lubią w książkach elementy magii i mitologii. Choć powieść ta nie jest pozbawiona wad, przyjemnie spędziłam przy niej czas, zatem myślę, że i Wy możecie dać jej szansę - oczywiście jeśli zechcecie, po tym co tu przeczytaliście. Ale, muszę przyznać, całość nie prezentuje się tak źle, a zakończenie zaciekawia na tyle, że chce się sięgnąć po drugi tom. Oby w nim autorka spisała się lepiej :)
"Nigdy, przenigdy nie płacz."[s. 48]